[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chociaż może lepiej nie.
Zrobiła duży krok do tyłu i teraz była zgięta wpół. W tej pozycji jej
pośladki były wypięte, a dopasowana jak rękawiczka suknia jeszcze je
uwydatniała. Zaschło mu w ustach.
Wyprostowała się. W jej postawie, a nawet linii brwi widać było znie­
chęcenie. Ale było coś jeszcze. Śmiech. Cała ta sytuacja ogromnie ją ba­
wiła, gotów był się założyć o całą bibliotekę swojego ojca.
- Hm, czy mógłby mi pan to jakoś pokazać? - spytała szorstko.
O tak, mógłby. Nie byłoby to przyzwoite, ale miał wrażenie, że ona świa­
domie go prowokowała. W młodości bardzo lubił te gierki między męż­
czyznami i kobietami. Był w nich całkiem niezły.
- Więc?
- Będę musiał skorygować pani postawę - ostrzegł ją.
- Rozumiem.
- I stanąć bliżej.
Uśmiechnęła się pewna siebie.
- Jestem kobietą światową, sir Elliocie. Zapewniam pana, że nie uznam
pana bliskości za brak taktu.
- Oczywiście, że nie. Proszę wybaczyć, że zachowuję się tak niezręcz­
nie. Ale jestem tylko prostym, prowincjonalnym dżentelmenem - dodał
pokornie, aż spojrzała na niego ostro. - Czy mogłaby się pani odwrócić?
Posłuchała. Stanął za nią otaczając ją ramionami. I natychmiast zrozu­
miał swój błąd. Z chwilą gdy ją objął, całe jego ciało napięło się, a gdy się
lekko poruszyła, mimowolnie musnęła jego lędźwie. Napięcie stało się
bolesne. Zignorował je, zaciskając zęby. Z wysiłkiem poprawił chwyt, ale
przez to musiał się do niej przysunąć. Otoczył ją całą szerokością pleców,
pokrył ramionami.
Pokrył ją...
Urodził się i wychował na wsi, i te dwa proste słowa wywołały w jego
wyobraźni liczne obrazy samca i samicy, pierwotnej siły pokonującej
wszystkie inne instynkty. Rozpaczliwie próbował się opanować, ostudzić
zmysły.
Jednak ona... swoimi śmiałymi oczami i szerokimi, figlarnymi ustami
rozbudziła w nim namiętność. Mógł tylko mieć nadzieję, że warstwy jej
spódnicy nie pozwoliły, by wyczuła, jakie wywarła na nim wrażenie.
Jednocześnie nie potrafił się powstrzymać przed rozkoszowaniem się tą
sytuacją. Po chwili oporu poddał się, smakując każde wrażenie: ciepły,
79
kwiatowy zapach otulający jej skórę, dotyk jej łopatek na swojej piersi,
muśnięcia jedwabistych pasemek tycjanowskich włosów na ustach...
- Uwaga! - rozległ się krzyk.
Instynktownie uniósł ją w ramionach, przyciągnął do siebie i obrócił,
gdy kula do krokieta przeleciała obok jej stóp. Pomyślał, że nie chce już
jej wypuszczać. Chciał czuć jej napięte ciało, przyciśnięte do siebie.
Przez krótką chwilę trwała bez ruchu, a potem zaczęła się gwałtownie
szarpać, ze złością marszcząc brwi i próbując się uwolnić. Natychmiast
oprzytomniał, wyzywając się w myślach od łajdaków. Postawił ją na zie­
mi.
- Bardzo panią...
- Chciała mnie uderzyć! - wykrzyknęła lady Agatha zdumiona i zła.
Odwróciła się do niego, furkocząc spódnicą. - Sam pan widział, sir Ellio­
cie. Próbowała mnie uderzyć kulą!
Dwadzieścia metrów od nich stała Catherine z twarzą pełną skruchy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.