[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może powinniśmy zrobić analizę zawartości tej kapsułki, zanim podejmiesz jakąś decyzję? - zasugerował Ethan. - W końcu nawet nie wiemy, co to jest. - Z jakiego powodu ktoś miałby wtykać taką kapsułkę w jabłko i podrzucać je koniowi wyścigowemu wartemu sto tysięcy dolarów? - spytał sarkastycznie Conn, z powrotem za wijając jabłka. Zdziwił się, że to takie trudne zajęcie, ale kiedy spojrzał w dół, zobaczył, że drżą mu ręce. - Nie wiem. Chyba że Toby Humphrey chciał w ten sposób podać Spadkowi jakieś lekarstwo - odparł z nadzieją w głosie Ethan. - Wczoraj odbyłem z nim długą rozmowę na temat stanu zdrowia Spadka. Koń nie bierze żadnych lekarstw - oświadczył Conn. - Zawartość tej kapsuły miała go zabić. HONOR, MIAOZ I... 115 - Kierownictwo... - Nie! - wykrzyknął gwałtownie Conn i natychmiast się opanował, bojąc się, że za chwilę oprócz rąk zadrży mu także głos. - Sam się tym zajmę. Wiedziałeś, że sam zechcę to zała twić, prawda? - zapytał, spoglądając na przyjaciela. -I dlatego najpierw powiedziałeś o tym mnie. Ethan ponuro kiwnął głową. - Kiedy strażnik wspomniał o tej kobiecie... - zaczął, nie kończąc zdania. - Wiedziałeś, do kogo pasuje ten opis. - Conn, to najbardziej parszywa historia, w jakiej kiedykol wiek uczestniczyłem. Co zrobiłeś tej dziewczynie, że posunęła się do czegoś takiego? Conn rzucił okiem na zawiniątko, które trzymał w dłoni. - Chyba ją rozzłościłem - odparł, odwracając się i idąc do samochodu. - Ale to nic w porównaniu z tym, co ona zrobiła mnie - dodał. To prawda, pomyślał, wskakując do samochodu i rzucając zawiniątko z jabłkami na podłogę. Prawdopodobnie nie powi nien w ogóle siadać za kierownicą, lecz raczej przeczekać i tro chę się uspokoić, zanim uda się na rozmowę z Honor. Ale z drugiej strony, gdyby miał choć odrobinę zdrowego rozsądku, nie znalazłby się w takiej sytuacji. Wszystko, czego nauczył się w ciągu wielu lat trudnej pracy za granicą, przesta wało być przydatne w obecności Honor Mayfield. Co, u diabła, stało się z jego zwykłym, rzeczowym podejściem do ludzi? Powinienem był się czegoś takiego spodziewać, pomyślał z obrzydzeniem, rzucając okiem na podejrzane zawiniątko. Ho- 116 HONOR, MIAOZ I... nor była córką człowieka, który zdradził i zabił swojego przyja ciela. Czy takie cechy się dziedziczy? Wielu ludzi w to wierzyło. Była wściekła, gdy poznała prawdę. Wiedział, że łatwo ulega silnym emocjom. Na pewno nie tylko w łóżku. Nie był w stanie logicznie rozumować, i to nie jedynie z po wodu kaca. Dopiero po przejechaniu całej drogi z wyścigów w Santa Anita do bloku Honor zorientował się, że jest blisko utraty panowania nad własną namiętnością. W żaden sposób nie potrafił się uspokoić. Nie całkiem rozumiał, co się z nim dzieje. Powinien od czuwać zimną wściekłość, tymczasem czuł coś, o co w ogóle siebie nie podejrzewał. Cierpiał, nie tylko fizycznie, lecz także psychicznie, co mu się nie zdarzyło od dnia, kiedy się dowiedział o śmierci Richarda Stonera. Zahamował gwałtownie przy krawężniku przed blokiem, bo jąc się, że za chwilę wybuchnie. Nigdy jeszcze nie miał proble mów z panowaniem nad sobą czy nad jakąś sytuacją. Jego praca wymagała kontroli nad sobą i nad wszystkim, co go otaczało. Przez całe lata uważał swoje zimne i bezwzględne podejście do życia za coś naturalnego i fakt, iż ta kobieta zepchnęła go z utar tego toru, napawał go ogromnym zdumieniem. Wbiegł na drugie piętro, przeskakując po dwa stopnie, i za trzymał się przed drzwiami mieszkania Honor. Odetchnął głębo ko kilka razy, usiłując bezskutecznie opanować gniew, i brutal nie walnął pięścią w drzwi. Po paru minutach walenia i indagowania sąsiadów doszedł do wniosku, że mu umknęła. - Niech pan posłucha - powiedział jakiś spocony facet, wra- HONOR, MIAOZ I... 117 cający z joggingu. - Dopiero co przechodziłem przez garaż. Jej samochodu nie ma. Pewnie wyjechała gdzieś na sobotę i nie dzielę - dodał, ocierając czoło i wyciągając z kieszeni klucz do własnego mieszkania. - Nie wie pan przypadkiem dokąd? Ostry ton Conna spowodował, że mężczyzna gwałtownie poderwał głowę. - Przykro mi bardzo, ale nie mam pojęcia - odparł szybko i równie prędko wszedł do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Wywieranie presji na sąsiadów Honor nie przyniesie żad nych rezultatów, pomyślał Conn. Chyba trzeba odszukać Adenę. Miał jej adres pośród sterty informacji na temat Honor, które zgromadził podczas ostatnich kilku miesięcy. Powrót do hotelu i szukanie w papierach musiało trochę potrwać, ale nie miał wyjścia. Kiedy wychodził już z pokoju z kartką papieru w ręce, przy pomniał sobie o aspirynie. Nie zaszkodziłoby zażyć ze dwie tabletki, pomyślał. Głowa nadal bolała go jak wszyscy diabli, ale żołądek trochę się uspokoił. Conn połknął prędko lekarstwo i dziesięć minut pózniej stukał do drzwi Adeny. Tym razem nie na próżno. -' Czego chcesz? - warknęła Adena. - Jest dopiero wpół do dziewiątej. W dodatku dzisiaj jest sobota. Jeśli przyszedłeś, żeby mnie pouczać w związku z Grangerem, możesz sobie darować. Ze złością spoglądała na gościa, przytrzymując poły czer- wonofioletowego szlafroka, który narzuciła na siebie, zanim 118 HONOR, MIAOZ I... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |