[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Fortuno moja, Fortuno, coś dała
Siła mnie łaski i zawsześ mię znała,
Nie chciej zapomnieć i teraz mnie, ale
Pokaż swój statek w oczach ludzkich cale!
Niech cię odmienną i płochą nie zowia,
Ale stateczną panią i królową!"
To rzekszy strzelił, a strzała leciała
Nad celem górą i luboć nie dała
Czapce po barwie, jednak gdy swe szyki
Nad celem czyni, tę nad kopijniki
Dobrą być strzelcy sobie powiedają
I onej miejsce ku wygranej znają.
Trzeci Chudziński miłość w sobie budzi
I serce słowy takowemi łudzi:
 Serce! wiesz kogo z pojśrzod innych wiela
Doznałoś sobie zawsze przyjaciela?
Wiesz, kto cię cieszył? kto ognie miłości
W twojej zapalał głębokiej skrytości?
Jeśliż te ognie jeszcze nie ustają
I swój żarliwy w sobie polor mają,
Jeśli jest statek, jeżeli nie błądzi
Miłość w affektach,  O! ta, która rządzi
Strzałą miłości, gdy oto łuk złożę,
Niechaj mi Wenus ciągnąć dopomoże!"
Tak puścił strzałę. Lecz jakoś z cięciwy
Krzywo puszczona  swój bieg nieżyczliwy
118
Pohamowała nie dobiegszy celu,
Czym ludzi śmiechu nakarmiła wielu.
Czwarty Krzyszof Brant, posmuknąwszy sobie
Ręką a oczy wyciągnąwszy obie
Równo z cięciwą:  Tak mi więc mówili 
Rzecze  rodzicy, gdy mię urodzili:
 Celu na świecie nie masz pewniejszego
Nad śmierć, ta sama nie minie każdego.
Zrodziliśmy cię, żyj tedy cnotliwie,
Synu, abyś w cel ugodził szczęśliwie! 
Co jeśli dobrze rodzicy mówili,
Na tę ich prawdę  patrzcież, że w tej chwili
W cel zaraz trafię!"  To mówiąc wymierzy
W czapkę i prosto w nię grotem uderzy.
A wtym  dziwna rzecz!  cięciwa, co
[brzmiała,
Jeno co strzelił, zaraz się spadała
I róg z majdanu wyprysł głębokiego.
Hej! co za znak był z strzelania takiego!
Co to za wróżka? jaka prorokini
Twojego fatum? i co za bogini
Tej-ć nie przecięła, przezacny młodzianie?
Powiedz o swojem szczęściu jakie zdanie!
Aleć ja pono tchnę piersiami swemi
I wróżyć będą z Sybillami memi
Chociaż po czasie, co się z wami stało,
Zacni młodzieńcy! A naprzód z niemieckiej
Ziemie wróciwszy Samuel Gołecki
Do Europy kraju ojczystego 
Odnowił w sobie Marsa wrodzonego,
Gdyż na usługę Polszcze podburzony
Mężem się czując  został poślubiony
Samej Bellonie, tak iż wszytkie swoje
Siły i krwawe ofiarował znoje
Czasom wojennym, w których jak był stały
Albo co umiał, niechaj jego chwały
Bellona świadkiem będzie czasu swego
I męża powie ludziom serdecznego.
119
Dosyć mnie na tym, że to rokowała
Strzelającemu pod Roztokiem strzała.
Krotoszyński zaś, powodem Fortuny
Swojej przybywszy do dom z obcej strony,
Wstąpił na stopień już nie świecki, ale
Gdzie świeci Febus w słonecznym opale,
Górnego sięgnął Olimpu rękami.
Księdzem zostawszy usiadł nad księgami,
Aby snać zawsze swemi pacierzami
Wzgorę podlatał i błagał modłami
Ustawnie prosząc a Boga wielkiego
Piastując w ręku  wielbił imię Jego.
Dosyć zaprawdę Fortuna mu dała
I gorą jego prosto poszła strzała.
A z twojej wróżyć jako będę strzały,
Panie Chudziński? co za fata chciały,
%7łeś w cel nie trafił? Widzę, że w miłości,
W ktorej-eś ufał, nie masz stateczności.
Jakoż mi szepcąc Muzy zatykają
Twarz swoje, a śmiech w sobie utulają,
%7łe gdyś ty jechał w tę tu cudzą stronę,
Twą pannę inszy wziął sobie za żonę,
Onę, co tobie nieraz ślubowała,
%7łe nad cię męża inszego nie chciała
I na te słowa nieraz ręce swoje
Dała chcąc z tobą święte żyć pokoje.
Ty  stąd wróciwszy  mniemasz, że na gody
Trafisz, a z panną już inszy pan młody!
Już i wesele i cukry pożyli,
Tylko co jeden żal ci zostawili,
I toć to pewnie strzała znać dawała,
%7łe twoja miłość przed celem paść miała.
Brant zaś do domu będąc powrocony
Doznał łaskawszej nad sobą Junony,
Bo jeśli kogo w żenię oszukała,
Onemu jednak słowa dotrzymała
I poczciwą mu z Stolińskich matronę
Za dożywotnią poślubiła żonę.
120
Ale cóż potym, kiedy jakieś fata
Krótkie w małżeństwie zrządziły mu lata.
Tylko rok jeden  czego się żal, Boże!
%7łe więcej nie żył! Ale któż nie może
Teraz wywrożyć, że mu o tym brzmiała
Cięciwa, gdy się w Roztoku zerwała?
I on łuk, który spadał się w majdanie,
Jakoby mu rzekł, iż za rok ustanie
Twa siła, gdyż śmierć za swój cel ubity
Odda-ć, niebożę, raz za raz sowity!
Dotąd Sybille o tym powiadały,
Na co swojemi oczyma patrzały;
Teraz Pegasus, dawszy mi napoju
Słodkiego zażyć z wybitego zdroju,
Tknął mię kopytem , abym cisnął krzywe
Auki a pisał zawody pierzchliwe,
Jakim je kształtem tarn odprawowali
Młodzieńcy z sobą, gdy się ubiegali.
Pierwszy Brant osiadł bachmata płowego,
Kosa z przedziałem była u którego
Długa, sam zaś koń na obiedwie strony
Darski i w biegu bywał doświadczony.
Gołecki siedział na swym wołoszynie,
Który pilnował, gdzie tylko pan kinie,
Tam wszytek stanął, luboli małego
Pan zagrał tańca, luboli wielkiego 
Gotów był skakać. Potym Krotoszyński
Wsiadł na koń chyżo srokaty, mirzyński,
Który wrodzoną miał cnotę do tego,
Iż kiedyś ścigał Pegaza bystrego.
Chudziński także na swym donajczyku
Hasał i skakał w złocistym rządziku.
Koń jako panna  pryskając nozdrzami
Nie wiedział, stąpić kędy miał nogami.
I tak się wszyscy już uładowawszy
A na kres zdała gotowy spojrzawszy,
Do którego się z sobą ścigać mieli,
Rzędem pospołu w liniej stanęli.
121
Kto miał rątszego, jeden z drugiem łożył
A na plac kilka czerwonych położył.
Więc tedy hasło dawszy sobie słowem:
Nu, bracia, dalej!  dopier skoczą społem
Jak wicher lecąc. A zatym srokaty
Koń, który biegać zwykł dobrze przed laty,
Naprzód się wymknie  a tego się biodry
Niemniej donajczyk w swoim biegu szczodry
Zcigając trzyma. Po niem bachmat bieży,
Aż mu się grzywa z obydwu stron jeży
Zwiszcząc po wietrze. Wołoszyn folguje
Zrazu swym nogom i tyłu pilnuje,
Bo tak sam pan chciał. A tak gdy parują
A już pół kresu konie się być czują,
Bachmat  trzasnąwszy mocno swoją grzywą
I przeprysnąwszy skoczy nogą żywą
Naprzód przed wszytkich; a donajczyk znowu
Sili się przedeń jakoby z narowu
Swojej grzeczności  i on nie pośledni,
Lecz albo równy, albo chce być przedni.
Skąd ludzie wszyscy prawie rozumieli,
%7łe te dwa konie z sobą wespół mieli
Przypaść do kresu, ponieważ już dalej
Pospołu bieżąc z sobą przodkowali.
Ale Gołecki, ledwo stajow troje
Widząc do kresu, rozpuści też swoje
Cugle i krzyknie:  Dalej, koniu, dalej!
Dość-eśmy dotąd tyłu pilnowali!
Kresu nam trzeba! kresu, wołoszynie!"
A on, słuchając pana, głową kinie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.