[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miejscu.
Wizjer miał jeszcze inne zalety. Rog mógł zastosować wobec gościa procedurę
specjalną i wprowadzić go wprost do mnie, pozostawić nas sam na sam, a następ-
nie zatrzymać się w gabinecie Penny, napisać dla mnie notatkę i wyświetlić ją
przez wizjer. Były to króciutkie informacje w rodzaju:  Przyjmij go wylewnie
i nic nie obiecuj lub  On tylko chce, aby jego żona została przedstawiona na
113
dworze. Obiecaj mu i niech się wynosi , albo nawet  Ostrożnie z nim. Reprezen-
tuje grupę-huśtawkę i jest sprytniejszy, niż na to wygląda. Przekaż go mnie, a ja
już załatwię sprawę .
Nie wiem, kto naprawdę rządził. Prawdopodobnie seniorzy spośród zawodo-
wych polityków. Co rano na moim biurku czekał stos papierów do podpisu. Skła-
dałem na nich koślawy gryzmoł Bonforte a i Penny zabierała je natychmiast. Ni-
gdy nie miałem czasu ich przeczytać. Przerażała mnie sama wielkość machiny
imperialnej. Raz, kiedy miałem uczestniczyć w spotkaniu poza biurem, Penny za-
prowadziła mnie tam na skróty przez archiwum  ciągnące się w nieskończoność
kilometry półek wyposażonych w pudełka na mikrofilmy i pasy transmisyjne, że-
by urzędnik nie musiał tracić czasu na ich noszenie.
Penny jednak uspokoiła mnie, że to tylko jedno skrzydło. Rejestr dokumen-
tacji zajmował całą ogromną jaskinię wielkości sali zgromadzeń. Ucieszyłem się,
że rządzenie nie jest moim zawodem, a jedynie, rzec by można, przemijającym
hobby.
Spotkania z ludzmi stanowiły nieunikniony obowiązek, zazwyczaj kompletnie
bezsensowny, ponieważ decyzje podejmował Rog albo Bonforte za jego pośred-
nictwem. Moim jedynym prawdziwym zadaniem było wygłaszanie przemówień.
Rozpowszechniono dyskretnie pogłoskę, iż mój lekarz obawia się, że  infekcja
wirusowa poważnie nadwątliła mi serce i zaleca pozostanie w niskiej grawita-
cji Księżyca przez całą kampanię. Nie zaryzykowałbym wystąpienia w tej roli na
Ziemi, a tym bardziej na Wenus. Zgromadzone akta nie pomogłyby mi, gdybym
musiał zmieszać się z tłumem, nie wspominając już o nieznanych niebezpieczeń-
stwach, grożących ze strony bandziorów Aktywistów. %7ładne z nas nie miało na-
wet ochoty pomyśleć, co mógłbym wyśpiewać po podaniu do przedniego płata
mózgu najmniejszej dozy odpowiednich środków farmakologicznych.
Quiroga szalał po wszystkich ziemskich kontynentach, podstawiając na plat-
formach przed obliczem tłumów stereograficzne obrazy w miejsce własnej osoby.
To jednak nie martwiło specjalnie Roga Cliftona. Wzruszył ramionami i rzekł:
 Niech sobie gada. Nie ma już nowych wyborców, których można by skusić
publicznymi wystąpieniami na mityngach politycznych. To tylko męczy samego
mówcę, a na mityngi i tak przychodzą wyłącznie zwolennicy.
Miałem nadzieję, że wie, co mówi. Kampania była krótka, dzień rezygnacji
Quirogi od dnia ustalonego na datę wyborów dzieliło tylko sześć tygodni. Przema-
wiałem prawie codziennie, albo na ogólnej sieci wizyjnej, w czasie skrupulatnie
dzielonym z Partią Ludzkości, albo nagrywałem przemówienia wysyłane następ-
nie specjalnym wahadłowcem dla pewnej grupy osób. Mieliśmy określoną pro-
cedurę: przekazywano mi projekt, prawdopodobnie autorstwa Billa, choć nigdy
go nie widywałem, następnie ja przerabiałem mowę i Rog zabierał poprawioną
wersję. Z reguły wracała do mnie jako zatwierdzona, choć od czasu do czasu wi-
dywałem poprawki dokonywane pismem Bonforte a, ostatnio tak niewyraznym,
114
że prawie nieczytelnym.
Nigdy nie zmieniałem poprawionych fragmentów  w przeciwieństwie do
całej reszty. Kiedy się już wpadnie w trans, czasem okazuje się, że można wy-
razić pewną myśl w inny, bardziej ciekawy sposób. Wkrótce zorientowałem się
w naturze tej korekty  prawie zawsze dotyczyła ozdobników. Mów bez ogródek
 albo im się spodoba, albo niech się wypchają!
Po jakimś czasie poprawek było już znacznie mniej. Chyba zaczynałem chwy-
tać, o co chodzi.
Wciąż jeszcze nie poznałem go osobiście. Czułem, że nie dam rady  nosić je-
go twarzy , kiedy zobaczę go chorego. Nie ja jeden spośród najbliższych zostałem
odsunięty  Capek odradził widywanie go również Penny. . . dla jej własnego do-
bra. Wtedy jednak nie wiedziałem o tym. Widziałem tylko, że po przyjezdzie do
Nowej Batawii Penny stała się nerwowa, nieobecna i kapryśna. Miała kręgi pod
oczami jak miś panda. Nie mogłem tego nie zauważyć, choć przypisywałem je
napięciu kampanii połączonemu z obawą o zdrowie Bonforte a. Miałem rację je-
dynie częściowo. Capek zauważył to i podjął odpowiednie kroki, wprowadził ją
w lekki stan hipnozy i wypytał, a potem zabronił widywać się z Bonforte em do
momentu, aż skończę swoje zadanie i zniknę z pola widzenia.
Biedna dziewczyna odchodziła niemal od zmysłów, przesiadując u wezgłowia
chorego człowieka, którego kochała beznadziejną miłością  by za chwilę wró-
cić do pracy z człowiekiem wyglądającym i mówiącym dokładnie tak samo jak
tamten, tyle że w świetnej formie. Chyba już zaczynała mnie nienawidzić.
Dobry stary Doc Capek uciął problem przy samym korzeniu, przekazując
uspokajające sugestie hipnotyczne, a następnie utrzymując ją z dala od chore-
go. Oczywiście, mi wtedy nie wspomniano o tym ani słowem, to nie była moja
sprawa. Za to Penny wzięła się w garść i znów stała się niewiarygodnie uroczą
osobą.
Muszę przyznać, że miało to dla mnie ogromne znaczenie. Co tu dużo mówić,
gdyby nie ona, co najmniej dwa razy rzuciłbym wszystko i odszedł.
Istniał jeszcze jeden typ spotkań, w których musiałem uczestniczyć  spotka-
nia kierownictwa kampanii. Ponieważ Partia Ekspansjonistów była partią mniej-
szościową i stanowiła jedynie niewielką frakcję koalicji utrzymywanej w całości
wyłącznie dzięki osobowości i przywództwu Johna Josepha Bonforte a, musia-
łem zastępować go i nieustannie karmić słodkim syropem te rozkapryszone pri-
madonny. Przyuczono mnie do tego z bolesną wręcz troską o szczegóły, a Rog
towarzyszył mi zawsze, gotów podać pomocną dłoń, gdybym się zachwiał. Nie-
stety, w tym przypadku nie mogło być mowy o zastępstwie.
Około dwóch tygodni przed wyborami miało się odbyć spotkanie, na którym
przydzielano tzw. strefy bezpieczeństwa. Organizacja zawsze posiada trzydzie-
ści do czterdziestu okręgów, dzięki którym może wspomóc kogoś w osiągnięciu
stanowiska w gabinecie, lub dostarczyć sekretarza politycznego. Osoba taka jest
115
niezwykle cenna, jeśli ma pełne kwalifikacje, potrafi przemawiać i poruszać istot-
ne kwestie na forum zgromadzenia, ma też prawo uczestniczenia w różnych za-
mkniętych zebraniach i tak dalej. Czasami bywają to inne racje polityczne. Sam
Bonforte reprezentuje jeden z takich okręgów, co oszczędza mu konieczności pro-
wadzenia przedwczesnej kampanii. Clifton też ma podobne zaplecze, a mógłby
mieć i Dak, gdyby chciał. Ten jednak preferował poparcie swoich braci z gildii.
Rog wspomniał mi kiedyś, że gdybym miał ochotę pewnego dnia wystąpić pod [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.