[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdyby się dowiedziano, że wyszła na spotkanie z& z koleżanką, to miałaby nieprzyjemności od pani Pratt to znaczy od kucharki, proszę pana. Ale jestem pewna, że panu chętnie by wszystko opowiedziała. Więc czy mogę pójść do kuchni i z nią porozmawiać? Róża przeraziła się na samą tę myśl. O nie, proszę pana, broń Boże. A poza tym, Gladdie jest bardzo nerwowa. Po długich dyskusjach osiągnięto wreszcie porozumienie i umówiono potajemne spotkanie w ogrodzie. Tutaj Lawrence ujrzał nerwową Gladdie, która przypominała raczej wystraszonego królika aniżeli istotę ludzką. Dziesięć minut upłynęło na uspokajaniu dziewczyny, przy czym drżąca Gladys twierdziła, że nie może i nie powinna, że nie spodziewała się, żeby Róża ją zdradziła, ale w każdym razie nic myślała nic złego, daje na to słowo, a teraz będzie miała za swoje, jeżeli pani Pratt o wszystkim się dowie. Lawrence uspokajał, namawiał, perswadował i wreszcie Gladys dała się uprosić. Jeżeli pan jest pewien, że to dalej nie pójdzie& Oczywiście, że nie. I żeby nie użyto tego przeciwko mnie w sądzie! Nigdy. I nie powie pan mojej pani? Pod żadnym pozorem. Bo jeżeli to dojdzie do pani Pratt& Nic dojdzie, Gladys. Proszę mi powiedzieć. Jeżeli pan jest pewien, że dobrze robię& Absolutnie pewien. Będzie pani kiedyś zadowolona, że mnie uratowała od szubienicy. Gladys wydała okrzyk przerażenia. O, proszę pana, tego na pewno bym dla pana nie chciała! Więc ja słyszałam bardzo mało i to zupełnie przypadkowo& Rozumiem to doskonale. Ale pan pułkownik widocznie bardzo się gniewał. Po tylu latach tak mówił po tylu latach ośmielasz się tu przychodzić& To niesłychane& Nie słyszałam, co ta pani mówiła, ale po chwili pułkownik powiedział: Odmawiam, stanowczo odmawiam& Nie pamiętam wszystkiego dokładnie& w każdym razie zdawało się. że okropnie się kłócą, bo ona chce, żeby on coś zrobił, a on się nie zgadza. Pamiętani, że powiedział: To hańba, żeś tu przyjechała . I jeszcze: Nie zobaczysz jej zabraniam ci! , a wtedy nadstawiłam ucha, bo to tak wyglądało, jakby ta pani chciała coś opowiedzieć pani Protheroe, a pan pułkownik się tego bał. Więc pomyślałam sobie: Proszę, proszę, jaki jest surowy, a nie wiadomo, jak tam z nim jest naprawdę. Pomyśleć tylko! . Wszyscy mężczyzni są tacy sami! powiedziałam polem do mojego najdroższego. Ale on się ze mną nie zgodził. Spierał się ze mną, chociaż przyznał, że dziwi się panu pułkownikowi bo przecież pan pułkownik jest członkiem rady parafialnej i czyta w niedziele Ewangelię. Właśnie powiedziałam tacy są najgorsi . Bo tak zawsze mówiła moja matka. Gladdie umilkła, żeby zaczerpnąć tchu, a Lawrence spróbował taktownie powrócić do punktu wyjścia. Czy słyszała pani coś jeszcze? Trudno mi spamiętać dokładnie, proszę pana. Powtarzali mniej więcej to samo. Pan pułkownik powiedział parę razy: Nie wierzę w to . Tak po prostu: Niech sobie Haydock mówi, co chce, ja w to nie wierzę . Tak powiedział? Niech sobie Haydock mówi, co chce ? Tak, i powiedział jeszcze, że to intryga. Nie słyszała pani wcale, co mówiła ta pani? Dopiero na końcu. Widocznie wstała i podeszła bliżej okna. Wtedy usłyszałam. Aż mnie ciarki przeszły. Nigdy tego nie zapomnę. Jutro o tej porze być może nie będziesz już żył powiedziała. I to takim tonem. Jak tylko usłyszałam, co się stało, zaraz powiedziałam do Róży: No proszę . Tak powiedziałam. Lawrence był zaskoczony. Przede wszystkim zastanawiał się. w jakim stopniu można polegać na słowach Gladys. Podejrzewał, że po morderstwie musiała ona trochę upiększyć i przyozdobić swoje opowiadanie. Wątpił zwłaszcza w ścisłość ostatnich słów. Wydawało mu się bardzo prawdopodobne, że uwaga ta zrodziła się w pamięci Gladys dopiero po zabójstwie. Podziękował Gladys, wynagrodził ją odpowiednio, zapewnił, że pani Pratt o niczym się nie dowie i opuścił Stary Dwór, mając wiele [ Pobierz całość w formacie PDF ] |