[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostanie jego żonÄ…, a na wiosnÄ™ Josie zostanie matkÄ…. Czyli jej przyszÅ‚ość jest wystarczajÄ…co jasna, to wystarczajÄ…ca porcja szczęścia, która wypeÅ‚ni caÅ‚Ä… tacÄ™ jej życia, wymiatajÄ…c mroczne porcje przeszÅ‚oÅ›ci. - Will? W areszcie jakby nagle zrobiÅ‚o siÄ™ ciemniej. A to dlatego, że okazaÅ‚a postać Burleya wypeÅ‚niÅ‚a caÅ‚e odrzwia, zasÅ‚aniajÄ…c dzienne Å›wiatÅ‚o. - PomyÅ›laÅ‚em sobie, że powineneÅ› o tym wiedzieć. JakieÅ› dziesięć minut temu dyliżans wjechaÅ‚ do miasta. PrzyjechaÅ‚ kaznodzieja i jeszcze kilku dżentelmenów. SprawdzÄ™ ich po poÅ‚udniu, jeÅ›li chcesz. A chyba chcesz, bo nie sÄ…dzÄ™, żebyÅ› po ceremonii Å›lubnej wracaÅ‚ do biura. Will spojrzaÅ‚ na zegar. Za dwadzieÅ›cia minut, tak jak to okreÅ›liÅ‚a Josie, uruchomi siÄ™ zapadnia i Will zapadnie w stan małżeÅ„ski. DwadzieÅ›cia dÅ‚ugich minut. - Zastanawiam siÄ™, Burley, czy w ogóle tutaj wrócÄ™· Wcale siÄ™ nie zastanawiaÅ‚. Już zdecydowaÅ‚. Will Curry nie byÅ‚ czÅ‚owiekiem, który ucieka od kÅ‚opotów, ale nie widziaÅ‚ sensu dalszego siedzenia w Agate, zamartwiania siÄ™ i wyÅ‚amywania palców. Czekania na chwilÄ™, kiedy przeszÅ‚ość dopadnie Josie Dove. Twarz zastÄ™pcy spochmurniaÅ‚a. - Chcesz wyjechać ze wzglÄ™du na swojÄ… żonÄ™, tak? - Częściowo ... - A. .. do diabÅ‚a, Will! Dlaczego? Tutejsi ludzie nie majÄ… nic przeciwko niej. Helen wyjechaÅ‚a, nie rozpuszcza już po mieÅ›cie tych wstrÄ™tnych plotek. Nikt, naprawdÄ™ nikt nie mówi nic przeciwko Josie. W hotelu zebraÅ‚ siÄ™ już tÅ‚um, wszyscy tylko "och" i "ach", rozpÅ‚ywajÄ… siÄ™ nad Josie. Bo trzeba przyznać, Will, że twoja narzeczona wyglÄ…da nadzwycza j nie. - To nie chodzi o to, Burley. Ja myÅ›lÄ™, że i dla Josie, i dla mnie byÅ‚oby dobrze zacząć nowe życie w jakimÅ› nowym miejscu. - Ej, Will! Burley oparÅ‚ swój byczy kark o framugÄ™ drzwi i chrzÄ…knÄ…Å‚ znaczÄ…co. - Nowe życie, powiadasz? A czy ty przypadkiem nie chcesz dać mi do zrozumienia, że potomek jest już w drodze? - Może i tak. .. - Aha. W takim razie zapewniam ciÄ™, że nie robi to żadnej różnicy. Mieszkasz w Agate nie od dziÅ› i zauważyÅ‚eÅ› na pewno, że wiÄ™kszość pierworodnych rodzi siÄ™ tu wyjÄ…tkowo wczeÅ›nie, po szeÅ›ciu, siedmiu miesiÄ…cach. Ale dzieciaki sÄ… zdrowe i dorodne. ZastÄ™pca zaczÄ…Å‚ sypać przykÅ‚adami jak z rÄ™kawa. Córeczka Beasleyów, bl~zniÄ™ta Carmichaelów, tak samo jego wÅ‚asna pociecha, Clarence. Ale Will go już nie sÅ‚uchaÅ‚. CoÅ› innego zajęło teraz Jego uwagÄ™· Te kroki. KtoÅ› szedÅ‚ po drewnianym chodniku. Powoli. I zatrzymaÅ‚ siÄ™ przed drzwiami aresztu. - Przepraszam pana. Szukam szeryfa. Potężna postać Burleya przesunęła siÄ™ na bok, wpuszczajÄ…c do Å›rodka dzienne Å›wiatÅ‚o i jakiegoÅ› mÅ‚odego, nieznajomego mężczyznÄ™. MiaÅ‚ na pewno nie wiÄ™cej niż dwadzieÅ›cia lat. Dobrze zbudowany chÅ‚opak o nastroszonych brÄ…zowych wÅ‚osach, opadajÄ…cych na czoÅ‚o i koÅ‚nierz kraciastej koszuli. Koszula nowiutka, miaÅ‚a jeszcze Å›lady fabrycznych zagnieceÅ„. Szelki czyÅ›ciusieÅ„kie, niebieskie farmerki sztywne, chyba dziÅ› wÅ‚ożone pierwszy raz. ChÅ‚opak wyszykowaÅ‚ siÄ™ jak w konkury, pomyÅ›laÅ‚ Will, nie odrywajÄ…c od obcego bacznego wzroku. Broni mÅ‚odzik chyba nie miaÅ‚, ale na jego twarzy widać byÅ‚o osobliwÄ… determinacjÄ™. A ten zÅ‚ożony kawaÅ‚ek gazety trzymaÅ‚ w wyciÄ…gniÄ™tym rÄ™ku jak broÅ„. Gazeta. Will miaÅ‚ wrażenie, jakby jego serce nagle przesunęło siÄ™ w jego piersi. - Szukam szeryfa - powtórzyÅ‚ chÅ‚opak. - Szeryfa Curry. Tego dnia Will nie naÅ‚ożyÅ‚ odznaki. Nie chciaÅ‚ dziurawić nowiutkiego surduta. Surduta, w którym nagle zrobiÅ‚o mu siÄ™ tak gorÄ…co, jakby miaÅ‚ na sobie barani kożuch. - Ja jestem Will Curry - powiedziaÅ‚ i odchyliÅ‚ siÄ™ nieco w swoim krzeÅ›le. - Czym mogÄ™ ci sÅ‚użyć, mÅ‚ody czÅ‚owieku? - Lepiej poÅ›piesz siÄ™, chÅ‚opcze - rzuciÅ‚ od drzwi Burley. - Za kilka minut szeryf... - W porzÄ…dku, Burley - uciÄ…Å‚ szeryf. - Idz już na drugÄ… stronÄ™ ulicy. Ja zaraz tam bÄ™dÄ™· ZastÄ™pca wyszedÅ‚. A Will, spoglÄ…dajÄ…c na zmiÄ™ty kawaÅ‚ek papieru w garÅ›ci chÅ‚opaka, powtórzyÅ‚ sobie w [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |