[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skoro, lecz zaczekajcie lepiej, a dowiecie się prawdy. Jam nie oszust i ona to powie. Usłyszy-
cie to z najsłodszych ust w Anglii. Ja mam być oszustem! Ten stary dwór, portrety moich
przodków i wszystkie sprzęty stojące tu wokół znam nie gorzej, niż dziecię zna swoją kom-
natkę. Tutaj się urodziłem. Tutaj mnie chowano. Powiadam prawdę. Wam nie kłamałbym
przecie, miłościwy panie. A jeżeli nikt inny nie da mi wiary, błagam, abyście wy chociaż nie
wątpili, bo tego strzymać bym nie zdołał!
93
 Nie zwątpię w ciebie  odrzekł król z dziecięcą prostotą i ufnością.
 Dzięki ci z głębi serca!  wykrzyknął Hendon z zapałem dowodzącym szczerego wzru-
szenia.
 A czyś ty zwątpił we mnie?  dodał chłopiec z taką samą jak wprzódy łagodną prostotą.
Hendon stropił się jak winowajca i szczerze był zadowolony, że mógł uniknąć odpowiedzi,
w tejże bowiem chwili otwarły się drzwi i do komnaty wkroczył Hugon.
Za Hugonem ukazała się piękna, bogato przystrojona dama, za nią zaś kilkoro służby w
dworskiej barwie. Dama szła powoli. Głowę miała schyloną, twarz niezmiernie smutną.
Wzrok utkwiła w ziemi. Miles Hendon podskoczył do niej i zawołał:
 Ach, Edyto, moja najmil...
Ale Hugon powstrzymał go rozkazującym gestem i rzekł:
 Spójrz nań. Znaszli tego człeka?
Na dzwięk głosu Milesa niewiasta drgnęła lekko, zapłonęły jej lica; teraz wszakże znowu
była zgnębiona. Przez chwilę stała niema, po tej zaś wiele mówiącej pauzie powoli uniosła
czoło i spojrzała w oczy intruza kamiennym, trwożnym wzrokiem. Kropla po kropli krew
odpływała z jej twarzy, na której nie pozostało wreszcie nic prócz popielatej, śmiertelnej bla-
dości.
 Nie znam go  wyrzekła dama głosem równie grobowym jak jej lica i odwróciwszy się z
jękiem i stłumionym szlochem wybiegła z komnaty.
Miles Hendon padł na zydel i ukrył twarz w dłoniach. Wówczas brat jego zwrócił się do
służby:
 Przyjrzeliście się temu człowiekowi? Czy jest wam znany?
Zapytani przecząco pokręcili głowami, a pan ich rzekł:
 Służba nie zna was, panie. Obawiam się, iż to jakieś nieporozumienie. Jakeście sami wi-
dzieli, nie poznała was również moja żona.
 Twoja żona!
W jednej chwili Hugon został przyparty do ściany, a gardziel dławił mu żelazny uścisk.
 Ach, ty niewolniku o lisim sercu! Teraz pojąłem wszystko! Sam napisałeś ów list kłam-
liwy! W zysku przypadła ci moja ukradziona narzeczona i moje dobra! Precz teraz, abym nie
pohańbił uczciwej, wojackiej ręki krwią takiego jak ty niecnoty!
Poczerwieniały, zduszony Hugon zatoczył się na najbliższe karło i kazał służbie chwytać,
pętać napastnika. Pachołkowie zawahali się, a jeden z nich powiedział:
 On jest zbrojny, rycerzu Hugonie, my zasię nie mamy oręża.
 Zbrojny jest? Cóż stąd, gdy was taka kupa! Rozkazuję! Hejże na niego!
Miles poradził im jednak, aby działali ostrożnie, potem zaś dodał:
 Znanym wam z dawnych czasów i nie odmieniłem się wiele. Chodzcie tu, jeśli wola!
Przypomnienie to nie dodało ducha pachołkom, którzy woleli pozostać na miejscu.
 Precz tedy, nędzni tchórze! Wezcie oręż i strzeżcie drzwi, dopokąd nie wezwę tu straży 
zawołał Hugon, a odwróciwszy się w progu, rzekł do Milesa:  Tobie zasię na korzyść wyj-
dzie, jeśli zaniechasz próżnych prób ucieczki.
 Ucieczki? O to możesz być spokojny. Nie martw się. Miles Hendon jest panem Hendon
Hall i wszystkiego, co we dworze tym się znajdzie. Nie wątpisz chyba, że Miles Hendon po-
zostanie w swoim domu.
94
ROZDZIAA XXVI
WYDZIEDZICZONY
Król siedział przez kilka minut zadumany, potem zaś uniósł wzrok i powiedział:
 To dziwne, bardzo dziwne. Trudno mi uwierzyć.
 Nie, to wcale nie dziwne, miłościwy panie. Znam go i te postępki zgoła są zwyczajne.
Od urodzenia był łajdakiem.
 Ach, rycerzu Milesie, nie mówię o tym człeku.
 Nie o nim? O czym tedy? Cóż jest bardzo dziwne?  To, że króla nie brak nikomu.
 Co? Jak? Wydaje mi się, że nie mogę pojąć.
 Doprawdy! Czy nie uderza cię fakt wielce niezwyczajny, że kraj nie roi się od szukają-
cych mnie gońców, że nie ma proklamacji, które opisują mą osobę? Zniknąłem, przepadłem!
Zginęła głowa państwa. Wydarzenie takie winno być chyba przyczyną trosk i niepokoju.
Hendon westchnął i mruknął do samego siebie:
 Biedna, szalona wyobraznia, wciąż jedynie własnymi zwidami zajęta.
 Mam wszelako plan, który obydwu nam przywróci prawa. Napiszę list w trzech językach
 po łacinie, po grecku i po angielsku  a ty jutro z rana co tchu powieziesz go do Londynu i
nie oddasz nikomu, kromie mojego wuja, lorda Heatforda. Kiedy on ujrzy ten dokument, bę-
dzie wiedział wszystko, powie więc, że ja list pisałem, i rychło po mnie przyśle.
 Czy nie najrozumniej, miłościwy panie, zostać tu i zaczekać, pokąd nie dowiodę, ktom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.