[ Pobierz całość w formacie PDF ]
butach na wysokich obcasach. Szybko spuściła głowę, by Tyler nie zauważył rumieńca na jej twarzy. Nie dostrzegła więc, kiedy zza snopów siana wyskoczył Tony. - Huero! Ty przystanął i spod oka spojrzał na Kylie. - W języku ulicy to chyba znaczy biały. Tyler, proszę... - Chcę z panem porozmawiać - oświadczył Tony. Dzieliły go od nich jakieś trzy metry. - Nie powinien pan Amy tego wczoraj robić. Ty leciutko się poruszył, jakby szykował się do działania. Kylie zadrżała ze strachu. 50 RS - Zrobiłem w życiu wiele złego. Dobrze o tym wiem - mówił ostro Tony. - Może ma pan powody, by uważać, że nie jestem godzien nawet rozmawiać z pańską córką i może nawet ma pan rację. Ale nie powinien jej pan tak traktować. Nie w obecności jej przyjaciół. Tyler i Tony stali naprzeciwko siebie. Patrzyli sobie prosto w oczy. Pierwszy odezwał się Tyler. - Podejdz do mnie, Tony. Chłopak chwilę się wahał, potem skinął głową. Podszedł bliżej. Teraz dzieliło ich zaledwie pół metra. Stali tak i mierzyli się wzrokiem. Pierwszy skapitulował Tyler. - Chyba powinienem cię przeprosić - rzekł. Tony ze zdziwienia szeroko otworzył oczy. - Osądziłem cię, nic o tobie nie wiedząc. - Teraz spojrzał na Kylie. - Przekonano mnie, jak bardzo się myliłem. Przepraszam. A więc w trudnych sytuacjach Tyler potrafi być prawdziwym mężczyzną, pomyślała z czułością Kylie. Tony z wysiłkiem przełknął ślinę. - Jeszcze nigdy żaden huero nie powiedział do mnie przepraszam". Super facet z pana, jak Boga kocham. - Skoro nauczyłeś się już, że przepraszać jest dużo trudniej, niż walczyć, to przeszedłeś długą drogę - rzekł szczerze Tyler. - Te najważniejsze przeprosiny masz wciąż przed sobą - przypomniała mu Kylie. - Myślę o Amy. - Tak - westchnął Ty. - Jeśli, w ogóle zechce mnie słuchać. - Nie wiem - powiedział Tony. - Wyciągnął ją pan z imprezy jak małe dziecko. I to na oczach przyjaciół. - Nawet mi tego nie przypominaj - skrzywił się Tyler. - Ale musi pan spróbować. Niech pan pamięta, że ona teraz czuje się bardzo zraniona. Ośmieszył ją pan. - Może ci się to wyda dziwne, ale Tony wie wszystko na temat honoru - powiedziała cicho Kylie. - Kilku jego przyjaciół straciło życie, broniąc się przed ośmieszeniem. W gangach to bardzo ważna sprawa. 51 RS - Obrona honoru? - Chłopak z ulicy czasem ma tylko honor - stwierdził krótko Tony. - Oraz świadomość, że jeśli zginie, to chłopaki go pomszczą. Tony już dawno o tych rzeczach nie wspominał. Kylie była pewna, że ma je już za sobą. - A jeśli ktoś niewinny znajdzie się na linii strzału, to po prostu nie miał szczęścia - przypomniała mu delikatnie. Złość zniknęła z oczu Tony'ego. Widząc w nich teraz głęboki żal i smutek, Kylie pożałowała, że poruszyła ten temat. A kiedy spojrzała na Tylera, zrozumiała, że on też nieprędko zapomni ten ból, widoczny w oczach szesnastolatka. Kiedy zajeżdżali przed ładny, kryty dachówką dom, Kylie rozglądała się dokoła. Była to jedna ze starszych, ale dobrze utrzymanych dzielnic. Tyler wyłączył silnik, ale nie wysiadał. Patrzył na dom, jakby bał się wejść do środka.. - Z początku nie było zle - rzekł cicho. - Mama nam we wszystkim pomagała. Gdyby nie pozwoliła nam u siebie mieszkać, musiałbym zrezygnować ze szkoły. Rodzina Kim wyrzekła się jej, jak tylko okazało się, że jest w ciąży - mówił z goryczą. - Ja na niemowlakach zupełnie się nie znałem, więc kiedy Kim odeszła, potrzebowałem pomocy. A potem umarła mama. I od tej pory jesteśmy z Amy tylko we dwoje. - Tyler sięgnął po kluczyki i wyciągnął je ze stacyjki. - Starałem się, jak mogłem, ale może było to za mało. - Nie mów tak. Wszyscy rodzice mają jakieś problemy ze swoimi dziećmi. To nie twoja wina. - Mam nadzieję, że Amy to zrozumie. Kylie właściwie nie zdążyła rozejrzeć się po wnętrzu domu. Zauważyła tylko, że panuje w nim wyjątkowy porządek. Typowy dla mężczyzny, który nawet w weekendy wkłada klasyczne spodnie i koszulę. Musiała jednak przyznać, że Tylerowi Westowi w smokingu nikt nie dorówna. Po chwili stała już przed drzwiami do pokoju Amy i leciutko 52 RS pukała. Amy zareagowała dopiero na jej głos. - Kylie? - zdziwiła się. Uznając to za zaproszenie, Kylie weszła do środka. Amy leżała na wielkim łóżku z baldachimem. - Skąd się tu wzięłaś? - spytała, pociągając nosem. - Przyszłam, żeby pogadać z przyjaciółką, która, zdaje się, potrzebuje życzliwej duszy - odparła Kylie, siadając obok niej. - O, Kylie! - Dziewczynka zarzuciła jej ręce na szyję. - To było takie straszne! I Tony tam był. A tata potraktował mnie jak dziecko, które musi kłaść się wcześnie chodzić do łóżka. Czułam się taka upokorzona. Nienawidzę go! Kylie pozwoliła jej się wypłakać. Kołysała ją w ramionach i delikatnie gładziła po głowie. - Wiem, żabko. Dorastanie jest bardzo trudne, szczególnie gdy twoi rodzice nie mogą się z tym pogodzić. - Nienawidzę go - powtórzyła ze złością Amy. Mówiła tak głośno, że Tyler, czekający w salonie, musiał to słyszeć. - Wiem, że w tej chwili tak mówisz, bo jesteś urażona i [ Pobierz całość w formacie PDF ] |