[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wstrzymała łzy. Kiedy Jake położył ręce na jej ramionach, żeby obrócić ją ku sobie, cofnęła się energicznie. - Proszę, nie - powiedziała. - Heather, kochanie, musisz mnie wysłuchać. - Nie musisz przepraszać ani niczego wyjaśniać. Jesteś dorosły. Możesz robić, co tylko zechcesz. - Ale i tak ci powiem - przerwał jej. - Przestań więc kłócić się ze mną i posłuchaj. Westchnęła ciężko, podeszła do krzesła i usiadła. - Miejmy to już za sobą. Mam jeszcze dużo do zrobienia. Przez kilka długich sekund patrzył na nią w milczeniu. - Co masz do zrobienia w środku nocy? - Muszę się spakować. Skrzyżował ramiona na piersi. - Wybierasz się dokądś? - Może to rzeczywiście dobra pora, żeby ci powiedzieć, że rezygnuję z pracy. - Musiała przerwać, zanim mogła mówić dalej. - Musisz poszukać kogoś innego do zarzą- dzania Hickory Hills i zajmowania się końmi. Spochmurniał. - Nie możesz tego zrobić. - Czyżby? Wstała. Lecz nim zdążyła zrobić krok, zastąpił jej drogę. - Nie pozwolę ci odejść. Nie chcę, żebyś odeszła. - Nie możesz mnie zatrzymać. - Usiadła ponownie. - Psiakrew, Heather, Hickory Hills to dom twój i Mandy. - Przysunął sobie drugie krzesło i usiadł naprzeciw niej. - Tu jest twoje miejsce. - Już nie. - Popatrzyła nań smutno. - Ty wracasz do swojego życia w Los Angeles, ja zostaję tutaj. Naprawdę uważasz, że chciałabym być tutaj, kiedy przyjedziesz z kolejną kobietą? Albo czekać tu i być dla ciebie rozrywką na krótką chwilę? Pokręcił głową. - Nic takiego się nie zdarzy. Zacisnął powieki. Jakby zbierał siły. Kiedy je w końcu uniósł, miał w oczach sza- loną determinację. - Gdybyś została trochę dłużej, zobaczyłabyś, jak odrzuciłem zaproszenie Camero- na do wyprawy po okolicznych barach. - Nie chciałeś przyłączyć się do swoich przyjaciół? - Ci ludzie nie wiedzą, jak być przyjaciółmi, kiedy życie może od tego zależeć. Są zbyt płytcy i samolubni. - Wyprostował się. - Pewnie nie uwierzysz i nie będę miał do ciebie żalu, ale mam dość takiego życia. Zmęczyło mnie latanie z baru do baru i przesia- dywanie w tłumie i hałasie. Teraz dopiero zdałem sobie z tego sprawę. - Bardzo trudno w to uwierzyć. Pochylił się i wziął ją za ręce. - Kochanie, nie zamierzam udawać, że byłem święty. Że po naszym spotkaniu w Los Angeles byłem aniołem. Ale mogę ci powiedzieć, że po twoim wyjeździe zrozumia- łem, że coś się we mnie zmieniło. Zacząłem pragnąć od życia czegoś więcej. - Chcesz mi powiedzieć, że z mojego powodu dokonałeś w samym sobie jakiegoś wielkiego odkrycia? - rzuciła kpiąco. Parsknął śmiechem. - Na to jestem trochę za głupi. - Spoważniał. Spuścił wzrok. Po chwili mówił dalej: - Niełatwo mi przyznać, że przez całe dorosłe życie bałem się zaryzykować serce, bałem się miłości. W głębi duszy wciąż lękałem się, że sprawię zawód kobiecie tak, jak mój oj- ciec mojej mamie. Wolałem uciekać od tego. Chodziłem do klubów, umawiałem się na randki z różnymi kobietami, żeby tylko nie związać się z żadną na dłużej. Czyżby chciał powiedzieć jej, że był niezdolny do miłości? Bez ostrzeżenia chwycił ją w objęcia i posadził sobie na kolanach. - Ale kiedy poznałem ciebie, wszystko się zmieniło. - W jaki sposób? - Cudownie było w jego ramionach, ale nie mogła pozwolić sobie nawet na chwilę słabości. Spróbowała wstać, ale on objął ją mocniej. - Nie mogłem zapomnieć twojego uśmiechu. Nie mogłem zapomnieć ciebie. - Wtu- lił policzek w jej włosy. - Często nie mogłem zasnąć. Leżałem w łóżku i żałowałem, że nie poznałem twojego nazwiska ani adresu. Że nie wiedziałem, jak skontaktować się z tobą. Nigdy przedtem nie zdarzyło mi się coś takiego. - Nigdy? - Nie mieściło się jej w głowie, że mógłby zapomnieć wszystkie kobiety, z którymi kiedykolwiek się związał, oprócz jej jednej. - To prawda, kochanie. - Pocałował ją w policzek. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem to jakiejś kobiecie, ale myślę, że pokochałem cię od pierwszego wejrzenia. Od chwili, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem cię na tamtej aukcji koni. Nadzieja rozlała się po jej duszy. Tak wielka, że nie potrafiła powstrzymać łez. - Kochasz mnie? - Z całego serca, Heather. - Ujął jej twarz w dłonie. - I jestem już zmęczony cią- głym uciekaniem, kochanie. Jeśli znajdziesz dość serca, żeby wybaczyć mi moją głupotę, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |