[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z torebki.
- Do licha! - syknęła Olga Zscharkoff, pieniąc się z gniewu. - Wobec tego
kopia znajduje się jeszcze w mieszkaniu Falkenrieda. Zwietnie się spisałaś, nie
ma co!
Natasza wzruszyła ramionami i ponuro spoglądała przed siebie.
- Tylko tak mogę to sobie wytłumaczyć. Jestem nie mniej wściekła niż ty.
- Jesteś partaczką, moja droga! - syknęła Olga.
- Milcz! Nie znoszę wyrzutów. Po prostu miałam pecha, głupi przypadek
stanął mi na drodze w momencie, kiedy po tylu wysiłkach byłam już pewna
sukcesu. Ta dziewczyna, o której istnieniu nie miałam pojęcia, weszła mi w
paradę. I kiedy miałam ją na oku i starałam się ją unieszkodliwić, odgrywając
przed nią komedię, ten podstępny, głupi przypadek spłatał mi paskudnego
figla. To nieszczęście, Olgo, a nie partactwo. Nie nazywaj mnie partaczką,
szczególnie ty nie powinnaś, bo niejedną gafę musiałam po tobie naprawiać w
ciągu tych paru lat.
- I co teraz? Całe szczęście, że nie pojechałyśmy warszawskim pociągiem.
Jeśli Falkenried znalazł w swoim mieszkaniu tę kopię, to bardzo możliwe, że
zadepeszuje na granicę z ostrzeżeniem, a wtedy mogłoby być zle z nami -
ciągnęła Olga, teraz już spokojniejsza.
- Nie, nie, nie ma obawy z jego strony; po powrocie do domu najpierw
przeczyta mój list i tak się nim zdenerwuje i przejmie, że nie będzie mógł
myśleć o niczym innym. Poza tym bardzo możliwe, że ów szkic jako
upuszczony bezwartościowy papierek powędruje do kosza na śmieci, kiedy go
znajdzie służący podczas sprzątania. Mimo to lepiej, że siedzimy w pociągu
wiedeńskim. Ostrożności nigdy za wiele. Mój Boże, ten wypadek znów mnie o
tym przekonał. Ależ jestem wściekła!
Olga Zscharkoff z gniewem wsunęła swoje rzeczy z powrotem do torby i
postawiła ją na półkę.
- I co teraz? Co z nami będzie, kiedy wrócimy z prawie pustymi rękami? W
końcu zwolnią nas jako nie nadające się do niczego.
- Możesz się tego nie obawiać. Potrzebne im są nasze usługi, nie zapomną
tak zaraz, cośmy dla nich zrobiły.
- Ach, pod tym względem mają krótką pamięć.
- Więc niech nam pomogą. Następnym razem naprawimy błąd. Moja w tym
głowa, by przedstawić tym panom sprawę w odpowiednim świetle. Ale nie
mogę sobie darować, że dałam się wyprowadzić z równowagi tej niemieckiej
gęsi.
Mówiąc te ostatnie słowa, szarpnęła tak gniewnie cienką chusteczką, że w
palcach pozostały jej strzępy.
Olga Zscharkoff w bezsilnej wściekłości wcisnęła się w kąt przedziału, a
Natasza siedziała sztywno wyprostowana. Obie kobiety ponuro spoglądały na
siebie, nie zamieniając ze sobą ani słowa.
Dopiero po dłuższym czasie Olga nie mogła się powstrzymać i rzekła:
- Falkenried może mówić o szczęściu, że wyszedł z tej sprawy obronną ręką.
Może podziękować swojej kuzynce, że wykołowała taką Nataszę Karewnę.
Nikomu się to dotychczas w takim stopniu nie udało. Wypuściłaś z ręki wielki
sukces.
- Kpij sobie ze mnie, zasłużyłam na to i sama siebie osądzam jeszcze
bardziej surowo niż ty mnie.
Obie kobiety usiłowały jakoś przezwyciężyć gorycz porażki. Natasza
wyglądała przez okno z ponurą, pełną bólu twarzą. Jedyną pociechą w tej
porażce było to, że Hasso uniknął nieszczęścia. Nie mogła mieć dla niego
względów, kiedy zmierzała do celu. Ale teraz, kiedy plan się nie powiódł,
wolała, żeby to raczej on na tym skorzystał niż ktoś inny.
 Chyba już go nigdy więcej nie zobaczę" - pomyślała Natasza i przymknęła
oczy.
Hasso von Falkenried wracał z matką do domu. Po drodze niewiele ze sobą
rozmawiali. Hassa palił jeszcze na ustach pocałunek Nataszy i pragnął jak
najszybciej przeczytać list od niej. Matka natomiast musiała oswoić się z
faktem, że matka Nataszy zrobiła na niej tak mało sympatyczne wrażenie.
Teraz, kiedy minęło oczarowanie Nataszą, przypomniała sobie niejedno, co jej
się w przyszłej synowej niezbyt spodobało.
Oczywiście nie zdradziła wobec syna swoich myśli. Nie chciała go martwić.
Gdy wrócili do domu i rozebrali się w przedpokoju, Riemer opowiedział o
wizycie Nataszy i o tym, że panna von Kowalsky rozmawiała z panną von
Lossow. Pani von Falkenried spojrzała na syna ze zdziwieniem, chociaż przy
służącym nic nie powiedziała.
Także Hasso był trochę zaskoczony tą wiadomością. Oboje szybko przeszli
do bawialni, by dowiedzieć się od Róży czegoś więcej. Ta wciąż jeszcze
siedziała w gabinecie w fotelu. Gdy Hasso i matka weszli, drgnęła, wyrwana z
rozmyślań, i wstała.
- Już jesteśmy, Różo. Czy bardzo się nudziłaś? Riemer powiedział mi, że
była tutaj Natasza i że z nią rozmawiałaś - rzekł Hasso nerwowo.
- Tak, Hasso. Kiedy wróciłam ze sprawunkami i chciałam wziąć z gabinetu
gazety, otworzyłam drzwi i ujrzałam młodą damę przy twoim biurku.
Powiedziała mi, że chciała osobiście przynieść ci ten list - Róża wskazała na
kopertę.
- Ależ, Hasso, przecież to jest... Jak młoda panna mogła przyjść do twojego
mieszkania? - zapytała pani von Falkenried z ostrą naganą w głosie. Taki
postępek Nataszy wydał jej się niesłychany.
- Panna von Kowalsky chciała mieć pewność, że list dotrze do rąk Hassa.
Powiedziała mi, że wiedziała, iż Hassa nie ma w domu - Róża starała się
wytłumaczyć Nataszę ze względu na Hassa.
Hasso spojrzał na nią z wdzięcznością. Jeśli Natasza popełniła faux pas, stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.