[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ta rozmowa była dla Mickey trochę kłopotliwa, zainteresowała się zatem długim wnętrzem. Jedna ze ścian była z matowej cegły, pozostałe pokryte niewygładzonym stiukiem. Drewniane belki, butelki po winie i wiktoriańskie sztychy tworzyły szczególną atmosferę. Do tego dochodziły ciemnoniebieskie obrusy na stołach i biało-błękitna porcelana-; z kwiatowym wzorem. Mickey najbardziej jednak podobały się kwiaty: mieczyki, olbrzymie chryzantemy, róże i stokrotki, zanurzone razem w olbrzymich wazonach. Zaczęła słuchać Alice recytującej cicho menu tego wieczoru. - Zamówię zapiekany szpinak i kurę w sosie pomarańczowym - postanowiła. - Ja wezmę sałatę, a potem kurę - dodał Greg. Gdy Alice cichym krokiem udała się do kuchni, Greg przytrzymywał przez stół rękę Mickey. - Mam nadzieję, że nie sprawiam ci zawodu. Jedzenie prawdopodobnie jest tutaj lepsze, sądzę jednak, że miałabyś większą uciechę w jednym z tych modnych miejsc. Ufam, że nie czujesz się zawiedziona. Wzrok Grega powędrował do miejsca, gdzie opadał jej szal, odsłaniając zaokrąglone piersi. - Ale ja nie chcę, by wszyscy na ciebie patrzyli. Wiem, że to bardzo samolubne. Mickey ciepło się uśmiechnęła. - Jestem zadowolona. Podoba mi się tutaj. To przytulne miejsce. - Jej oczy zabłysły. - Do tego nie wiedziałabym, jak się zachować będąc w centrum uwagi. Czułabym się głupio. Greg potrząsnął głową. - Kobieta wyglądająca tak atrakcyjnie jak ty nie może czuć się głupio. Wiem, co mówię. RS 74 ROZDZIAA 10 Przypomniała sobie jego słowa w parę godzin pózniej, gdy stanęli pod jej drzwiami. Chciała, aby Greg wszedł do środka, aby znowu spędzili razem noc, ale nie wiedziała, jak mu to zasugerować. Wziął klucz, który przedtem mu wręczyła, i bez słowa otworzył drzwi. Mickey weszła, ale on nie poszedł jej śladem. - Nie kupiłem biletów do teatru - powiedział. - Myślałem, że będziesz chciała wcześniej się położyć. Powrotny lot będzie męczący. - Sądzę, że masz rację. - Oczyma szukała jego twarzy, ale on zdawał się unikać jej wzroku. - A zatem, jeśli nic więcej nie potrzebujesz... Nie skończył tego zdania, bo szybko podbiegła do niego, wprost w jego ramiona. " - Mickey, ja... - znowu nie pozwoliła mu skończyć, przyciskając usta do jego warg. Jego pocałunek był równie namiętny jak poprzednio. Poddała mu się całkowicie, przytulając się do niego całym ciałem. Czuła gładkość marynarki pod swymi dłońmi, a pod wpływem coraz bardziej żarliwego pocałunku jej palce głęboko wciskały się w jego ramiona. Wreszcie oderwał się od niej i dalej trzymając ją mocno, odsunął trochę od siebie. - Mickey, przecież nie musisz... - Ale ja tego chcę - powiedziała, nie mając zamiaru udawać obojetności. - Bardzo chcę. - I wciągnęła go do pokoju, zamykając za nim i drzwi. - To był dla ciebie bardzo aktywny, ciężki dzień - mówił. - A jutro czeka cię długi lot powrotny. Nie chcę wykorzystywać... W pokoju rozległ się śmiech Mickey. Nie mogła uwierzyć, że Greg. jej nie pragnie. Nie po tym, jak patrzył na nią przez cały wieczór. Nie po tym żarliwym pocałunku. - Jesteś bardzo wiktoriański - zażartowała, szczupłym palcem dotykając zarysu jego policzka i przesuwając go po jego wargach. - Niezupełnie jestem niewinną sierotką, a ty nie wyglądasz na nikczemnika z jakiegoś czarnego romansu. Podeszła do niego i zaczęła rozpinać mu marynarkę, a potem koszulę. Gładziła go po nagim ciele i kręconych czarnych włosach na piersi. - Mickey, ja... - Nie mógł powiedzieć nic więcej. RS 75 - To ta suknia - wyszeptała, ściągając jego marynarkę z ramion - sprawia, że pragnę skusić mężczyznę. Ciebie.' Przelotnie pocałowała go w szyję i rzuciła marynarkę na krzesło. Czarny szal już dawno spadł na podłogę i czuła, jak jej piersi prężą się pod jedwabiem sukni. - Zaczekaj. Chcę, aby to było doskonałe. - Energicznie pozbyła się sandałów i wdzięcznym ruchem ściągnęła w dół halkę, figi i rajstopy. Teraz miała na sobie tylko suknię. Jej jedwabistą miękkość czuła podniecająco na brzuchu i lędzwiach. Ponownie wcisnęła na nogi sandały, by sięgnąć wargami do jego ust. Greg stał w miejscu: Miał oszołomioną minę, jakby wahał się, czy ma w to wszystko uwierzyć. Gorącymi dłońmi głaskała jego tors; na chwilę zatrzymała się, by odwiązać krawat, i zrzuciła go na ziemię. Następnie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |