[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się w szkolnej auli, był wzruszający pokaz slajdów, który doprowadził wszystkich do łez. Dostrzegłam Callie na wielu zdjęciach roześmiana w tłumie dzieci, pozująca na boisku, obejmująca przyjaciółki. Z głośników płynęła muzyka, na ekranie migały slajdy, wspomnienia, które trzeba zachować, zanim umkną. Niektóre dzieci zaczęły szlochać i tulić się do siebie. Nasz ostatni dzień w gimnazjum. Ostatni raz w tym budynku. Nasze szafki, nasza stołówka! O mój Boże, będziemy tak strasznie tęsknić! Kupiłam jednakowe naszyjniki dla Dallas i Elli. Kosztowały więcej, niż normalnie byłabym skłonna wydać, ale nie żałowałam. Dallas mieszkała w ogromnej rezydencji z greckimi kolumnami, oddzielonej od ulicy szerokim trawnikiem porośniętym drzewami i wysokimi żółto-fioletowymi kwiatami, poprzecinanym kamiennymi ścieżkami. Nie znalazłyśmy miejsca na zatłoczonym, okrągłym parkingu na podjezdzie, choć była dopiero czwarta. Musiałyśmy zaparkować na trawniku graniczącym z posesją sąsiada. Z ogrodu za domem dobiegała muzyka. Callie pewnym krokiem podeszła do drewnianej bramy, ukwieconej pnączami róż i kapryfolium. Na jednym ze stołów piętrzyły się prezenty, kolaż ze zdjęć przedstawiał różne wcielenia Dallas. Dallas w stroju do jazdy konnej. Dallas na tle wieży Eiffla. Dallas obejmująca dwie najlepsze przyjaciółki. Callie położyła na stole prezent od nas i ruszyła w kierunku różanych krzewów, altanki i grilla. O tym przyjęciu plotkowano od miesięcy. Mama Dallas kupiła lampiony do rozświetlenia basenu. Zatrudniła kogoś do pomalowania kabiny plażowej i odświeżenia pomostu. Zamówiła maszynę do lodów (mimo protestów Dallas, która uważała, że lody są dla małych dzieci). Ojciec Dallas był znanym prezenterem radiowym. Dallas drażniła się z nami, sugerując, że pojawią się jakieś znane osoby, ale nie chciała powiedzieć kto. Nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w żadnym z przyjęć organizowanych przez Edittę. Callie zapewniała, że odświętny ubiór obowiązuje tylko dzieci, rodzice przychodzą w codziennych strojach. Wybrała dla mnie prostą czarną bluzkę i sandały na płaskiej podeszwie. Odetchnęłam z ulgą, rozejrzawszy się wokół miała rację. Dorośli mężczyzni przypominali niezgrabne niemowlęta w szortach odsłaniających grube łydki i jaskrawych opiętych na brzuchu koszulkach. Ich wystrojone córki rozmawiały ze sobą w małych grupkach, dumnie paradowały na obcasach i prezentowały złote kolczyki. Od czasu do czasu któraś zamierała w bezruchu, jakby z przerażenia na widok gigantycznych niemowląt, po chwili błyskał flesz telefonu komórkowego okazywało się, że pozuje do zdjęcia. Obserwowałam Callie ubraną w jaskrawoniebieską obcisłą sukienkę do kolan, obejmowała Ellę i Dallas. Poprosiła wcześniej panią Romero o białą różę z ogrodu, teraz zrozumiałam dlaczego. Trojaczki Syjamskie wyróżniały się na tle skomplikowanych fryzur ozdobionych diademami. Dallas włożyła sobie za ucho dorodną gardenię, Ella białą orchideę, a Callie wplotła w koronę z warkocza swoją białą różę. Dostrzegłam na tarasie mamę Dallas i skierowałam się w jej stronę. Editta energicznie machała rękami albo próbowała odpędzić osę, albo miała właśnie uderzenie gorąca. Nie przerwała, kiedy wchodziłam do niej po schodach, jej mina jasno świadczyła o irytacji. Editto zawołałam jakie piękne przyjęcie! Wyraz irytacji ustąpił miejsca pustce, a po chwili pojawił się wymuszony uśmiech. Ręce znieruchomiały. Witaj, kochana. Cieszę się, że znalazłaś czas i przyszłaś. Nachyliła się do imitacji pocałunku. Miała opaloną twarz o zmysłowym wyrazie, nieco tylko przypominała Zwinkę Piggy. W latach dziewięćdziesiątych (w innym życiu, jak mówiła) pracowała jako modelka reklamująca kostiumy kąpielowe. Nie mogłam sobie wyobrazić Editty jako roześmianej, baraszkującej w piasku młodej dziewczyny. Zapewne była jedną z tych melancholijnych modelek, które wsparte na skale w uwodzicielskiej pozie, spoglądały w obiektyw, wydymając pogardliwie usta. Dziś była matką trójki dzieci i nosiła się z godnością gwiazdy operowej. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |