[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pożądania. I kiedy już myślała, że więcej nie wytrzyma, że zaraz oszaleje, pani Lockley uniosła kota. Spoglądał na Różyczkę sponad ramienia swej pani, ona zaś uśmiechała się słodko. m Wiedzma!, pomyślała Różyczka, lecz nie ośmieliła się odezwać. Zamknęła oczy, jej płeć zaś drżała od podniecenia, którego nigdy jeszcze nie czuła tak okrutnie. Pani Lockley wypuściła kota, który natychmiast gdzieś uciekł, potem zaś poluzowała i na koniec całkowicie zdjęła pęta z nadgarstków i kostek Różyczki. Dziewczyna leżała, drżąc, i siłą woli powstrzymywała się przed natychmiastowym zaciśnięciem ud, przewróceniem się na bok na drewnianym klocku i przyciśnięciem jednej ręki do piersi, a drugiej do łechtaczki i oddaniu się orgii rozkoszy. Gdyby to uczyniła, nie byłoby dla niej litości. Na czworaki! zakomenderowała pani Lockley. Zda je się, że jesteś już gotowa na poranną chłostę. Różyczka pospiesznie ześlizgnęła się na podłogę. Potem w pośpiechu podążyła za maleńkimi trzewiczkami, które już wychodziły ze stukotem z niewielkiej kuchni. Ruchy nóg, kiedy spieszyła na czworakach, tylko intensyfikowały szalejące w niej pożądanie. Kiedy dotarły do wysokiej lady we frontowej sali karczmy, wdrapała się na nią natychmiast, gdy tylko usłyszała, że pani Lockley cicho strzela palcami. Po placu na zewnątrz chodzili ludzie, zatrzymywali się przy publicznej studni i gawędzili. Dwie młode wieśniaczki pozdrowiły wesoło panią Lockley, po czym poszły na tyły, do kuchni. Różyczka leżała, drżąc na całym ciele, z podpartą brodą, dusząc w sobie łkania i czekając na chłostę. Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że ugotują sobie twoje pośladki na śniadanie? spytała pani Lockley chłodnym, po zbawionym uczucia tonem. Tak, pani wyjęczała Różyczka. Teraz masz się nie odzywać. Możesz tylko kiwać głową! Różyczka skinęła szybko, mimo że miała podpartą brodę. Bolały ją przyciśnięte do kontuaru piersi i czuła, jak jej płeć ocieka wilgocią. To było nie do zniesienia. Jesteś już doskonale podlana własnymi sokami, co? spytała pani Lockley. 140 Różyczka wydała z siebie rozpaczliwy jęk, nie bardzo wiedząc, jak odpowiedzieć. Pani Lockley poczęła ugniatać jej pośladki, dokładnie w ten sam sposób jak wcześniej piersi. Potem zaś spadła na nie lawina ciosów, mocnych i bolesnych, a Różyczka wiła się i jęczała przez zaciśnięte wargi, jakby nie wiedziała, co to opór czy godność. Zrobiłaby wszystko, żeby tylko uszczęśliwić tę zimną, straszną, bezkompromisową panią, wszystko, żeby okazać jej, iż ona, Różyczka, wcale nie jest nieposłuszną niewolnicą, lecz grzeczną i posłuszną dziewczynką. A Tristan ją ostrzegał! Chłosta trwała bardzo długo, aż Różyczka poczuła, jak opuszczają ją wszystkie żądze. Czy tak jest dość gorąco? Dobrze się już ugotowałaś? pytała pani Lockley, uderzając trzepaczką coraz to szybciej i szybciej. Potem przerwała i położyła chłodną dłoń na rozpa lonym ciele Różyczki. Tak, zdaje mi się, że jesteś już całkiem porządnie ugotowaną księżniczką! I znowu zaczęła uderzać, wyrywając z dziewczyny jęki, jak jeszcze nigdy dotąd. Myśl, że będzie musiała czekać do wieczora, czekać na Kapitana, żeby jej udręczona płeć zaznała ukojenia, sprawiła, że szlochała tak, jakby miało to trwać wiecznie. Wszystko dobiegło końca. Echo uderzeń ciągle dzwięczało jej w uszach. Nadal czuła razy trzepaczki, jakby w złym śnie. Wydawało się, że jej płeć jest pustą komnatą, w której wibrują jeszcze echa rozkoszy, której do tej pory doznała. Minie wiele godzin, zanim Kapitan przyjdzie. Wiele, wiele długich godzin... Podnieś się z lady i na kolana! rozkazała pani Lockley. Dlaczego się zawahała? Opadła na podłogę i przycisnęła usta do butów pani, całowała ostre noski trzewiczków i delikatne, drobne kostki wystające ponad miękką skórkę cholewek. Czuła dotyk halki pani Lockley na mokrym czole i na włosach, lecz to sprawiło, że jej pocałunki były jeszcze żarliwsze. A teraz masz wyczyścić tę karczmę od strychu po piw nicę! I cały czas musisz trzymać nogi szeroko rozwarte! 141 Różyczka skinęła głową. Pani Lockley szła już w kierunku drzwi karczmy. Gdzież są moje pozostałe dzieciaczki? mruknęła ze złością pod nosem. Już dawno powinny wrócić z Zakładu Kar. Różyczka klęczała i przyglądała się postaci swej pani stojącej w drzwiach. Podziwiała wąską [ Pobierz całość w formacie PDF ] |