[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lekcji historii. Nacisnęłam wyłącznik i stanęłam przed nią.
- Oomark jest przekonany, że w jakiś sposób zrobiłaś krzywdę poohkiemu jego
przyjaciela.
Przyszłam zdecydowana na zadawanie wnikliwych pytań i uzyskanie jasnych
odpowiedzi.
Spojrzała na mnie bezmyślnie, jak gdyby całkowicie zaskoczona lub przestraszona.
- Jakże mogłabym to zrobić, Kildo? Nigdy nawet nie widziałam żadnego poohka. I
przecież cały dzień byłam z tobą.
- Oomark wciąż mówi o jakiejś kobiecie, za której czyny ty jesteś odpowiedzialna& -
nie ustępowałam, zdecydowana, że tym razem nie pozwolę się zbyć.
- Oomark to jeszcze dziecko - odpowiedziała. - Zdarzało się, że go straszyłam, kiedy
zle się zachowywał. Mówiłam mu, że Zielona Pani przyjdzie po niego i że zrobi wszystko, co
jej każę. Teraz myśli, że Zielona Pani naprawdę istnieje i&
- I ty dalej igrasz jego lękami, by go sobie podporządkować?
- Cóż& czasami&
Dość prawdopodobne wyjaśnienie, pozornie tłumaczące wszystkie okoliczności.
Gdybym nie zobaczyła i nie podsłuchała tego wszystkiego, co wzbudziło moje podejrzenia,
pewnie bym jej uwierzyła. Co teraz robić - czy powinnam udać, że przyjmuję jej wyjaśnienia
i czekać, aż się ostatecznie zdradzi? Czy też powinnam od razu zadzwonić do parapsychologa
i umówić się na spotkanie?
- Nie robiłabym tego na twoim miejscu.
Patrzyła mi prosto w oczy, kiedy to mówiła. Na jej ustach igrał cień nieprzyjemnego
uśmiechu.
- Ale rozumiesz, Bartare, ja nie jestem małym chłopcem, którego możesz przestraszyć
swoimi opowieściami. Nie wierzę w twoją Zieloną Panią i Oomark też już nie będzie wierzył.
Nie ulega wątpliwości, że oboje potrzebujecie pomocy, której ja sama nie potrafię wam
udzielić.
Uśmiechnęła się szerzej.
- Więc spróbuj i przekonaj się. - Zabrzmiał w tym triumf, zupełnie niepodobny do
dziecięcych emocji. - Po prostu spróbuj i przekonaj się!
Ku mojej zgrozie przekonałam się, że miała rację. Choć starałam się ze wszystkich sił,
nie mogłam dotrzeć do komunikatora, żeby zadzwonić do komendanta Piscova i poprosić go
o pomoc, której tak bardzo potrzebowaliśmy. Naprawdę przestraszona tym niepowodzeniem
wróciłam do Bartare; znowu słuchała lekcji jak pilna uczennica.
- Widzisz& - Spojrzała na mnie, gdy weszłam. - Powiedziałam ci, że Ona na to nie
pozwoli.
Usiadłam na krześle naprzeciwko mojej tajemniczej podopiecznej.
- Mam nadzieję, że powiesz mi, kim naprawdę jest Ona& Czy to twoja matka?
Tym nieprawdopodobnym przypuszczeniem chciałam zaskoczyć Bartare, żeby
uzyskać jakąś odpowiedz. Rezultat przekroczył moje oczekiwania.
Bartare poderwała się z miejsca i pochyliła nade mną. Na jej twarzy malowały się
uczucia, których nie potrafiłam zidentyfikować.
- Skąd& - Potem opanowała się. Przechyliła nieco głowę, przyjmując postawę
człowieka pilnie przysłuchującego się czemuś.
Ja również spojrzałam w tamtym kierunku, lecz nie było tam niczego& ani nikogo.
- Kim jest Ona? - zapytałam ponownie.
Wówczas odpowiedziała mi zuchwale:
- To moja sprawa, i lepiej, żebyś tego nie wiedziała, Kildo. Naprawdę lepiej. Lubię
cię& odrobinę. Lecz jeśli będziesz sprawiała kłopoty, sama w nie wpadniesz. Nie martw się
Oomarkiem. Możesz mu powiedzieć, że Griffy emu nic nie będzie - o ile Oomark zrobi to, co
powinien. Tobie też nic się nie stanie, pod tym samym warunkiem. Udamy się do doliny. To
ważne.
Powiedziawszy to wyszła, a ja siedziałam dalej, jak przykuta, na krześle.
Moją pierwszą reakcją był gniew. Na szczęście przeszkolenie, jakie przeszłam w
internacie, pomogło mi spojrzeć prawdzie w oczy. Moja pewność siebie i miłość własna
zostały zranione. Wyglądało na to, że Bartare posiada jakąś moc, niewątpliwie należącą do
kategorii zjawisk właściwych postrzeganiu pozazmysłowemu, dzięki której uniemożliwiła mi
wezwanie pomocy. W tej sytuacji praktycznie pozostawałam bezbronna. I kiedy ta bezlitosna
prawda dotarła do mnie, przestraszyłam się niemal tak samo jak wówczas, kiedy zobaczyłam
tamtą zjawę w lustrze. Teraz przynajmniej nie miałam wątpliwości, że była ona dziełem
Bartare, i że w jej zamyśle miała to być albo grozba, albo ostrzeżenie. Czy Guska Zobak
zdawała sobie sprawę z tego, czym obdarowała świat w osobie swej córki?
I czy jej obecne otępienie nie brało się z chęci zamknięcia oczu przed faktem, kim
naprawdę jest Bartare? Została przecież pozbawiona oparcia, jakie miała w mężu. A może jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.