[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzekł. 126 Anula ous l a and c s Zewsząd rozległy się okrzyki radości. Wszyscy pospieszyli z gratulacjami. Maya usiłowała wstać z miejsca, co okazało się dość trudnym przedsięwzięciem. - Pozwól - rzekł usłużnie Creed, biorąc szklankę ponczu z jej ręki i pomagając jej się podnieść. - Dzięki - powiedziała nieco zadyszana. Objął ją w miejscu, gdzie dawniej miała talię. Wiadomość, że urodzi blizniaki, na początku wprawiła Elizę w panikę, ale teraz cieszyła się szczerze, przyjmując gratulacje od przyjaciół. Gdy gwar wreszcie ucichł, Nash spojrzał surowym okiem na Blake'a i Sashę, którzy siedzieli przy tuleni do siebie czule. - A więc - zaczął, podchodząc do nich. - Kiedy wy zamierzacie... kiedy wasza rodzina się powiększy? Sasha zaczerwieniła się po korzonki włosów a Blake potrząsnął głową i rzekł: - Nie popędzaj nas. Dopiero się pobraliśmy. - No bo... - Nash urwał, jakby mu zabrakło słów. - Już nad tym pracujemy - ciągnął Blake. - A poza tym zobacz, ile tu dzieci. Ile kobiet w ciąży. - Dzieci nigdy nie jest za dużo, a szczególnie gdy są to wnuki - oznajmił Nash tonem nieznoszącym sprzeciwu i szeroki uśmiech rozjaśnił mu twarz. 127 Anula ous l a and c s Poszczególni członkowie rodziny zasiedli na kanapie, krzesłach i fotelach i wtedy właśnie Maya po czuła ostry ból w krzyżu. Krzyknęła. Creed natychmiast znalazł się przy niej. - yle się czujesz? - zapytał z lękiem na twarzy. - Nie. Ale chyba... Kolejny atak bólu i wiedziała już, że nadeszła jej pora. Zciskając rękę Creeda, powiedziała: - Coś mi się wydaje, że niedługo powiększymy liczbę wnuków w rodzinie. Wszyscy zaczęli mówić jednocześnie i przepychać się ku Mai. Wtedy Creed wziął żonę na ręce i skierował się ku drzwiom. - Przestań, jestem ciężka. Sama wyjdę - protestowała. - Nic z tego. Zaniosę moją ciężarną żonę do samochodu i pojedziemy do szpitala, gdzie urodzisz dziecko. Nie sprzeciwiaj mi się. Zważywszy na nasilające się bóle, zaniechała protestów i uznała, że powinna jak najszybciej znalezć się w szpitalu. Tuż za nimi dom opuściła reszta rodziny. Wsiadali do swoich samochodów, dodając Mai odwagi i upychając własne pociechy na tylnych siedzeniach. Maya pomyślała z uśmiechem o tłumie gości w lokalnym szpitalu i poczuła sympatię do tych ludzi, którzy mają przecież własne problemy i zmartwienia, ale zawsze potrafią znalezć czas i serce dla rodziny. 128 Anula ous l a and c s - Jesteśmy z tobą, kochanie - powiedziała Patricia, pomagając Creedowi usadzić Mayę w samochodzie. - Nic się nie martw. Wszyscy cię kochamy. Pocałowała koniuszki swoich palców i dotknęła nimi ust Mai. Cofnęła się, żeby Creed mógł za mknąć drzwi. Oczy Mai napełniły się łzami. Westchnęła. - Kochanie... - zaczął Creed. Spojrzała na męża. Włączył silnik, ale nim uruchomił samochód, wziął ją za rękę. - Nie płacz. Ja też jestem zdenerwowany. Wszystko będzie dobrze, przekonasz się. - Na pewno - rzekła drżącym głosem i uśmiechnęła się. - Mamy poza tym solidne zaplecze - powiedział patrząc w lusterko wsteczne na jadące za nimi sznurem samochody Fortune'ów. Na szpitalnym podjezdzie Creed zatrzymał się i obrócił ku niej. - Dawno ci chyba nie mówiłem, że cię kocham - oznajmił. -I jestem bardzo szczęśliwy, że mam taką żonę. - Ja też cię kocham, ale nic już nie mów, bo kom pletnie się załamię. Pocałował ją i rzekł: - A teraz chodzmy do szpitala, bo coś mi się zdaje że mały prosi się już na ten świat. KONIEC 129 Anula ous l a and c s [ Pobierz całość w formacie PDF ] |