[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mocniejsze... Dusznie zapragnął wracać tam choćby dziś jeszcze...
Brankowicz, despota Serbii, mówi z Hunyadym. Pomimo że są sami w
komnacie, zwierza się szeptem, jakby w obawie, że ktoś ich podsłucha. Twarz
ma przejętą, wzruszoną.
- Kto przywiózł te wieści? - pyta podejrzliwie Hunyady.
- Mnich poturczony, renegat, którego przysłano z okupem za Mahmuda
Czelebiego. Obu moich synów widział temu parę niedziel nazad... Gadał z
nimi, jak ja z wami... Powiadali mu, że...
- Powiadajcie o tamtym - przytrzymał jego uwagę Hunyady.
- Toć prawiÄ™... Ów mnich gadaÅ‚, że suÅ‚tan gotów synów mi oddać, bylem
nakłonił króla do zawarcia z nim pokoju... Jeszcze tego lata mógłbym ich
odzyskać... Tego lata.
- Król nigdy na pokój nie przystanie...
- Renegat mówił, że sułtan da takie warunki, iż król zgodzi się na pewno.
Jeno nie wie, czy zechce przyjąć posłów, i dlatego do mnie się zwrócił...
Gotów jest oddać wszystkie zamki nadgraniczne i przyjazń zaprzysiąc...
- Semendrię i Gołubiec też? - zapytał niedowierzająco Hunyady.
Semendrię, Gołubiec, Snidorów. %7łarnów, Kruszowiec, Srebrnik, Ostrwicę,
Prokapię, Laskowiec i jeszcze parę innych, pomniejszych - wyliczył jednym
tchem Brankowicz.
- Wiedziałem - stwierdził wojewoda - że dostali tęgo w skórę, nie
przypuszczałem jednak, że przyjdą się z pokojem prosić, i to korzystnym...
Aż trudno mi uwierzyć, żeby sułtan dobrowolnie te wszystkie zamki
oddawał...
- Mnich zwierzył mi dlaczego - szeptał gorączkowo Brankowicz. - Stary
sułtan jest znużony rządami i chce abdykować. Jego następca Muhammed ma
czternaście lat... W Karamanii grozi powstanie... Stary Amurat boi się, że
mały nie da sobie rady, chce zawrzeć pokój i samemu spokojnie odejść...
- Więc dlatego... - powtórzył przeciągle Hunyady. - Pokój, dopóki
Muhammedowi pazury nie urosną... Król się nie z godzi...
- Zgodzi się, gdy wy mu to przedstawicie... Szaleństwem byłoby odrzucić
takie warunki. Bez wojny, bez krwi rozlewu odzyskać wszystkie utracone
niegdyÅ› ziemie... A w kraju zali nie trzeba pokoju?
Wojewoda siedmiogrodzki nic nie odrzekł. Wiedział aż nadto dobrze, że
pokój był bardzo potrzebny. Podatki i daniny, nałożone przed ostatnią
wojną, wyniszczyły ludność. Bieda aż piszczała. Rozejm zawarty z Giskrą w
zeszłym roku, po śmierci Elżbiety, dobiegał końca i nie wiadomo było, co
uczyni zuchwały kondotier.* Cesarz Fryderyk, jak zawsze dwulicowy, w
ostatnich listach do Jagiellończyka opuścił tytuł króla Węgier. Było to
wiele mówiące. To oznaczało wskrzeszenie pretensji Pogrobowca. Mając
zapewniony pokój od tureckiej granicy, można było z łatwością położyć
koniec tym uroszczeniom. Mając pokój...
- Moi synowie... Gołubiec, Semendria... - powtarzał w kółko Brankowicz.
- Obawiam się, że król nie przystanie - westchnął Hunyady, na poły
przekonany.
- Król tak uczyni, jak wy doradzicie...
- Nie wiadamo... Ma on swój upór... łudzi się ciągle, że cała Europa mu
pomoże...
Poszli do króla. Władysław przyjął ich skulony, osowiały i tak mizerny,
że Hunyady nie mógł powstrzymać okrzyku niepokoju:
- Chorzyście, miłościwy panie?
Król poruszył niecierpliwie ręką, jakby odpychając jego troskliwy wzrok.
- Nic mi nie jest. Z czym przychodzicie, szlachetni panowie?
Brankowicz jął opowiadać. Władysław oparł łokcie na kolanach, twarz ukrył
w dłoniach. Wojewoda spodziewał się, że po pierwszych słowach skoczy z
okrzykiem: nie chcę słyszeć o tym - ale on milczał. Brankowicz mówił długo.
Nareszcie skończył. Powtórzył jeszcze raz ciszej: synów mi wraca... i
zamilkł. Zaległa cisza. Obaj z Hunyadym patrzyli wyczekująco. Twarz
Władysława ukryta była w cieniu i nic z niej wyczytać nie mogli. Ani
wiedzieli, jak sroga walka toczy się w duszy młodego, na jakim stoi
rozstaju. Pokój oznaczał powrót do Ojczyzny, Ojczyzny, co go wzywała.
Spustoszona przez Tatarów, pozbawiona opieki i rządu czekała nań. Lecz
zarazem pokój stanowił przekreślenie najpiękniejszych marzeń, zaprzestanie
walki krzyżowej, wyparcie się ukochanej treści swojej duszy. O, jak ciężko
było powziąć postanowienie, jak straszno mieć dopiero dwudziesty rok i
dzwigać odpowiedzialność za los dwóch narodów. Cokolwiek postanowi, na
którą stronę się przechyli kogoś zdradzi. Polaków i Węgrów lub samego
siebie. W którym wypadku mniej zgrzeszy? O Boże?!
Niezdolny wybrać od razu, zapragnął odsunąć chwilę rozstrzygnięcia. Odjął
dłonie od twarzy, podniósł głowę.
- Zali można przywiązywać wagę do słów mnicha renegata?
Nie wiemy, czy sułtan naprawdę gotów jest oddać Semendrię, Gołubiec i
pozostałe twierdze?
Brankowicz odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- Zezwólcie jeno, miłościwy panie, a zjedzie uroczyste poselstwo i sława
renegata potwierdzi. Zezwólcie.
Król skinął głową.
- Niech zjedzie - szepnął bezdzwięcznie. - Gdy nam warunki przedstawi,
obaczym, co postanowić...
I zaraz odprawił obu. Brankowicz promieniał. Hunyady był niespokojny.
- Myślałem, że się rzuci jak żbik, a on nic... Na pewno jest chory...
Medyka trzeba podesłać... Boże uchowaj! Zmierć króla to najgorsze
nieszczęście, jakie by mogło spotkać teraz Węgry...
Zebrani tłumnie na zamku w Szegedynie panowie węgierscy, senatorowie,
biskupi słuchali w skupieniu przemówienia posła. Posłem był kanclerz
sułtana, Grek, mówiący niezle po łacinie. Z wolna, dobitnie wyliczał dowody
dobrej woli i szczerej chęci Amurata.
-...Władca Wiernych zgadza się oddać królowi polskiemu i węgierskiemu
zamki: Gołubiec, Semendrię, Snidorów, Zarnów, Kruszowiec, Kowin, Seweryn,
Nowabrodów, Srebrnik, Ostrwicę, Suryn, Koznik, Koperchan, Prokopię,
Laskowiec, Zielony Gród...
...Władca Wiernych w dowód braterskiej przyjazni zgadza się zwrócić
wolność wszystkim chrześcijańskim jeńcom i zakładnikom, jacy w jego mocy
pozostajÄ…...
...Władca Wiernych gotów jest wypłacić królowi polskiemu i węgierskiemu
tytułem upominku sto tysięcy dukatów, a na każdą wyprawę podjętą przez
króla polskiego i węgierskiego przysłać w pomoc dwadzieścia pięć tysięcy
janczarów...
Szmer zadowolenia przeleciał po sali. Król zasłonił twarz ręką.
-...Gorze mi... - szepnÄ…Å‚ sam do siebie.
Poseł skończył swoje i skłoniwszy się głęboko przed królem wyszedł, by
panowie Rada rozpatrzyli rzecz swobodnie. O wynik tych narad był spokojny.
Gładził rozłożystą brodę z wyrazem zadowolenia. Właściwe rokowania trwały
od kilku tygodni i dzisiejsze uroczyste posłuchanie było tylko oficjalnym
przedłożeniem punktów, zawczasu ustalonych. Z polecenia króla rokowania
prowadził Hunyady. Władysław nie mieszał się do tych narad. Udzieliwszy
wojewodzie pełnomocnictwa sam usunął się na bok i nawet nie pytał, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze dziaÅ‚ajÄ… zgodnie ze swojÄ… naturÄ….