[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szukał kępek sierści. - Wszystko w porządku? I owszem, udało mi się zmienić temat, ale tylko na chwilę. - Jasne. Czemu miałoby nie być? Uniósł brew. - Jeszcze żadna dziewczyna nie przeszła pierwszej przemiany bez niczyjej pomocy, w każdym razie zródła nie mówią nic na ten temat. Starsi na pewno będą chcieli z tobą porozmawiać. Super. Tylko tego było mi trzeba. - Nigdzie się nie wybieram - odpowiedziałam swobodnie, choć wcale się tak nie czułam. Postanowiłam jeszcze raz spróbować zakończyć temat. - Już po akcji. - Rzuciłam plecak na łóżko i wskazałam palcem na nich. - Po waszej również. Kayla wzięła mnie pod rękę, jak ktoś przymierzający się do przekazania złych wieści i podejrzewający, że odbiorca będzie potrzebował pomocy, żeby utrzymać się na nogach. - Kiedy widziałaś się z Connorem, to czy mówił ci o Lindsey i Rafie? - Tak. - Niezła niespodzianka, co? - Nie taka znowu duża. - Kayla i Lindsey były ze sobą blisko. Lubiłam Kaylę, ale nie czułam z nią siostrzanej więzi ani nic w tym stylu. Zastanawiałam się, czy miało to jakiś związek z moimi genami. - Zeszłego lata, kiedy poznałaś Lindsey, od razu między wami zaskoczyło, prawda? Kayla została adoptowana przez Statycznych i wychowywała się nieświadoma istnienia Zmiennokształtnych. W zeszłe wakacje wróciła po latach do lasu - naszego lasu - gdzie zostali zabici jej biologiczni rodzice. - Owszem. Od pierwszej chwili coś mnie do niej ciągnęło. To było trochę dziwne, ale jednocześnie bardzo miłe. - Uśmiechnęła się do Lucasa i zarumieniła się. - Ale muszę przyznać, że to co czułam do Lucasa, było przerażające. - Dlaczego? - Jakbym oberwała kijem bejsbolowym. Bez przerwy o nim myślałam. A nie wiedziałam, czy on mnie w ogóle lubił. - Jak mógłbym cię nie lubić? - zapytał, obejmując ją w pasie i przyciągając do swojego boku. Był w niej szaleńczo zakochany, miał to wymalowane na twarzy. Zdałam sobie sprawę, że jedynie moja obecność powstrzymywała ich przed rzuceniem się na siebie. Poczułam się niezręcznie. - Słuchajcie, miło się rozmawia i w ogóle, ale jestem zmęczona i brudna - odparłam. - Idę pod prysznic, a potem do łóżka. Nie roznieście pokoju, kiedy mnie nie będzie. Lucas wyszczerzył się w uśmiechu. Zawsze był taki mroczny i tajemniczy, że teraz trochę dziwnie było widzieć jego łagodniejsze, wesołe oblicze. Mimo całej masy problemów, jakie mieliśmy, Kayla potrafiła sprawić, że się uśmiechał. - Zaczekam na ciebie - powiedziała do mnie Kayla. - Pogadamy sobie jeszcze. - Nie ma takiej potrzeby. Spojrzała na mnie dziwnie. Zwykle nie byłam aż tak aspołeczna, ale z drugiej strony, nie byłam też typem psiapsiółki. - Po prostu jestem potwornie zmęczona - odpowiedziałam na pytanie wymalowane na jej twarzy. Chcąc uniknąć dalszych wyjaśnień i ewentualnych podejrzeń, weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam tak samo. Wiedziałam, że tak będzie, lecz i tak poczułam się zawiedziona. Ale na razie, udało mi się wywieść w pole troje Zmiennokształtnych. Skoro mogłam nabrać tych, z którymi pracowałam i widywałam się każdego dnia, mogłam nabrać każdego. Może nawet samą siebie. Następnego ranka z głową ukrytą pod poduszką wymamrotałam, że muszę jeszcze dospać, kiedy Kayla i Lindsey się ubierały. Wyszły beze mnie. Nie chciałam żadnych badawczych spojrzeń ani dalszych pytań. Kiedy zeszłam na śniadanie, w jadalni nie było tłoczno. Sala była wystarczająco duża, żeby pomieścić wszystkie rodziny, gdy zjeżdżaliśmy się tutaj na doroczne uroczystości. Teraz, oprócz Starszych, w Wilczym Szańcu byli tylko Strażnicy Nocy i kilku nowicjuszy. Zobaczyłam Kaylę i Lucasa. Siedzieli przy stole. Kayla mnie zauważyła, uśmiechnęła się i wskazała puste krzesło obok siebie. Pokręciłam głową. Lindsey i Rafe też siedzieli sami przy stole, ale byli tak sobą pochłonięci, że nie zwracali uwagi na nikogo innego. Ach, świeżo odkryta miłość. Mieli do nadrobienia wiele straconego czasu. Pozostali Strażnicy Nocy - zarówno ci, którzy pierwszą przemianę mieli już za sobą, jak i nowicjusze, którzy ciągle czekali na swoją magiczną noc - byli rozproszeni po całej jadalni. Uśmiechali się do mnie i pokazywali uniesione kciuki. Dałam radę. Przeżyłam. Brawo dla mnie. Podeszłam do szwedzkiego stołu. Nałożyłam sobie na talerz jajecznicę, bekon i tosta. A potem usiadłam do stołu. Sama. Nie miałam ochoty odpowiadać na pytania dotyczące przebiegu mojej przemiany. Szkoda, że nie rozesłałam jakiegoś zbiorczego e - maila z prośbą o pozostawienie mnie w spokoju. Nagle przy moim stoliku wyrosła trójka nowicjuszy. Mia i Jocelyn miały szesnaście lat, Samuel siedemnaście. Chłopcy przechodzili pierwszą przemianę dopiero w wieku osiemnastu lat. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |