[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Właśnie.
- I kwiatek w doniczce, ale podsuszony. - Simon nie pytał o bukiet. - Róże od cie-
bie ocalały. Są przepiękne. Tak samo jak te, które dostałam wczoraj. Dziękuję.
Simon kiwnął głową na znak, że przyjmuje podziękowania.
- Czyli sama rzuciłaś tę robotę, tak?
- Tak - Chloe odparła z beztroskim uśmiechem i pociągnęła kolejny łyk z już pra-
wie pustej szklanki. - Koniec z Panną Nikt. Oświadczyłam panu Thompsonowi, że znu-
dziło mi się bycie na jego każde zawołanie. Dzisiaj tylko jeden z grafików na stałym eta-
cie mógł zostać po godzinach, mimo że zamówienie jest naprawdę ważne. Ale poczciwa
R
L
T
Chloe zrobi wszystko, co jej każą, prawda? - Urwała i pomachała Simonowi szklanką
przed nosem. Zadzwoniły kostki lodu. - Wszystko odbyło się tak, jak mówiłeś. On mnie
cały czas wykorzystywał.
%7łe też akurat dzisiaj musiała mnie posłuchać, pomyślał Simon. Cóż, będzie ją
wspierał. Chloe go potrzebuje. To dlatego jest tutaj. Szuka przysłowiowego ramienia, na
którym mogłaby się wesprzeć.
Simon przysunął się bliżej i objął Chloe. Nie był to gest mężczyzny, który chce się
z nią kochać, lecz mężczyzny, który ją kocha. I zawsze będzie kochać.
- Dasz sobie radę, zobaczysz.
- Oczywiście, że dam.
Chloe położyła głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Jest ogromne zapotrzebowanie na ludzi z twoim talentem i kwalifikacjami.
- Tak. Ogromne. Mimo kryzysu.
Energicznie kiwnęła głową. Jej cudownie pachnące włosy połaskotały go w nos.
- Mimo - przytaknął.
- Wierzysz we mnie, prawda?
Chloe odwróciła głowę i spojrzała na niego.
- Zawsze. - Zwilżyła wargi i utkwiła wzrok w jego ustach.
W jej oczach Simon dostrzegł błysk zmysłowego zainteresowania. Poczuł ogarnia-
jące go pożądanie zmieszane z paniką.
Wystarczyło tylko nieznacznie się obrócić i Chloe leżałaby na kanapie nakryta jego
ciałem. I wówczas mógłby zrealizować wszystkie swoje fantazje.
Usiadł prosto, zmuszając Chloe do tego samego.
- Chcesz napisać życiorys?
- Nie teraz.
- Rozumiem. Wciąż rozczulasz się nad sobą.
Simon doskonale znał wszystkie etapy, przez jakie przechodziła, kiedy życie rzu-
cało jej kłody pod nogi. Pierwszą reakcją było właśnie rozczulanie się nad sobą, a obja-
wiało się wzmożonym apetytem i oglądaniem wyciskaczy łez. Zaraz będzie się domagała
lodów i pilota do telewizora, pomyślał.
R
L
T
- To już za mną - oświadczyła. - I dlatego przyszłam do ciebie. - Minę miała bar-
dzo poważną. - Ale właśnie sobie uświadomiłam, że to nie był jedyny powód.
- Nie?
- Mogę na ciebie liczyć.
Simon odetchnął z ulgą.
- Zawsze.
- Powiedz... czy uważasz, że mogę się podobać?
Było to dziwne pytanie, lecz Simon nawet się nie zastanawiał nad odpowiedzią.
- Oczywiście, że tak.
- Ale nie jestem w twoim typie?
- Hm... - mruknął i ponownie pomyślał, że przydałaby mu się mapa drogowa,
wskazująca, w jakim kierunku sterować rozmową.
Następne pytanie Chloe było jak silny cios.
- Dlaczego mnie pocałowałeś?
- Nie powinienem.
Chloe wypiła ostatni łyk i odstawiła szklankę. Simon spodziewał się, że teraz
wstanie i wyjdzie. Miał tylko nadzieję, że nie zacznie płakać. Jej oczy jednak wcale nie
były wilgotne, kiedy pytała dalej:
- Dlaczego? Czyżbyś był mną zainteresowany?
- Jesteśmy przyjaciółmi. - Wstał.
- To nie jest odpowiedz.
Energicznym ruchem poderwała się z kanapy.
- Co w ciebie wstąpiło?
Simon roześmiał się z przymusem.
Chloe nie dawała za wygraną. Postukała go palcem wskazującym w pierś. W in-
nych okolicznościach podziwiałby jej upór i odwagę.
- Nie próbuj się wykręcić. Jeśli ktokolwiek ma prawo zadawać tego typu pytania,
to właśnie ja. Przez ostatnie kilka tygodni wysyłałeś bardzo sprzeczne sygnały.
Celny strzał.
R
L
T
- W porządku. W porządku. - Wziął głęboki oddech. - Tak, uważam, że jesteś
atrakcyjna.
- Czy to dla ciebie coś nowego? Tańcząc ze mną na ślubie twojego ojca, dałeś mi
to odczuć.
Na samo wspomnienie tamtego tańca Simon zbladł. Zaklął pod nosem, otarł twarz
dłonią. Nie, nie dlatego, że czuł się zażenowany, ale dlatego, że ogarnęło go takie samo
pożądanie jak wtedy. Po jego minie Chloe zorientowała się, że igra z ogniem. Nigdy nie
doświadczyła takiej burzy hormonów jak teraz.
Przed chwilą Simon spytał, co w nią wstąpiło. Sama nie była pewna, co. Wiedziała
jednak, że ma dość tego stanu rzeczy. Od tej chwili bierze ster w swoje ręce. Chce sama
kierować swoim życiem. Pierwszy krok już zrobiła, rzuciła pracę. Teraz kolej na następ-
ny.
- Mam do ciebie jeszcze inne pytanie, Simon.
Doszła do punktu, z którego nie było odwrotu. Jeśli zada to pytanie, nic już nie
będzie takie samo, zakładając, że odpowiedz Simona będzie szczera. Lecz nawet jeśli
skłamie, ich wzajemne stosunki się zmienią.
- Jak ci się wydaje, czy jeszcze kiedykolwiek pocałujesz mnie tak jak wtedy w
biurze? - Simon zmarszczył brwi. Zanim jednak zdążył się odezwać, Chloe ponownie
natarła. - Pytam, bo sprawiło mi to przyjemność. Ogromną. Dużo o tym myślałam. Dużo
o tobie myślałam. Jeszcze przed tym pocałunkiem byłam... ciekawa.
- Ciekawa? Czego?
Głos mu się załamał, co Chloe uznała za dobry znak.
- Ciebie. Zawsze podobały mi się twoje dłonie. Zastanawiałam się, jaki jest ich
dotyk. Na moim ciele. I nie mówię tylko o masażu stóp, chociaż ten, jaki mi zrobiłeś po
przyjęciu, był cudowny.
- Chloe...
- Wracając do pocałunku. Będzie powtórka?
Rękawica została rzucona. Podejmie ją?
- Nie.
R
L
T
Chloe była na granicy łez. Wiedziała jednak, że musi wytrzymać przynajmniej aż
dotrze do windy, i dopiero potem będzie mogła się rozkleić. Kiedy chciała go wyminąć,
Simon chwycił ją za ramiona.
- Pocałuję cię inaczej.
To, czego doświadczyła tamtego dnia w biurze, było niczym w porównaniu z tym
pocałunkiem. Usta Simona były gorące i natarczywe. Dłonie, które tak wychwalała, za-
cisnęły się na jej włosach. Simon przechylił jej głowę i wargami pieścił jej szyję.
- Uwielbiam twoją skórę - szepnął.
- Uwielbiam twoje usta.
Wargi Simona znowu spotkały się z jej wargami, a dłonie znalazły guziki bluzki i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.