[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspomnienie głosu Blackwooda. Nie pojawiły się konkretne słowa czy okoliczności, ale przelotna reminiscencja dzwięku wystarczyła, bym zwinęła
się na siedzeniu i, wsparłszy czoło na udzie Stefana, zaczęła płakać.
Stefan odsunął rękę, zaś drugą lekko gładził mnie po włosach.
- Już dobrze, Mercy - uspokajał. - Już tego nie zrobi. Już nie.
Teraz jesteś moja. Nie może zawładnąć twoim umysłem i zmusić cię do czegokolwiek.
- Możesz teraz czytać w moich myślach? - wymamrotałam w jego spodnie.
- Nie. - Zaśmiał się. - Tylko w momencie, kiedy pijesz. Nie posiadam takiego daru. Twoje tajemnice są bezpieczne.
Zmiech Stefana wyparł głos Blackwooda.
- Cieszę się, że nie pamiętam więcej z tamtych chwil -
oświadczyłam, unosząc twarz. Ale i tak wiedziałam, że pragnienie ujrzenia płonącego ciała Blackwooda nabrało teraz bardziej osobistego wymiaru
niż przedtem, kiedy chciałam odpłacić mu za to, co robił Amber.
- Jak się czujesz? - zapytał Stefan.
Przeanalizowałam swój stan.
- Genialnie. Biegiem mogłabym dotrzeć do Tri - Cities szybciej niż samochodem.
- Bez przesady. - Roześmiał się. - No, chyba że złapalibyśmy gumę.
Kiedy wstał, wyglądał lepiej niż... Niż zanim wylądował u mnie w salonie jako spalona mumia. Także się podniosłam, jednak natychmiast musiałam
usiąść.
- Zaburzenia równowagi - stwierdził. - To jak po sporej dawce alkoholu. Przejdzie, ale lepiej ja poprowadzę.
Powinnam czuć się paskudnie. Cienki głosik w głowię biadolił, że zanim związałam się tak permanentnie ze Stefanem, powinnam skonsultować
się z Alfą. A jednak miałam się świetnie, lepiej niż świetnie. I nie tylko ze względu na efekty wampirzej krwi. Powróciła świadomość, że mam
wszystko pod kontrolą - po raz pierwszy od napaści Tima. Co było dość absurdalne, zważywszy na okoliczności.
Jednak tym razem to ja sama podjęłam decyzję o poddaniu się władzy Stefana.
- Stefan?
- Hm?
- Ktoś ci powiedział o tym znaku na drzwiach mojego garażu? -
Ciągle zapominałam go o to zapytać, choć ostatnie wydarzenia raczej nie pozostawiały wątpliwości, że skrzyżowane piszczele to wiadomość od
Marsilii.
- Nie, nikt mi o tym nie mówił. Ale sam widziałem.
Snopy świateł reflektorów odbijały się w oczach Stefana. Jak flesze aparatów, tylko straszniej. Wywołało to mój uśmiech.
- To sprawka Marsilii?
- Prawie na pewno.
W zasadzie to wystarczało, jednak mieliśmy trochę czasu, a w głowie dzwięczały mi słowa Brana:  Najważniejsza jest wiedza, Mercy. Zbierz tyle
informacji, ile zdołasz".
- Co dokładnie oznacza?
- To piętno zdrajcy. Oznajmia, że jeden z naszych zdradził, a Marsilia i jej ludzie uprzedzają, że zareagują. To wypowiedzenie wojny.
Czyli nic, czego bym się nie spodziewała. - Jest w tym magia. Jak działa?
- Nie pozwala go zamalować. A jeśli taki znak pozostaje gdzieś długo, zaczyna przyciągać inne paskudne istoty, które nie mają nic wspólnego z
wampirami.
- Fantastycznie.
- Zawsze możesz wymienić drzwi.
- Jasne - burknęłam. Jakoś trudno mi było uwierzyć, że towarzystwo ubezpieczeniowe zapłaci za wymianę drzwi, kiedy wyjaśnię, że znaku nie da
się zamalować.
Jakiś czas jechaliśmy w milczeniu. Rozpamiętywałam ostatnie wydarzenia, zastanawiając się, czy czegoś nie przeoczyłam albo czy mogłam coś
zrobić inaczej.
- Stefan? Jakim cudem nie potrafiłam wyczuć Blackwooda po tym, jak mnie ukąsił? Dzisiaj owszem, byłam zdekoncentrowana, ale wczoraj, po tym
pierwszym ugryzieniu, zwróciłam na to szczególną uwagę.
- Spróbowawszy twojej krwi, dowiedział się, jaka jest istota twojej natury. - Stefan przeciągnął się, a wozem zakołysało odrobinę.
- Nie wiem, czy próbował cię przekonać, że jest człowiekiem, czy po prostu ma nawyk usuwania swojego zapachu. Na starym kontynencie żyły
istoty, nie tylko wilkołaki, zdolne wyśledzić nas po zapachu albo po innych śladach, włosach, ślinie, krwi. Niektóre stare wampiry nauczyły się
zawsze usuwać wszelkie ślady swojej bytności ze swoich siedzib i terenów łowieckich.
Prawie zapomniałam, że wampiry potrafią to robić.
Po wjezdzie na ruchliwsze ulice miasta otrzezwiła mnie zmiana w odgłosie zwalniającego silnika.
- Chcesz jechać do siebie czy do Adama? - zapytał Stefan.
Dobre pytanie. Mimo przekonania, że Adam zrozumie moją decyzję, nie spieszyło mi się do rozmowy z nim. Poza tym byłam zbyt zmęczona na
roztrząsanie kwestii, które chciałam w tym momencie od siebie odsunąć, oraz sposobów zgładzenia Blackwooda. Przed spotkaniem z Adamem
potrzebowałam porady Zee oraz porządnego snu.
- Do siebie.
Prawie zapadłam z powrotem w drzemkę, kiedy wóz gwałtownie zwolnił. Podniosłam głowę, od razu dostrzegając przyczynę. Na środku jezdni
stała jakaś postać. Patrzyła pod nogi, jakby czegoś szukała. Sprawiała wrażenie, jakby nas nie zauważyła.
- Znasz ją? - Pytanie Stefana miało sens, ponieważ znajdowaliśmy na mojej ulicy, kilka posesji od domu.
- Nie.
Przystanął kilkanaście metrów przed kobietą, która dopiero wtedy podniosła głowę. Warkot silnika ucichł. Stefan zerknął przez ramię i wysiadł.
Kłopoty.
Zrzuciłam ubranie, otworzyłam drzwiczki i przemieniłam się, wyskakując na drogę. Może kojot nie jest duży, ale ma kły i zaskakująco skuteczne
pazury. Wśliznęłam się pod vana i przeczołgałam do przodu, gdzie Stefan stał w swobodnej pozie, opierając się o zderzak.
Przy kobiecie pojawiły się nagle wampiry. Dwa z nich znałam z widzenia, ale nie z imion. Trzecim była Estelle.
Pierwotnie do chmary Marsilii należało pięć wampirów, które z czasem wypracowały swego rodzaju równowagę sił, pozwalającą im na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.