[ Pobierz całość w formacie PDF ]

betonowy słupek w ogrodzeniu, pęknięty na pół. Ot­
worzył bagażnik, wyjął zapasowy i zarzucił go sobie
na ramię.
- Czy mogę pomóc? - zapytała z wahaniem.
- Możesz wziąć łopatę.
Znalazła kilka nie znanych jej narzędzi, więc wzięła je
wszystkie. Dźwigała je z trudem, gdyż były nie tylko
ciężkie, ale i nieporęczne. Zanim pokonała połowę drogi,
Blake na szczęście wrócił i uwolnił ją od brzemienia.
- Nie bądź niemądra - powiedział. - Schroń się
w cieniu drzewa.
Usiadła bez sprzeciwu. Zaplotła ręce wokół nóg i oparła
policzek na kolanach.
Reperacja płotu była ciężką pracą. Finley obserwowała
z uznaniem, jak Blake wykopał ułamaną podstawę słupka
z ziemi tak twardej, że za każdym wbiciem w grunt
łopata wydawała dźwięk, jakby uderzała o kamień. Po
pięciu minutach jego koszula była zupełnie mokra
i przykleiła się do torsu, uwidaczniając doskonale jego
mięśnie.
Finley poczuła nawrót niepokojącego uczucia gdzieś
w głębi. Zrobiła głęboki wdech i zaczęła nazywać każdy
mięsień, próbując tym ćwiczeniem uwolnić myśli od
obrazu nagiego i błyszczącego niczym brąz ciała. Jednak
wszystko sprzysięgło się przeciwko niej - Blake ściągnął
koszulę i wtedy mogła już tylko zagryźć wargi i odwrócić
wzrok, ponieważ rzeczywistość była nieskończenie bardziej
niepokojąca, niż to, co mogła wymyślić jej wyobraźnia.
Boże, ależ on był ogromny! Opalona skóra świeciła
od potu, a mięśnie poruszały się w równym rytmie. Był
tak skończenie męski, że pobudził w niej całą kobiecość.
Po raz pierwszy w życiu oddała się całkowicie zmysłowym
marzeniom.
Pod przymrużonymi powiekami jej oczy błyszczały
zielono jak u kota. Kąciki ust uniosły się w wyczekującym
uśmiechu. Przez jej ciało przepływały dreszcze podniecenia,
czyniąc je miękkim i bezwolnym, a oczy nie mogły
oderwać się od silnych kształtów jego torsu i emanujących
energią długich, mocnych mięśni ud.
Przesuwała językiem wzdłuż suchych warg i wciąż
wpatrywała się w niego z rękami mocno ściśniętymi, aby
powstrzymać drżenie ciała. Och, jakiż on był wspaniały!
Nigdy dotąd nie pragnęła tak żadnego mężczyzny.
Nieświadomy tego chciwego wzroku Blake wstawił
nowy słupek, trzymając go prosto jedną ręką, gdy ubijał
ziemię dokoła. Jego ramię wznosiło się i opadało
w regularnym rytmie, i z taką siłą, że wzbudziło to
w Finley nową falę pożądania.
Brązowo-zielony konik polny wylądował na jej stopie.
Nie poczuła tego w ogóle, nie zauważyła też, jak zniknął
po kilku sekundach. Spod samochodu dobiegało od
czasu do czasu leniwe kłapanie, gdy któryś z psów bez
przekonania usiłował złapać muchę. Słońce świeciło
w górze z niemiłosiernym okrucieństwem, zabijając
najsłabszy powiew wiatru. Finley wciąż patrzyła, jak
Blake naprawia płot drutem. W końcu wyprostował się
i swobodnym ruchem zarzucił narzędzia na ramię.
- Zostań tutaj - rozkazał, kiedy Finley ocknęła się
i zaczęła podnosić się z ziemi.
Usiadła z powrotem na suchej trawie, a on złożył swój
bagaż z tyłu samochodu i wyjął małą torbę.
- Proszę - powiedział, opadając tuż przy niej.
W torbie znajdowała się butelka soku owocowego,
kilka wielkich ciastek, a także termos z herbatą.
Finley nalała do filiżanki herbatę, czarną i gorzką, ale
niezbyt mocną, a on wypił ją łapczywie. Chociaż włożył
z powrotem koszulę, nie mogła zapomnieć widoku
błyszczącego, opalonego ciała ani przestać wdychać
słonego, lekko piżmowego zapachu jego skóry. Zwierzęca
żądza - skarciła się w myśli, ignorując kropelki potu,
jakie zgromadziły się na jej skroniach i nosie.
- Jeszcze jedną filiżankę?
Nie uśmiechnął się, a jedynie wyciągnął swój kubek.
Wypił herbatę trochę wolniej, podczas gdy ona spróbo­
wała soku, starając się uspokoić. Kiedy skończył, położył
się obok pnia drzewa i oddychał z satysfakcją, z oczami
utkwionymi w rozpościerający się w dole widok.
A było na co popatrzeć. Wyspa tarasowato opadała
w stronę morza koloru srebrnobłękitnej emalii. W oddali
inne wyspy pływały zanurzone w lekkiej mgiełce.
Odwróciwszy głowę Finley zobaczyła Rangitoto, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.