[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rodzinę, nie mamy jednak na razie żadnej odpowiedzi.
Zawiadomić rodzinę? No tak. Ma przecież przy sobie portfel, który wykradł Pete, a w nim
dokumenty prawdziwej Lily LaMonte: jej prawo jazdy, dowód rejestracyjny, ubezpieczenie i karty
kredytowe.
Mimo silnego bólu głowy, Betty Rouches odzyskała w mgnieniu oka swe konfabulacyjne
zdolności.
 Bardzo się cieszę. Jadę właśnie do rodziny na święta i wolałabym, żeby się nie wystraszyli
taką wiadomością.
Tylko gdzie niby jest ta rodzina? I gdzie jest chłopiec?
 Czy jechała pani sama?
W jej zatartych wspomnieniach pojawił się mglisty obraz drzwi otwierających się po stronie
pasażera. Dziecko najprawdopodobniej uciekło.
 Tak  szepnęła.
 Samochód znajduje się na najbliższej stacji benzynowej, ale obawiam się, że wymaga
poważnego remontu  poinformował ją policjant.  Może nawet nadaje się do kasacji.
Betty poczuła, że pora się stąd wydostać. Spojrzała na lekarza.
 Poproszę brata, żeby tu wrócił po samochód. Czy mogę już iść?
 Owszem, chyba tak. Ale proszę uważać. I wybrać się do lekarza w przyszłym tygodniu.
Doktor uśmiechnął się krzepiąco i opuścił pokój.
 Musi pani podpisać protokół powypadkowy  powiedział policjant.  Czy ktoś po panią
przyjedzie?
 Owszem. Dziękuję. Zadzwonię do brata.
 Powodzenia. Mogło być znacznie gorzej. Przebita opona i samochód bez poduszki
powietrznej...  Policjant nie dokończył myśli.
Dziesięć minut pózniej Betty siedziała w taksówce zmierzającej ku najbliższej wypożyczalni
samochodów. Dwadzieścia minut pózniej jechała już w stronę Nowego Jorku. Miała zamiar
zawiezć chłopca do domu swego kuzyna Pete a w Sommerville, ale teraz nie było mowy, by tam
pojechała.
Dopiero za miastem zatrzymała się na stacji benzynowej, żeby zatelefonować. Teraz, gdy już
poczuła się trochę bezpieczniej, chciała wyładować całą złość na kuzynie, który namówił ją na ten
wariacki plan.
 Zero ryzyka  twierdził.  Taka okazja zdarza się raz w życiu.
Pete pracował w Best Choice Employment Agency w Darien. Twierdził, że jest stażystą, ale
Betty wiedziała, że czasem biega po mieście w charakterze gońca, a czasem kosi trawniki
w posiadłościach wynajmowanych przez agencję.
Pete, podobnie jak ona, miał trzydzieści dwa lata; przez całe dzieciństwo byli sąsiadami i razem
wpakowali się w niejedną kabałę. Do tej pory śmiali się na wspomnienie tego, jak podłożyli ogień
w szkole, zwalając winę na inne dzieci.
Mimo wszystko powinna przecież zauważyć, że Pete najwyrazniej jest nie w formie, skoro
proponuje taki idiotyczny plan.
 Słuchaj  przekonywał ją  dowiedziałem się w agencji wszystkiego o tych ludziach. Ten
facet, Richard Dalton, właśnie zdeponował czek na sześć milionów dolców, mówią, że to jego
bonus za przejście do innej firmy. A ja nawet pracowałem w domu, który zamierzają wynająć. Jakiś
inny prezesik mieszkał tam pół roku temu. No i znam Lily LaMonte. Pracowała już dla agencji i nie
ma nikogo innego, kto by się nadawał do tej pracy. Tamci potrzebują niani, która mówi płynnie po
francusku. Wiem przypadkiem, że ona się wybiera do Nowego Meksyku na święta. No więc po
prostu podasz się za nią. Jesteś do niej podobna, masz tyle samo lat i dobrze mówisz po francusku.
Gdy rodzice gdzieś wyjadą, zabierzesz dzieciaka do mojego domu w Sommerville. Ja się zajmę
okupem i całą resztą. Zrobimy wymianę. Podzielimy się milionem dolców.
 A jeśli zawiadomią policję?
 Nie zawiadomią, a jeśli nawet, to co z tego? Nikt nas nie zna. Kto by mnie podejrzewał? Nic
nie zrobimy dzieciakowi. No i ja będę mógł obserwować, co się dzieje. Mam się przecież zająć
odśnieżaniem tamtej posiadłości. A na pewno jeszcze spadnie śnieg. No więc się zorientuję, czy są
tam jakieś gliny. Zadzwonię do Daltona i każę mu zostawić pieniądze w skrzynce pocztowej, jeśli
chcą, by dziecko wróciło na święta. A jak zawiadomią gliny, to już więcej się nie odezwiemy.
 Skoro jednak dadzą znać glinom, co zrobimy z dzieciakiem?
 To samo, co zrobimy, jeśli dostaniemy pieniądze. Niezależnie od tego, co się stanie,
zostawisz go w kościele w Nowym Jorku. Ich modlitwy zostaną wysłuchane.
Cała historia przypominała, zdaniem Betty, tamto sławetne podłożenie ognia w szkole. Ani
Pete, ani ona nie zamierzali skrzywdzić dziecka. Tak samo jak wtedy wcale nie chcieli spalić
szkoły. Nigdy by tego nie zrobili.
W głosie Pete a słychać było zdenerwowanie, gdy podniósł słuchawkę.
 Powinnaś być w Sommerville od wielu godzin.
 Może bym była, gdybyś sprawdził opony tego beznadziejnego samochodu  burknęła Betty.
 O co ci chodzi?
Betty czuła, że mówi podniesionym głosem, opowiadając kuzynowi, co się zdarzyło.
Pete przerwał jej w pewnej chwili
 Zamknij się i słuchaj. Sprawa skończona. Zapomnij o forsie. %7ładnych kontaktów z tymi
ludzmi. Gdzie dzieciak?
 Nie wiem. Obudziłam się w szpitalu. Zdaje się, że chłopak zwiał, zanim zjawiły się gliny.
 Jeśli zacznie gadać, znajdą cię. Wiedzą, gdzie wynajęłaś samochód?
 Taksówkarz wie.
 Dobra. Zostaw auto i znikaj. Postaraj się zatrzeć ślady. Pamiętaj, nie ma żadnego powodu, by
nas podejrzewali o cokolwiek w związku ze zniknięciem dzieciaka.
 Jasne, że nie ma!  wykrzyknęła Betty ironicznie, rzucając słuchawkę.
 Sir, jak na razie nie ma żadnego meldunku o zaginięciu dziecka  poinformował Henry ego
policjant.  Ale zabiorę chłopca na główny komisariat, przyjdzie po niego ktoś z wydziału do spraw
rodzinnych, jeśli nikt się po niego nie zgłosi. Choć najprawdopodobniej jacyś zatroskani rodzice już
go szukają.
Wszyscy się zgromadzili w bibliotece w Drumdoe. Nad pokojem górowała wciąż
nieprzystrojona, lekko przekrzywiona choinka, której nikt nie tknął od chwili, gdy Sunday
zauważyła twarz Jacques a przyklejoną do szyby. Chłopiec zorientował się, że ktoś go spostrzegł,
i próbował uciec, ale Henry wybiegł z domu dość szybko, by go złapać. Gdy wszystkie łagodne
pytania pozostały bez odpowiedzi, Henry zadzwonił na policję, a Sunday rozpięła dziecku kurtkę
i rozebrała je. Delikatnie rozcierała zmarznięte paluszki chłopczyka, ani na chwilę nie przestając
mówić, w nadziei że zdoła zdobyć jego zaufanie, bo przerażenie czające się w niebieskozielonych
oczach łamało jej serce.
Policjant przykucnął naprzeciwko małego.
 Ma chyba pięć czy sześć lat, nie sądzicie państwo? Właśnie w tym wieku jest mój
siostrzeniec, zresztą przypomina go wzrostem.  Policjant uśmiechnął się do Jacques a.  Jestem
policjantem i pomogę ci znalezć mamę i tatę. Założę się, że już cię wszędzie szukają. Pojedziemy
samochodem tam, skąd będą mogli cię zabrać. Dobrze?
Położył rękę na ramieniu Jacques a i próbował przyciągnąć chłopca do siebie. Na twarzy
dziecka odmalowało się przerażenie i mały czym prędzej odwrócił się do Sunday, by chwycić ją
obiema rączkami za spódnicę, jakby błagał o opiekę.
 Jest śmiertelnie wystraszony  powiedziała Sunday. Uklękła obok roztrzęsionego chłopca
i objęła go ramieniem.
 Panie sierżancie, nie mógłby go pan tu zostawić? Jestem pewna, że wkrótce ktoś zadzwoni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.