[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kredens. Są bardzo cenne - powiedziała.
Z irytacją rozglądał się po własnym domu. Wątpił,
czy kiedykolwiek nazwał zwykłą szafkę kredensem. Z
wysiłkiem ponownie skupił całą uwagę na Charly.
Byłby o wiele spokojniejszy, gdyby nie zawracała mu
głowy kredensami, lichtarzami i innym drobiazgami.
Luzny czerwony sweter nieuchronnie przywoływał
wspomnienie jej piersi. Znoszone d\insy zwisały z tyłu
niczym worek, częściowo z powodu starości, częściowo
dlatego, \e Charly nie miała wielkiej pupy. Uwielbiał
jej tyłeczek. Najwyrazniej dziś rano nie miała czasu
zapleść włosów. Teraz rozumiał ju\, czemu tak często
nosiła warkocze: jej włosy spływały poni\ej ramion,
jedwabiste, delikatne i splątane. Liczne pasma tańczyły
wokół jej twarzy. Co chwila odgarniała je do tyłu.
Beskutecznie.
Zapragnął ująć w dłonie jej włosy i piersi, poczuć
rękami jędrność jej pośladków. Chciał obejmować i
być w objęciach. Niestety, w tej chwili ani jedno, ani
116 NOC MYZLIWEGO
drugie nie wydawało się mo\liwe. Musiał dać jej czas
na podjęcie decyzji.
Charly nagle podniosła głowę i odwróciła się w jego
stronę.
- Czy zauwa\yłeś, \e twoja matka czytała wyłącznie
romanse, w których występowały równie\ konie?
- Naprawdę? Właściwie to nic dziwnego. Bardzo
lubiła konie. Myślę, \e chciała hodować konie czystej
krwi, takie jak ty trzymasz, ale szło jej zupełnie niezle
z mieszańcami i końmi pod siodło.
Nie wiadomo, który ju\ raz rozgarnął palcami włosy.
- Myślę, \e lubiłabym twoją matkę, Tanner - po
wiedziała cicho.
- Jestem pewny, \e ona tak\e przepadałaby za tobą.
Jęknął w duchu. Jak mogła go tak torturować? Nie
potrafił przestać myśleć o tym, jak bardzo lubiłaby ją
matka. Były do siebie podobne, praktyczne, bezkom-
promisowe, niezmiennie uprzejme i serdeczne. Matka
zawsze miała dla niego czas. Miał ochotę powiedzieć
jej o tym...
Tanner przerwał te dumania i wyprostował się
gwałtownie. Był rozdra\niony. Równie\ na tym polegał
problem - chciał jej wszystko opowiedzieć, lecz w tej
chwili nie było to mo\liwe.
- Charly!
- Czy mogę po\yczyć kilka ksią\ek z tej półki?
Niektóre są bardzo stare i na pewno trudno byłoby je
zdobyć. Oczywiście, jeśli się wahasz, to...
- Kochanie, mo\esz wziąć wszystkie te ksią\ki,
mo\esz wziąć całą bibliotekę. Do diabła, mo\esz
równie\ zabrać kredens i cały ten pieprzony pokój. Ale
nie dzisiaj.
Słysząc w jego głosie zniecierpliwenie i irytację
Charly uniosła ze zdziwieniem brwi, a następnie
spokojnie podeszła do niego. Poklepała go po ramieniu.
- Wiem, czemu jesteś wytrącony z równowagi.
NOC MYZLIWEGO 117
Straciłeś całe popołudnie, a na dokładkę na pewno byś
coś zjadł. Mo\e pojedziemy do International Falls na
obiad? Moglibyśmy pojechać twoim supersa-
mochodem, a potem pójść do kina.
- Do kina?
- No, wiesz - wyjaśniła spokojnie - kino to takie
miejsce, gdzie najpierw płacisz za bilet, a pózniej
siadasz na fotelu w ciemnym pokoju i jesz pra\oną
kukurydzę.
- Najdro\sza, nie mo\emy iść teraz do kina.
Dziewczyna uciekała w popłochu. W nocnych
ciemnościach z trudem unikała drzew i co chwila
potykała się o wystające korzenie. Jej prześladowca
krył się w mroku, tylko od czasu do czasu w świetle
księ\yca połyskiwała długa, stalowa klinga sztyletu.
Odległość między nimi stale malała. Oboje cię\ko
oddychali. Dziewczyna nie mogła ju\ biec dalej,
zatrzymała się i chwyciła za bok. Miała kolkę...
Charly sięgnęła po następną garść kukurydzy. Ten
film to chyba największa chała, jaką w \yciu widziałam
- pomyślała. Mnóstwo krwi i wypruwania flaków, ale
\adnej akcji. Aktorzy jak z amatorskiego teatrzyku.
Charly o wiele wy\ej oceniła własną rolę. Tu\ obok
niej wyciągnął się na fotelu Tanner. Jego szerokie bary
ledwo mieściły się na oparciu. Na szczęście siedział na
skrajnym krześle i mógł wyprostować nogi w
przejściu. Rozwalał się tak wcale nie przypadkiem.
Charly zarządziła najpierw obiad w pierwszorzędnej
restauracji, następnie spacer po centrum handlowym i
ogromne lody na deser.
Widownia świeciła pustkami, tylko z przodu sie-
działo kilka par nastolatków. Jęknęli, widząc jak
sztylet zatoczył w powietrzu łuk i dosięgnął ofiary.
Krew zalała cały ekran.
Nie trzeba było być jasnowidzem, by się domyślić,
118 NOC MYZLIWEGO
\e Tanner od lat nie chodził do kina. Zapewne równie
dawno nie jadł obiadu w restauracji w towarzystwie
kobiety. Być mo\e nigdy nie spacerował po centrum
handlowym. Sądząc po wyglądzie jego domu, nie
uznawał prostych przyjemności, jakie inni ludzie
uwa\ali za naturalne i oczywiste. Od chwili kiedy
dotarli do jego domu, wydawał się oczekiwać na jakąś
dramatyczną akcję z jej strony.
Charly nigdy nie miała skłonności do dramatycznych
i gwałtownych reakcji, natomiast Tanner wydawał się
wręcz \ebrać o konfrontację. Wcale nie zamierzała jej
unikać, wręcz przeciwnie, paliła się do rozmowy z
nim, ale nie w tej chwili. Nie chciała prowadzić
powa\nych rozmów z człowiekiem gotowym w ka\dej
chwili wybuchnąć, gotującym się ze zniecierpliwienia.
Przyznała sobie w duchu Oskara za rolę pielęgniarki
psychiatrycznej. Jej zadanie polegało na uspokojeniu
pacjenta.
Stopniowo jednak zaczynała \ałować, \e nie miała
pod ręką normalnych pigułek uspokajających. Przy-
dałyby się jej samej. Niespokojny nastrój Tannera
okazał się zarazliwy. Nie mogła usiedzieć przez
chwilę w jednym miejscu ani skoncentrować się na
niczym. Coraz to ogarniały ją fale sprzecznych uczuć.
Przez co najmniej trzy minuty próbowała przekonać
siebie, \e chwilowo najwa\niejszym problemem jest
znalezienie chusteczki. Coś musiała przecie\ zrobić z
lepkimi palcami.
- Czego szukasz, kochanie? -wyszeptał Tanner.
Na dzwięk słowa kochanie coś ścisnęło ją w gardle.
Usilnie starała się utrzymać w roli przyjaciela. Równie
wiele wysiłku kosztowało ją opanowanie rozmaitych
romantycznych pomysłów. Przez chwilę z przygnę-
bieniem myślała, \e słowo kochanie ju\ zawsze będzie
kojarzyć z lampkami na choinkę, smakiem grzanego
NOC MYZLIWEGO
119
wina i z Tannerem, dotykiem jego skóry i przebiega-
jącymi ją dreszczami.
No, ale to był jej kłopot, Tanner nie miał nic do
tego.
- Szukam chusteczki. Pamiętam, \e przyniosłam
parę z kiosku - wyjaśniła swój praktyczny problem.
Na ekrania pojawiła się kolejna czerwona eksplozja.
Charly zrezygnowała z szukania chusteczek i pogodziła
się z myślą o wycieczce do toalety. Nagle Tanner
mocno i zarazem delikatnie uchwycił jej przegub.
Zerknęła na niego.
- Oglądaj dalej film.
Z ekranu patrzyły na nich wielkie, czarne oczy. To
zbrodniarz. Szaleńczy furiat. Diabeł wypuszczony z
klatki.
Charly podskoczyła dobre pół metra, gdy poczuła
język Tannera delikatnie dotykający jej palców i dłoni.
- Rozluznij się - wyszeptał.
Charly istotnie miała zamiar to zrobić, i to ju\ w
chwili, gdy puścił jej nadgarstek, lecz nie mogła.
Najwyrazniej diabeł nabrał apetytu na masło. Tanner
powoli i nieco złośliwie oblizał jej palec wskazujący,
przez chwilę pieścił językiem kącik między palcami,
po czym zabrał się za palec środkowy. Miał ciepły,
wilgotny i miękki język.
Gdy skończył z palcami, zabrał się za wnętrze dłoni.
Zataczał językiem kółka po skórze. Powolne, leniwe
kółka. Smakowite. Nadzwyczaj intymne.
Charly z trudem oddychała, jakby właśnie zakoń-
czyła wyścig na dziesięć kilometrów. Widziała wszystko
jak przez mgłę, kolory na ekranie zlały się w bez-
kształny obraz.
- Charly? - szepnął. - Czy naprawdę interesuje cię
ten film?
Poruszyła językiem i wargami, ale nie mogła nic
120 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.