[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przedziwna słabość. Nie potrafiła oderwać wzroku od pochylonego nad nią półnagiego mężczyzny. Tak bardzo pragnęła go dotknąć... Z determinacją odwróciła głowę. - Tisha... - Idz stąd i zostaw mnie samą. - Jej głos załamał się nagle. Roarke ujął ją pod brodę i odwrócił jej twarz ku sobie. - Czy już nie dość mnie upokorzyłeś? - spytała z trudem. On jednak wydawał się tego nie słyszeć. - Teraz już wiem - wyszeptał. - Jesteś czarownicą. - Jego dziwnie zamglone oczy były utkwione w jej drżących ustach. - Przestań! - Podniosła ręce, by go od siebie odepchnąć. Gdy tylko dotknęła jego torsu, zrozumiała, że przegrała. Jej ciało, jej zmysły - wszystko sprzysięgło się przeciw niej. Kiedy ich usta spotkały się, miała wrażenie, że w jednej chwili stanęła w płomieniach. Zamiast go od siebie odepchnąć, jak to było początkowo jej zamiarem, zachłannie przyciągnęła go do siebie. - Czarownica... - powtórzył niewyraznie Roarke, przesuwając gorącymi wargami po jej szyi. Tisha zapomniała o świecie zewnętrznym, ponieważ cały swój świat trzymała właśnie w ramionach... Jednak Roarke nagle się od niej odsunął, wstał błyskawicznie i podniósł Tishę z podłogi. Znów została w samej górze od piżamy, 104 R S lecz teraz żadne z nich nie zwracało na to uwagi. Przez długą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Trzymał ją na odległość wyciągniętych ramion, obawiała się więc, że ponownie nią wzgardził. Jednak wyraz jego twarzy świadczył o czymś przeciwnym. - Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, do czego potrafisz doprowadzić mężczyznę? - spytał zduszonym głosem, bezwiednie zaciskając palce na jej drżących ramionach. Nie była w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa, gdyż wciąż jeszcze nie mogła dojść do siebie. Wpatrywała się tylko w niego szeroko otwartymi oczami. Nie była pewna, lecz wydawało jej się, że Roarke stacza walkę wewnętrzną. - Wypij kakao i kładz się. - Leciutko dotknął dłonią jej nabrzmiałych ust, po czym odwrócił się zdecydowanie i wszedł na schody. Zanim wyszedł, zatrzymał się jeszcze na moment i spojrzał na nią przez ramię. - Gdy wyjdę, postaw krzesło pod drzwiami tak, żeby zablokować klamkę. Tu nie ma zamka, więc tylko w ten sposób możesz się zabezpieczyć. - Ufam ci - szepnęła. - To miło, ale w obecnej sytuacji ja sam sobie nie ufam. Zrób, co ci mówię. - Dobrze - skinęła głową, zdziwiona własną potulnością. - I nie musisz wkładać tych spodni. - Ogarnął ją chciwym spojrzeniem. - Już i tak wiem, jak bez nich wyglądasz. Dobranoc. - Zpij dobrze - powiedziała cicho. Nie chciała, żeby wychodził. Bała się, że zostanie. Co się z nią działo? 105 R S - Jest raczej bardziej prawdopodobne, że zwariuję w trakcie tej nocy. - Na jego twarzy pojawił się zrezygnowany uśmiech. - Nie zapomnij o krześle. - Nie zapomnę - obiecała. Ale gdy wyszedł, nie spełniła jego polecenia. Intuicja podpowiadała jej, że nie było takiej potrzeby. ROZDZIAA SIDMY Przekręciła się na brzuch i schowała głowę w poduszkę. Jeszcze trochę sobie poleży, tak jej dobrze... Przepełniało ją dziwne uczucie szczęścia, z którego przyczyn nie zdawała sobie sprawy, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Nieważne, czemu tak jest, ważne, że jest. Dlatego nie będzie jeszcze wstawać, tylko zostanie w łóżku i będzie się napawać tym miłym uczuciem. W pewnym momencie bezwiednie uniosła nieco powieki. Jej półprzytomne spojrzenie padło na ramię, obleczone w jedwabny materiał. Dziwne, nigdy nie miała wiśniowej piżamy... W następnej chwili wydarzenia ostatniego wieczoru stanęły jak żywe przed jej oczami i rozbudziła się natychmiast. Leżała w łóżku Roarke'a, był ranek. Za oknem świeciło słońce. Czy to stąd jej nieoczekiwany dobry humor? Czy też raczej dlatego, że od wczoraj wiedziała, że mężczyzna, który jej się podobał, też nie pozostawał obojętny na jej wdzięki? Tak, zdecydowanie to drugie. 106 R S A jeżeli zauroczenie, które ich dotknęło, było tylko chwilowe? Jeśli powstało jedynie pod wpływem wyjątkowo sprzyjających okoliczności? Ta myśl kazała jej jednak wstać i udać się do łazienki. Musi jak najszybciej zobaczyć Roarke'a i przekonać się, czy nadal na nią działa. I czy ona naprawdę działa na niego. Na szczęście jej ubranie już wyschło. Miała nieco kłopotu z rozczesaniem splątanych włosów, które strasznie się elektryzowały od grzebienia, nie dały się więc porządnie ułożyć ani związać apaszką, ponieważ ciągle się z nich zsuwała. Wreszcie Tisha znalazła w kieszeni dżinsów gumkę i związała włosy w koński ogon. Podśpiewując wesoło pod nosem, wyszła na korytarz. Cudowne uczucie euforii nie opuszczało jej ani na moment. Nagle ujrzała, że drzwi pracowni są uchylone, umilkła więc i ostrożnie zajrzała do środka. Roarke spał, opierając głowę na skrzyżowanych na rajzbrecie ramionach. Wydał jej się teraz bardziej atrakcyjny niż zazwyczaj. Było w nim coś takiego, że serce Tishy zalało nagłe wzruszenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |