[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Randolphem Scottem. Marzyłem o tym, żeby mieszkać na ranczu i mieć dookoła siebie zwierzęta. Nawet chętnie kąpię Boba, kiedy jest brudny, albo Szczeniaka. - A jak szczeniak się nazywa? - spytała. - Szczeniak Wzięła go Lisa Monroe, jeszcze zanim wyszła za mojego szefa, i nazwała Szczeniak. Ale skoro suka mojego szefa nazywa się Bob, to już nikogo nic nie dziwi. - Jasne. - A ty lubisz zwierzęta? - Kocham, ale w tym bloku, gdzie mieszkam, nie mogę trzymać zwierząt. Kiedy mieszkałam w domu, miałam koty, psy, a nawet papugę. W pogoni za szczęściem 67 - Masz jakąś rodzinę? Pokręciła głową. - Nie, mój ojciec był ostatni z mojej rodziny. Zmarł kilka miesięcy temu. Mam wujów, ale nie jesteśmy zbyt blisko. - Kochałaś swoich rodziców? - Bardzo. - Uśmiechnęła się ciepło. - Mój ojciec pracował w banku. W weekendy jezdziliśmy razem na ryby. Mama prowadziła dom i nigdy nie chciała pracować zawodowo. Marzyła, żeby mieć dom pełen dzieci, ale ja byłam jedynym dzieckiem, jakie udało jej się mieć. Strasznie mnie rozpieszczała. Tata starał się zachować równowagę. - Upiła łyk kawy. - Bardzo mi ich brakuje. %7łałuję, że nie mam braci ani sióstr. - Spojrzała na niego. - A ty masz rodzeństwo? - Miałem siostrę - powiedział cicho. - Miałeś? Skinął potakująco. Bawił się swoją filiżanką. - Zmarła, kiedy miała siedem lat. Zawahała się. Wyglądał, jakby miał naprawdę złe wspomnienia. -Jak? Uśmiechnął się smutno. - Mój ojciec ją przejechał, cofając samochód, bo spieszył się na zebranie. Zmarszczyła się. - Biedny człowiek - Dlaczego tak powiedziałaś? - Mieliśmy sekcję zwłok małej dziewczynki jakieś dwa lata temu - zaczęła. - Ojciec wpadł w histerię. Powiedział, że spadł na nią telewizor. Wiesz, nie możemy nikomu wie- 68 Diana Palmer rzyć na słowo w takich przypadkach, więc robiliśmy eksperymenty, zrzuciliśmy taki sam telewizor na manekina, który został doszczętnie zniszczony. - Pokręciła głową. - Ten biedny człowiek zwariował, stracił wolę życia. Jego żona nie żyła i dziecko było dla niego wszystkim. Którejś nocy zamknął się w łazience ze strzelbą i pociągnął spust dużym palcem u nogi. Trudno spać po takiej sekcji. - Wzdrygnął się. - Przepraszam - powiedziała. - Znowu opowiadam o pracy. Wiem, że to okropne. Siedzimy tu sobie w miłej restauracji, zresztą niedawno oblałam przecież faceta herbatą za to samo... - Myślałem o tym ojcu - powiedział. - Miałem szesnaście lat, gdy to się wydarzyło. Oczywiście, że było mi żal, ale moje życie to był bejsbol, dziewczyny, gry wideo i hamburgery. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym, jak się czuł mój ojciec. Wydawało mi się, że powrócił do swego zwykłego życia. Mama^też. - Wiele osób może sprawiać wrażenie pogodzonych ze stratą. Ale tak nie jest. - Moja matka była... prawnikiem - powiedział po krótkim wahaniu, którego Alice nie zauważyła. - Zawsze była bardzo uważna. Odpowiednie przyjęcia, odpowiedni znajomi, elegancki dom, najlepsze meble... Przestała o to dbać, traciła panowanie nad sobą. - A ty tego nie skojarzyłeś? Skrzywił się. - Wtedy uciekłem z domu i zamieszkałem u tych ludzi. Byłem w ostatniej klasie liceum. Kiedy skończyłem szkołę, poszedłem do wojska na dwa lata. Po powrocie przyjechałem do domu, ale zostałem tylko parę tygodni. Rodzice byli dla mnie zupełnie obcy. Nie znałem ich już. W pogoni za szczęściem 69 - To smutne. Masz z nimi jakiś kontakt? Pokręcił głową. - Po prostu wyjechałem. Nawet mnie nie szukali. Odruchowo położyła rękę na jego dłoni. Spojrzał w jej oczy. -Nigdy nie przypuszczałem, że detektywi badający miejsca przestępstwa mają uczucia - zażartował. Uśmiechnęła się. - Jestem ostatnią nadzieją ofiar. Wykonuję moją pracę, żeby zabójcy nie umknęli sprawiedliwości. Ukrywam swoje uczucia, ale je mam. Boli mnie, kiedy kończy się życie. Każde życie, ale zwłaszcza dziecka. W jego oczach zabłysnął podziw. - Alice, jesteś jedyna w swoim rodzaju. - Mam nadzieję, bo gdyby istniała druga taka, mogłabym stracić pracę. Niewiele osób jest w stanie poświęcać pracy dwadzieścia cztery godziny na dobę. - Zawahała się i roześmiała. - No, nie zawsze. Czasami zaprosi mnie gdzieś jakiś przystojniak. - Dziękuję. - Zaśmiał się. - Naprawdę tak myślę. Nie umiem dobrze kłamać. Podszedł kelner, dolał im kawy i przyjął zamówienie na deser. Kiedy już go jedli, Alice powiedziała w zamyśleniu: - Zastanawia mnie to. - Co takiego? - spytał. - Samochód. Dlaczego ktoś skradłby samochód przyzwoitej, religijnej kobiecie i pózniej dał się zabić? - Nie wiedział, że zostanie zabity. Odkroiła widelczykiem kawałek sernika i przyglądała mu się przez chwilę. 70 Diana Palmer - A może był już kiedyś karany? A może ją poznał i chciał się zmienić, zacząć od nowa? Może miał coś na sumieniu i chciał się przyznać? - Podniosła wzrok. - A ktoś zainteresowany dowiedział się o tym i go powstrzymał? - Dużo tych może" - zauważył. -Tak. Wciąż nie wiemy, kto prowadził samochód, a stwierdzenie tej kobiety, że został skradziony, jest trochę niepewne. - Odłożyła widelczyk. - Muszę z nią porozmawiać. Ale nie wiem, jak się do tego zabrać. Słyszałam, że pracuje u niebezpiecznego polityka. Policja federalna się wycofała. Naraziłabym się, gdybym się teraz ja włączyła i zaczęła przesłuchiwać służbę senatora. - Może będę mógł ci jakoś pomóc. Trochę się obracałem w tym politycznym towarzystwie. - Znasz jakiegoś amerykańskiego senatora? Zacisnął usta. - Może znam kogoś, kto jest krewnym senatora - poprawił. - To by mi naprawdę pomogło, gdybym mogła do niej dotrzeć przed federalnymi. Może mnie powiedziałaby więcej niż jakimś ważnym facetom? - Daj mi czas do jutra. Coś wymyślę. - Jesteś słodki. - Ty też. Zarumieniła się. - Dziękuję. Wymienili długie, czułe spojrzenia. Serce Alice biło podwójnie szybko, gdy wychodzili z restauracji. W pogoni za szczęściem 71 - Bardzo mi było miło - powiedział Harley, odprowadzając ją pod drzwi motelu. - Mnie też. Zniechęcam większość mężczyzn. Pracuję z ludzmi, którzy nie oddychają. - To nie ma znaczenia - powiedział. Czuła napięcie i widziała je też w jego wysokim, muskularnym ciele. Przybliżył się o krok. Ona też. Nachylił się i delikatnie dotknął ustami jej warg. Nie zaprotestowała, więc objął ją i przyciągnął do siebie. Poczuł, że jej wargi zadrżały, nim odwzajemniły pocałunek. Jego ciało już się spięło z pożądania, ale było zbyt wcześnie na jakieś gorące sceny. Nie chciał jej popędzać. Była najbardziej fascynującą kobietą, jaką znał. Musi działać powoli. Odsunął się trochę, ale trzymał ręce na jej ramionach. - Może obejrzymy znów jakiś film w przyszłym tygodniu? -Cały film? - Co najmniej. - Zaśmiał się. - Chętnie. - Wypróbujemy inną restaurację. Będziemy testować różne, aż znajdziemy taką, która nam odpowiada. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |