[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Briana zerknęła na Jessicę, która przyglądała jej się z zaciekawieniem, i to
sprowadziło ją na ziemię.
- Gdzie jesteś? - spytała chłodno.
Wolała, aby się nie zorientował, że za nim tęskniła.
- Właśnie wysiadam z samochodu - odparł. - Moglibyśmy się spotkać przy wej-
ściu?
- Dlaczego nie przyjdziesz tutaj, żeby się ze mną spotkać?
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł.
Zrozumiała dlaczego. Niekoniecznie chciał się spotykać z Kim i Ryanem. Nawet
jeśli byli kuzynami, była między nimi przepaść.
- Owszem - powiedziała z przekonaniem. - Przyjdz tu po mnie.
R
L
T
Sama nie wiedziała dlaczego, ale była pewna, że postępuje właściwie. Chodziło
jej właśnie o Jarroda, nie o nią samą. Dla dobra własnej rodziny potrzebował kontak-
tów z Blackstone'ami, które mogłyby pomóc w zakończeniu tych trwających od po-
koleń zupełnie niepotrzebnych waśni.
- Będę za pięć minut - powiedział nieodgadnionym tonem i rozłączył się.
Briana wyłączyła telefon i włożyła go do kieszeni żakietu.
- Przyjdzie tutaj? - zapytała Jessica.
- Tak. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał nic przeciwko temu.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała Jessica z zachęcającym uśmiechem. - Jar-
rod należy przecież do rodziny.
- Wiesz doskonale jak i ja, Jess, że jest rodzina i rodzina - stwierdziła Briana z
powątpiewaniem.
- Wiem, co chcesz przez to powiedzieć - przytaknęła Jessica. - Z drugiej strony,
już najwyższy czas, żeby każde z nas przestało myśleć o tym, czego chciał Howard, i
zaczęło robić to, co uważa za słuszne.
- W pełni się z tobą zgadzam - poparła ją Briana i przez następne kilka minut
rozmawiały o swoich najbliższych planach. Briana nie przestawała zerkać na drzwi i
już po chwili jej oczekiwanie dobiegło końca.
Gdy zobaczyła Jarroda, który wchodził od ich loży, jej serce zaczęło bić moc-
niej. Wyglądał bardzo pociągająco. I należał do niej. Przynajmniej na razie. Zanim
zdążył przywitać się z Brianą, dostrzegła go Kim.
- Jarrod? - zawołała, zaskoczona, i pocałowała go w policzek na powitanie. - Jak
miło cię tu widzieć.
- Witaj, Kim - przywitał się Jarrod, a Briana zobaczyła w jego oczach błysk
sympatii i wdzięczności dla kuzynki. Przypomniała sobie wtedy, że Kim pracowała z
Mattem w Nowej Zelandii i prawdopodobnie zaprzyjazniła się wtedy z braćmi.
- Co porabiasz? Nie spodziewałam się ciebie tutaj - zapytała Kim, przywołując
gestem Ricka i Ryana.
R
L
T
- Przyszedł po mnie - odezwała się nagle Briana, zanim Jarrod zdążył odpowie-
dzieć. - Zaprosił mnie do firmowej loży i powiedziałam, że może mnie tu znalezć.
Musiała się powstrzymywać, żeby nie wziąć go pod ramię, tak bardzo chciała
być jak najbliżej niego. Gdy odpowiedziała jej cisza, zrozumiała, jak zaszokowała
wszystkich obecnych swoim wyznaniem. Pierwsza otrząsnęła się Kim.
- Ale chyba jeszcze nie idziecie? Mam nadzieję, że zostaniecie na drinka - za-
prosiła ich z ciepłym uśmiechem.
Briana widziała, jak Jarrod patrzy na Ryana i Ricka, którzy stali po obu stronach
Kim i nie sprawiali wrażenia zbyt przyjaznie nastawionych. Przez chwilę miała wra-
żenie, że Jarrod odmówi.
- Bardzo chętnie - odpowiedział w końcu, nie spuszczając oka z kuzynów.
Briana zrozumiała, co miał na myśli, i zaczęła się zastanawiać, czy aby na pew-
no miała dobry pomysł. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, wydawało się, że Jar-
rod wygrał tę milczącą rozgrywkę.
- Przyniosę ci whisky - zaproponował Rick i poszedł w stronę baru.
Kim zapytała Jarroda, co słychać u jego rodziców, potem Jessica zadała kolejne
pytanie, więc gdy Rick wrócił z drinkiem, atmosfera stała się już o wiele lżejsza.
Briana była jednak świadoma, że wszyscy nie przestają się zastanawiać, co jest mię-
dzy nią a Jarrodem. Zwiadczyły o tym aż nazbyt wyraznie ich spojrzenia. Czy się do-
myślali, że ona i Jarrod są kochankami? Jessica i Kim mogły podejrzewać, ale miała
nieodparte wrażenie, że Rick i Ryan wiedzieli to na pewno. Wnosiła to ze sposobu, w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.