[ Pobierz całość w formacie PDF ]
transmiter. W porządku, Chewie powiedział do włochatej postaci siedzącej za sterami ,,Sokoła" spróbuj. Właśnie wtedy księżniczka przeszła obok, rzucając mu gniewne spojrzenie. Hań spojrzał na nią wyraznie z siebie zadowolony, podczas gdy podnośniki frachtowca zaczęły unosić się znad podłogi, po czym prawy wpadł w niekontrolowane drgania, częściowo odłamał się i wahadłowym ruchem opadł z powrotem z kłopotliwym hukiem. Odwrócił się od Lei, kątem oka dostrzegając jej twarz z uniesioną drwiąco brwią. Wyłącz to, Chewie mruknął do swego małego nadajnika. ,,Mściciel", jeden z klinowatych gwiezdnych nisz-czycieli armady Imperium, unosił się jak zmechanizowany anioł śmierci w morzu gwiazd na zewnątrz systemu Hoth. Kiedy kolosalny statek zaczął przybliżać się do lodowego świata, planeta stawała się coraz wyrazniej widoczna przez okna rozciągające się na sto lub więcej metrów na ogromnym mostku okrętu. Kapitan Needa, komandor załogi ,,Mściciela", patrzył przez główny ekran na planetę, kiedy podszedł do niego kontroler. Sir, rebeliancki statek wchodzi w nasz sektor. Dobrze odparł Needa z błyskiem w oku. Nasza pierwsza zdobycz tego dnia. Ich pierwszym celem będą generatory mocy powiedział generał Rieekan do księżniczki. Pierwszy transportowiec zbliża się do osłony powiedział jeden z kontrolerów, śledząc świecący punkt, który mógł być tylko gwiezdnym niszczycielem Imperium. Przygotować się do otwarcia osłony wydał komendę technik radarowy. Sekcja dział jonowych pełna gotowość powiedział inny kontroler. Olbrzymia metalowa kula na lodowej powierzchni Hoth obróciła się do właściwej pozycji i skierowała w górę wielkie działo. Ognia! wydał rozkaz generał Rieekan. Nagle dwa czerwone promienie niszczycielskiej e-nergii wystrzeliły w niebo. Promienie niemal natychmiast dogoniły pierwszy z pędzących rebelianckich statków transportowych i pomknęły bezpośrednim kursem na wielki gwiezdny niszczyciel. Podwójna czerwona błyskawica uderzyła w ogromny statek i rozsadziła jego pancerną wieżę dowodzenia. Eksplozje wywołane trafieniem zaczęły chybotać olbrzymią latającą fortecą, posyłając ją w niekontrolowany korkociąg. Gwiezdny niszczyciel runął w otwarty kosmos, a rebeliancki transportowiec z eskortą dwóch myśliwców umknął ku wolności. Luke Skywalker, przygotowując się do odlotu, wciągał na siebie strój na ciężkie warunki pogodowe i obserwował jak piloci, strzelcy i jednostki R2 spiesznie kończą pracę. Ruszył w kierunku czekających śmigaczy śnieżnych. Po drodze młody komandor zatrzymał się przy części rufowej ,,Sokoła Mil-lenium", gdzie Hań Solo i Chewbacca gorączkowo pracowali nad prawym podnośnikiem. Chewie zawołał dbaj o siebie. I pilnuj tego faceta, dobrze? Wookie szczeknął na pożegnanie, objął Luke'a o- gromnymi rękami, a potem wrócił do roboty nad podnośnikiem. Dwaj przyjaciele, Luke i Hań, stali patrząc na siebie, może po raz ostatni w życiu. Mam nadzieję, że pogodzisz się z Jabbą powiedział w końcu. Poślij ich do diabła, mały odpowiedział swobodnie Korelianin. Młody komandor zaczął się oddalać, a w głowie tłoczyły mu się wspomnienia wspólnych wyczynów z Hanem. Zatrzymał się, obejrzał na ,,Sokoła", i zobaczył, że przyjaciel wciąż za nim patrzy. Kiedy tak spoglądali na siebie, Chewie, który podniósł wzrok, zrozumiał, że życzą sobie wzajemnie wszystkiego najlepszego, gdziekolwiek zawiodą ich losy. System nagłośnienia przerwał rozmyślania; rebeliancki spiker ogłosił: Pierwszy transportowiec wydostał się. Zgromadzeni w hangarze zareagowali na to radosnym okrzykiem. Luke odwrócił się i pospieszył do swego śmigacza śnieżnego. Kiedy tam dotarł, Dack, jego młody strzelec, już stał na zewnątrz statku, czekając na niego. Jak się pan czuje, sir? zapytał z entuzjazmem. Jak nowonarodzony, Dack. A ty? Dack uśmiechnął się promiennie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |