[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Będę pewnie za jakąś godzinę - dodał, rozglądając się wokół. - Sama widzisz, co tu się dzieje, no i trzeba rozdzielić tych dwóch. Oczami wskazał pana Edwardsa, wymachującego groznie rękami w kierunku pijanego. Jego oczy mówiły to samo, co przekazał jej przed chwilą, gdy jego ręka spoczęła na jej dłoni. Zalała ją fala szczęścia. Przecież to szaleństwo! pomyślała jednak od razu. Czyste szaleństwo. Z pewnością jest to szaleństwo, ale nic nie mogła na to poradzić i pożegnanie z człowiekiem, który powoli stawał się częścią jej samej, kosztowało ją wiele wysiłku. Wsiadając do karetki, obejrzała się więc parę razy za siebie. RS 96 ROZDZIAA DZIESITY Gdy Rob pojawił się w szpitalu, aby zabrać Meg, wiadomo już było, że Holly przeżyje. Operacja trwała ponad godzinę i Meg patrzyła z prawdziwym podziwem na Lloyda i Sally, młode małżeństwo tworzące zespół chirurgiczny. Nie mogła oderwać wzroku od zręcznych palców Sally, próbującej ratować rozerwaną tętnicę i uszkodzone nerwy. Podczas operacji pojawiła się także żona Struana, Giną, która była pediatrą. Lepszej opieki Holly nie miałaby nawet w dużym szpitalu miejskim. Cały zespół pochylał się nad dziewczynką z prawdziwą troską i niepokojem, a Meg z lekką zazdrością przysłuchiwała się przyjacielskim pogaduszkom, które zaczęły się z chwilą, gdy okazało się, że operacja zakończy się pomyślnie. Jak miło byłoby pracować w podobnym gronie! Dłużej niż tylko miesiąc... - Będzie żyła - westchnęła z ulgą Sally, zdejmując rękawice. - Dzięki pani - uśmiechnęła się do Meg. -Gdyby jej pani nie namówiła do obwiązania sobie ręki, byłoby zle... - No i dzięki Robowi - odparła z uśmiechem Meg. - Mam tylko nadzieję, że ludziom nie może zaszkodzić roztwór soli fizjologicznej dla zwierząt. - Holly zrobił w każdym razie dobrze zapewniła Sally. - Państwo Edwards powinni błogosławić Roba, że miał go przy sobie. Co za niemądrzy ludzie! - dodała po chwili. - Jak można ją było tak zostawić! Rob musiał być pewnie bardzo zdenerwowany? Patrząc na Holly, którą wywożono z sali operacyjnej, Meg próbowała pozbierać myśli. - Dlaczego pani o to pyta? - odezwała się po chwili. RS 97 - Czy z jakiegoś powodu miałby być zdenerwowany? Sally nie odpowiedziała od razu. Myła powoli ręce i odezwała się dopiero wtedy, gdy sala operacyjna opustoszała. - Mówmy sobie po imieniu - zaczęła z uśmiechem. - Widzisz, wszystko, co wiem na ten temat, to plotki pochodzące z czasów, kiedy tu jeszcze nie mieszkałam, może więc w nich nie być ani zdzbła prawdy. Powiem ci tylko tyle, że chyba jest powód, dla którego Rob mógłby być zdenerwowany. I tak sobie myślę, że może powinnaś go sama o to zapytać. Rob z nikim nie rozmawia o swojej przeszłości. Może by jednak dobrze było, żeby kiedyś zaczął... Rob czekał na nią na parkingu. Przywitał ją w milczeniu i bez słowa ruszył w dalszą drogę. Rady Sally są może wspaniałe, pomyślała Meg ze złością, tylko jak rozmawiać z człowiekiem, który najwyrazniej nie chce mówić o tym, co go boli? - Czy żadna z kur się nie uratowała? - spytała, żeby przerwać milczenie. - Jedna przeżyła - odparł krótko i zmarszczył czoło. - A piętnaście pies zagryzł. - A co się stało z psem? - spytała niespokojnie, widząc zdenerwowanie Roba. - Musiałem go uśpić. - To był zły pies? - Tak, to był bardzo zły pies - potwierdził. - Tylko że to nie była jego wina. Sama widziałaś jego właściciela. Od miesięcy pies musiał chodzić głodny, ale on nie zabił tych kur z głodu. Zabijał po to, żeby zabijać, dla samej przyjemności zabijania. A potem jeszcze napadł na Holly. Nie miałem więc innego wyjścia, musiałem go uśpić... Położyła mu rękę na ramieniu. - Wiem, że nie było innego wyjścia. Musiałeś go uśpić - powtórzyła. RS 98 Nie odezwał się. Widać było, że jest poruszony do głębi; na jego twarzy malowało się cierpienie. - Miejmy nadzieję, że rodzice będą się nią teraz lepiej opiekować - ciągnęła - i może nawet wyjdzie jej to na dobre. Zdarza się czasem, że dopiero wielki wstrząs pozwala rodzicom zrozumieć, jak bardzo kochają swoje dzieci... - Czasem nie pomaga nawet wielki wstrząs - zauważył z goryczą, ale w tej samej chwili pohamował się i spróbował uśmiechnąć. - Przepraszam cię, Meg - szepnął. - Dręczą mnie czasem wspomnienia - dodał, wzruszając ramionami. - Zjawy z przeszłości lubią pojawiać się wtedy, gdy ich najmniej potrzebujemy. Zjawy z przeszłości... - Może chcesz mi o wszystkim opowiedzieć? - zapytała. Musiała zadać to pytanie, choć przecież nie pragnęła odpowiedzi na nie, bojąc się jeszcze bardziej związać z tym człowiekiem. - Nie teraz. - Potrząsnął głową. - Dobrze jednak, że mnie o to [ Pobierz całość w formacie PDF ] |