[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mimo ścian pomalowanych na jaskrawołososiowy kolor. Stało tam biurko z kompu- terem i drukarką, i mnóstwem pomieszanych papierów. Frannie powiedział, że już je wszystkie sprawdził, i poszliśmy do sąsiedniego pokoju. Nie wiem, ile Cadmus miał pieniędzy, ale na pewno nie zainwestował ich w wypo- sażenie domu. W sypialni stało tylko łóżko i nocny stolik, a na nim przenośny telefon i pornograficzne pismo dla homoseksualistów. Podniosłem je, rzuciłem okiem na jedną ze stron i odłożyłem na miejsce. Sypialnia kończyła się drewnianym tarasem, wychodzącym na schludny trawnik, gdzie stały tylko dwa biurowe krzesła i stół. Usiadłem sobie, a po chwili pojawił się McCabe w szarej czapce baseballowej z napisem Filson w rogu. 75 Superczapka, co? Uwielbiam Filsony. Myślisz, że Dave miałby coś przeciwko temu, żebym ją sobie wziął? Frannie, na miłość boską, nie rób tego! A czemu nie? Twojemu przyjacielowi już nie będzie potrzebna. Widzisz te czyta- dełka? Nie wiedziałem, że był pedziem. W szafie ma tyle ciuchów, że można by ustroić te wszystkie cioty z Village People. Znalazłeś coś? Nie, ale za bardzo nie szukałem. Dziwnie się tutaj czuję, zupełnie jakbym plądro- wał grobowiec. Mnie tam nie rusza. Kupa możliwości, stary. Jeszcze się porozglądam. I wrócił do środka. Siedziałem i patrzyłem sobie na samoloty startujące z położonego niedaleko lotniska Los Angeles. Dzień się kończył i niebo przybierało dziwny, choć typowy dla tego mia- sta kolor miedzi. W sąsiedztwie ktoś zaczął grać na organach i to nawet całkiem niezle. Czułem zapach pieczonej na grillu wołowiny, pomieszany z zapachem kwiatów i ben- zyny. Wyobraziłem sobie Davida Cadmusa, jak siedzi sobie tutaj w nocy, sam albo z ko- chankiem, zadowolony, że dzień już dobiegł końca. A potem podjechał do supermarke- tu, żeby kupić mleko, i bez żadnego powodu skończył z dziurami w piersi. Ty zasrany dyletancie! McCabe stał w drzwiach, patrząc na mnie z furią w oczach. Piszesz te wszystkie książki, w których pełno przestępstw, morderstw i chytrych zagadek. Ale jak jesteś tutaj i możesz wszystkiego wręcz dotknąć, to akurat nie chcesz się w nic mieszać, kurwa twoja mać! Wracaj do środka i pomóż mi przetrze- pać dom tego truposza. Dureń! Ta prawda mnie nie wyzwoliła, lecz naprawdę poderwałem się na nogi. Spędziliśmy tam prawie godzinę, przetrząsając wszystkie pokoje od podłogi do sufitu, otwierając szuflady, szperając w szafach... Papiery na biurku Davida były związane z jego pracą. Frannie usiadł do komputera i pootwierał wszystkie możliwe pliki. Niektóre były zabezpieczone hasłem, ale udało mu się odgadnąć większość z nich. Gdy skończyliśmy, chyba wiedzieliśmy o Cadmusie wszystko, czego się można było dowiedzieć w tym domu. Przesiadywał w miejscu o nazwie Szmaragdowe Miasto , pisał listy miłosne do faceta o imieniu Craig, a większość pieniędzy ulokował w Fidelity. Poza tym nic cieka- wego. A czego się spodziewałeś? Miałem nadzieję, że znajdę coś, co będzie go łączyć z tatusiem. No wiesz, jakieś ukryte fundusze. Jakiś miły i wstrętny drobiażdżek. Jeszcze sprawdzę tego Craiga, ale na pewno nic tam nie znajdę. Nie masz szczęścia, Fran. Tak samo jak on, kiedy szedł tam wtedy nocą. Ale to jest ironia losu, nie? Jak często się zdarza, że ojciec i syn giną od kuli? 76 Rozejrzeliśmy się raz jeszcze dookoła i podeszliśmy do drzwi. Frannie odwrócił się w progu. Piękny dom. Prosty, ze smakiem. Nic nie rozumiem. Idziemy. Otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Wyszedłszy na ganek, kopnąłem coś, co poleciało po czerwonych kamiennych płytkach, uderzyło w dużą donicę, odbiło się i wróciło niemal pod nasze nogi. Była to kaseta wideo. Ktoś przykleił do niej jaskra- wozieloną kartkę z napisem: CZEZ, SAM! Schyliłem się powoli i podniosłem ją. Frannie wyrwał mi ją z rąk. Skurwysyn! Bez słowa wrócił do domu. Poszedłem za nim, nie wiedząc, co o tym wszystkim my- śleć. Wszedł do salonu, włączył telewizor i odtwarzacz. Włożył kasetę, wcisnął Play i czekał z założonymi rękami. Sam stanąłem w drzwiach, gdyż nie byłem pewien, czy naprawdę chcę zobaczyć to, co za chwilę miało się pojawić na ekranie. I miałem rację. Zaczęło się od normalnej kaszy oraz czarno-białych linii. Reszta nie trwała nawet dwóch minut. Osoba kręcąca film siedziała w zaparkowanym samochodzie, z kamerą wycelowaną w okno. Po drugiej stronie ulicy widać było supermarket Vona. Jest wie- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |