[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ewangelii. Zwięci ojcowie powiadają, że modlitwa Jezusowa jest streszczeniem całej Ewangelii. Na koniec pomodliliśmy się, kapitan zaczął czytać od początku Ewangelię według św. Marka, a ja słuchałem, powtarzając w sercu modlitwę. Przed drugą godziną po północy kapitan skończył Ewangelię i rozstaliśmy się, by odpocząć. Wstałem swoim zwyczajem wczesnym rankiem, wszyscy jeszcze spali, i gdy tylko zaczęło świtać, zabrałem się do czytania mojego ukochanego Dobrotolubija. Z jakąż radością je otworzyłem! Jakbym ujrzał swego rodzonego ojca, powracającego z dalekich krajów, albo wskrzeszonego spośród umarłych przyjaciela. Ucałowałem je, dziękując Bogu za to, że mi je zwrócił. Zaraz zacząłem czytać Teolepta z Filadelfii4[16], w drugiej części Dobrotolubija. Zdziwiło mnie jego pouczenie, w którym zapraszał, by człowiek wykonywał jednocześnie trzy czynności: siedząc w refektarzu, powiada, ciału dawaj pożywienie, uchu lekturę, a umysłowi - modlitwę. Wspomniałem jednak miniony, tak radosny wieczór i to doświadczenie rozwiało moje wątpliwości. Otworzyła się tu przede mną tajemnica: umysł i serce to nie to samo! Kiedy kapitan wstał, wyszedłem, by podziękować za jego dobroć i pożegnać się. Poczęstował mnie herbatą, dał mi rubla i rozstaliśmy się. Pełen radości znów ruszyłem w drogę. Przeszedłem już z wiorstę, gdy przypomniałem sobie, że przecież żołnierzom obiecałem rubla, a akurat nieoczekiwanie go mam. Dać go im, czy nie? Raz pomyślę: stłukli cię i ograbili, a i tak go nie wydadzą, bo są pod strażą. To znów przychodzi myśl inna: przypomnij sobie, że w Biblii jest napisane: "Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód - nakarm go. Jeżeli pragnie napój go" (Rz 12,19b-20a). A i sam Jezus Chrystus mówi: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół" (Mt 5,44), i jeszcze: "Temu, kto chce [...] wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz!" 4[16] Autor pism ascetycznych, żył w drugiej połowie XIII wieku. (Mt 5,40) Przekonany tymi słowami wróciłem, podchodzę do etapu, a tu akurat wyprowadzili wszystkich uwięzionych, by ich prowadzić dalej. Podbiegłem szybko, wsunąłem im w rękę tego mojego rubla i powiedziałem - Pokutujcie i módlcie się. Jezus Chrystus kocha ludzi i was tak nie zostawi! - Z tymi słowami odszedłem, ruszając w drogę w innym kierunku. Przeszedłszy jakieś pięćdziesiąt wiorst szeroką drogą pomyślałem, że dla pewniejszego osiągnięcia samotności i wygodniejszego czytania skręcę na drogę polną. Długo wędrowałem przez lasy, gdzieniegdzie tylko napotykałem niewielkie wioski. Czasem to i cały dzień przesiedziałem w lesie, pilnie czytając Dobrotolubije. Wiele i to cudownej wiedzy zaczerpnąłem z niego. Moje serce płonęło chęcią zjednoczenia z Bogiem poprzez wewnętrzną modlitwę, której umiejętność pragnąłem posiąść, kierując się i sprawdzając wszystko poprzez lekturę Dobrotolubija. Zarazem bolałem, że nie znajduję jeszcze schronienia, gdzie mógłbym spokojnie oddawać się stałej lekturze. W tym czasie czytałem Biblię i czułem, że rozumiem ją coraz lepiej, nie tak jak wcześniej, gdy zbyt wiele wydawało mi się niejasne i często czułem się zakłopotany. Słusznie powiadają święci ojcowie, że Dobrotolubije jest kluczem do tajemnic Pisma Zwiętego. Mając zatem taki przewodnik, zacząłem stopniowo rozumieć ukryty sens Słowa Bożego. Tak zostało mi wyjawione, co oznacza wewnętrzny, ukryty człowiek serca (1 P 3,4), czym jest prawdziwa modlitwa, oddawanie czci w Duchu (J 4,23), czym królestwo Boże w nas (Ak 17,21), czym jest wstawiennictwo Ducha Zwiętego, gdy prosi za nami błaganiem niewymownym (Rz 8,26), co oznacza: "Wytrwajcie we Mnie" (J 15,4), "Daj mi swe serce" (Prz 23,26), "Przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa" (Rz 13,14; por. Ga 3,27), a co zaślubiny Ducha w naszych sercach (por. Ap 22,17), a co wołanie sercem: Abba! Ojcze! (Rz 8,15-16) i tyle innych miejsc Pisma. W tym czasie, gdy zaczynałem modlić się sercem, wtedy wszystko, co mnie otaczało, widziałem w jakiejś zachwycającej postaci: drzewa, trawy, ptaki, ziemię, powietrze, światło. Wszystko to jakby mówiło mi, że istnieje właśnie dla ludzi, świadczy o Bożej miłości do człowieka, modli się i wyśpiewuje chwałę Boga. Zrozumiałem wtedy, co nazywane jest w Dobrotolubiju "znajomością mowy stworzenia" i zobaczyłem, w jaki sposób można rozmawiać z Bożymi stworzeniami. Długo tak wędrowałem. W końcu trafiłem w takie odludne miejsca, że przez trzy dni nie napotkałem ani jednej wioski. Zjadłem już wszystkie suchary i posmutniałem na myśl, że przyjdzie mi umrzeć z głodu. Zacząłem się modlić w sercu i jak tylko to uczyniłem, przygnębienie minęło, cały zdałem się na wolę Bożą, poweselałem i uspokoiłem się. Przeszedłszy kawałek drogi biegnącej wzdłuż ogromnego lasu zobaczyłem przed sobą podwórzowego psa, który zeń wybiegł. Przywołałem go, a on, podbiegłszy, zaczął się do mnie łasić. Ucieszyłem się i pomyślałem: oto Boże miłosierdzie! Pewnie w lesie pasie się jakieś stado, a to jest oswojony pies pastucha. A może poluje tu jakiś myśliwy. Tak czy owak, ale przynajmniej mogę prosić o trochę chleba, bo już drugą dobę nie jadłem, albo mogę dowiedzieć się o jakieś pobliskie osiedle. Pokręciwszy się koło mnie i zobaczywszy, że nic nie dostanie, pies znów pobiegł do lasu tą samą wąską ścieżką, z której wybiegł na drogę. Poszedłem za nim i po przejściu jakichś dwustu sążni zobaczyłem między drzewami, że pies wlazł do nory i wyglądając z niej zaczął szczekać. Wtem zza grubego drzewa wychodzi chłop. Chudy, blady, w średnim wieku. I pyta mnie, jak tu trafiłem, a ja odpowiadam innym pytaniem: dlaczego tu siedzi? Zaczęliśmy życzliwą rozmowę. Człowiek ów zaprosił mnie do swej ziemianki, opowiedział, że jest leśniczym i [ Pobierz całość w formacie PDF ] |