[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nabrała sobie sałatki. - Jak idzie film? - zapytała Carey. - Mam nadzieję wpaść na jakiś czas na plan jutro rano. - Dobrze. A propos, dostałam więcej tych chorych listów. Trzy w tym tygodniu... kimkolwiek jest, zna mój adres. Nie znoszę tego, Carey. - Mówiłam ci, drzyj je i nie zwracaj na nie uwagi. To może być twój mleczarz. Ci wariaci nigdy nic nie robią. Dostałaś też sporo sprośnych przesyłek na adres biura. - Ale to jest ten sam facet, który pisał do mnie do Chateau, myślę, że powinnam... - Cześć, Carey - przy stoliku zatrzymał się Charlie Brick. Gdzie jest Marshall? - Nie jesteśmy razem przez cały czas, mój drogi. Myślę, że haruje w biurze. Charlie, znasz Sunday Simmons? - Eee, tak - uśmiechnął się do niej, a potem przypomniał sobie, że jest przyjaciółką Dindi i uśmiech zamarł mu na ustach. - Któregoś dnia wśliznęłam się na twój plan powiedziała Sunday. - Jesteś wspaniały. W dzieciństwie byłam twoją wielką wielbicielką... prawdę mówiąc, nadal nią jestem - dlaczego wyrażenie podziwu dla kogoś brzmiało zawsze tak głupio? Dobry Boże! Czy do końca życia będzie musiał wysłuchiwać aluzji do swojego wieku? W dzieciństwie, rzeczywiście! Grał w filmach dopiero od dziesięciu lat. - Dziękuję. Wpadnij znowu. Postawię ci kawę. - Z radością. Zjawię się jak tylko będę miała następną przerwę. - Jest bardzo atrakcyjny na swój tchórzliwy, angielski sposób - zauważyła Carey po jego odejściu. - To znaczy wtedy, kiedy jest sobą. Ten rodzaj subtelnego uroku naprawdę działa na mnie. Marshall też go ma. Myślę, że chyba rzeczywiście wkrótce się pobierzemy. W końcu mnie przekonał. - To cudownie. Nigdy nic nie wspomniałaś. - Dlaczego miałam wspominać? Masz dosyć własnych problemów. Tak czy inaczej, podjęłam tę życiową decyzję i teraz pozostaje mi już tylko wyznaczyć datę. Moja matka mnie zabije! Sunday wcześnie skończyła zdjęcia. Reżyser ostrzegł ją, że powinna pojechać do domu i solidnie się wyspać. Dwukrotnie przejechała koło hotelu Beverly Hills, nie mogąc zdecydować czy powinna wejść. Wiedziała, że jest to niewłaściwy sposób podejścia do Claude'a, ale rozpaczliwie pragnęła, aby wszystko ułożyło się pomyślnie. Skonsternowana, pojechała do Malibu. Jean-Pierre bawił się na plaży z Katią, młodą Meksykanką, którą zatrudniła do opieki nad nim. Pan Hussan nie dzwonił. Jack Milan wpadł o szóstej na drinka w towarzystwie swojej najmłodszej córki Victorii. Był właścicielem sąsiedniego domu na plaży, wcześniej zadzwonił i zapytał Sunday, czy mogliby porozmawiać. - Miło cię znowu zobaczyć. Parę dni temu powiedziałem Ellie, że powinniśmy zadzwonić i zaprosić cię na kolację - powiedział. Uśmiechnęła się. - Czego się napijesz? - Whiskey z lodem - rozejrzał się po niewielkim domu. Aadnie tutaj. Bardzo przytulnie. - Lubię ten dom. - Taak, wiesz, właśnie się dowiedziałem, że masz dziecko. Bez wątpienia umiesz dochowywać tajemnicy. - Nie jest moim synem. Chociaż żałuję. Opiekuję się nim tylko przez wzgląd na przyjaciela. - Jasne - powiedział Jack nie wierząc. - Szkoda, że z tobą i Steve'em tak się stało, bylibyście świetną parą. Już składałem sobie gratulacje za rolę kupidyna. Ponownie się uśmiechnęła i zastanawiała, czego on może chcieć. Była pewna, że nie chodziło o wizytę towarzyską. Zadzwonił telefon i automatycznie podniosła słuchawkę. - Chcę się z tobą pierdolić - wyszeptał głos. - Chcę... Szybko rzuciła słuchawkę. - O, Boże! - Jak na jeden dzień było tego za dużo; wybuchnęła płaczem. - Hej, kochanie, co się stało? - Jack był zakłopotany. - Jack, proszę cię, idz już. Jestem zmęczona, za dużo już tego wszystkiego. Proszę cię, zrozum mnie. Dziecko obserwowało ją z nie ukrywanym zaciekawieniem. Jack niechętnie wstał. - Jesteś pewna, że nie mógłbym czegoś dla ciebie zrobić? - Nie mógłbyś. Jest mi naprawdę przykro. Wybacz. - Tylko jeśli obiecasz, że zjesz z nami kolację w przyszłym tygodniu. Ellie zadzwoni do ciebie. - Z przyjemnością. Wyszedł, a ona zadzwoniła do hotelu Beverly Hills, ale pan Hussan był nieosiągalny, więc zostawiła swoje nazwisko z numerem telefonu i poszła do łóżka. Na zewnątrz stary, szary buick wolno przejechał pod jej domem. 42 Zdobycie pracy u Claya Allena przyszło łatwo. Herbert odpowiedział na ogłoszenie w gazecie, poszedł w jedynym garniturze, pokazał idealne referencje, które sam sobie napisał i został przyjęty. Była to łatwa praca. Większość dnia spędzał rozwalony na krześle w kuchni, ponieważ wyglądało na to, że żadne z nich nie wychodziło z domu zbyt często. Clay przeważnie pisał w domku nad basenem, a Natalie jezdziła tylko od czasu do czasu do Saksów lub do Magnuma. Po zakupy wysyłała służącą i z [ Pobierz całość w formacie PDF ] |