[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Natasza rzuciła okiem na Wołodię, ale szybko odwróciła wzrok. Dima uderzał palcami w swój instrument, lecz nie odważył się wydobyć zeń nawet najlżejszego dzwięku. - To był na pewno mężczyzna - rzekła Lisa z przekonaniem. - A więc Natasza pozostaje poza podejrzeniami - potwierdził Wasia sucho. - Zawsze to dla mnie jakaś pociecha. - Z trudem tłumiąc złość, dodał: - Wiecie, kim jest Lisa? I jakie było jej życie? Ilu miała przyjaciół, jak myślicie? Powiem wam, nie miała nikogo bliskiego! Wszędzie wyróżniała się spośród innych, była odmieńcem, a takich zawsze się niszczy. Zgodnie z okrutnym prawem przyrody. I powiem wam coś jeszcze. Kiedy zdobędę pewność, kto jest zdrajcą, zamorduję go bez litości! 69 ROZDZIAA VII - Powiedziałeś, że Lisa nie miała przyjaciół - wtrąciła cicho Natasza. - Wydaje mi się, że ty... - Ja? - przerwał jej Wasia. - Ode mnie powinna się trzymać z daleka. Lisa popatrzyła na niego ze smutkiem i potrząsnęła głową. Wasia spuścił wzrok. Wiele wysiłku kosztowało go, by mówić dalej: - Spróbuję wam wyjaśnić, dlaczego wspomniałem o życiu Lisy. Ona jest Szwedką i pochodzi z wyspy na Morzu Bałtyckim. U nikogo nie zaznała ciepła. Jej najbliżsi zmarli podczas długiej wędrówki z ojczystych stron na Ukrainę. A rodzina, która ją przygarnęła, miała dość własnych zmartwień. Była taka samotna! Mając piętnaście lat spotkała pewnego pozbawionego skrupułów rozbójnika, który wykorzystał jej czyste serce, szczere oddanie i poświęcenie. Uznała go za swego przyjaciela, pierwszego w swym życiu, druha, któremu mogła się zwierzyć, któremu chciała ofiarować całą miłość tłumioną gdzieś w głębi serca. Ale mężczyzna okazał się draniem. Wprawdzie żywił ogromną czułość dla tej delikatnej, naiwnej dziewczynki, ale czułość stłumiły emocje wielekroć silniejsze. - Dzięki, już to słyszeliśmy - przerwała mu Natasza. - I wiesz co, kochany bracie? Myślę, że twoja czułość wobec niej była znacznie silniejsza, niż ci się wydaje. Myślę... - Zamknij się! - wybuchnął Wasia, udręczony. - Człowiek w ogóle nie powinien mieć rodzeństwa, bo ono odgaduje jego myśli. Ale do rzeczy. Wiecie, że Lisa została wzięta w jasyr i spędziła u Tatarów cztery długie lata. - Kiedy ty tymczasem łupiłeś, grabiłeś i zabijałeś jak oszalały - wtrąciła znów niepoprawna Natasza. - Nie było rzezi, w której byś nie uczestniczył. Pociągało cię bestialstwo i okrucieństwo. Ale okazuje się, że upór, z jakim niszczyłeś własne życie, ma konkretną przyczynę. - Przestań! - krzyknął Wasia z desperacją. - Nie mówimy teraz o mnie, lecz o Lisie. Nie pojmujecie, że zależało mi na tym, by czuła się wśród nas dobrze? Tymczasem, biedna, znowu nie wie, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Ale ja to sprawdzę! Chcę wiedzieć, co każdy z was robił w nocy. Fiodor! - Akurat ja jestem chyba usprawiedliwiony - wymuszenie uśmiechnął się Fiedia, dotknąwszy guza na głowie. - Opowiedz wszystko po kolei! 70 Fiedia siedział skulony z boku i bawił się nerwowo wstążkami zwisającymi z domry Dimy. - A więc tak, najpierw przyszła Natasza i poprosiła, bym był szczególnie czujny, bo ona musi wyjść za potrzebą... - Natasza, zapomniałaś, że ustaliliśmy, iż Lisa musi mieć zawsze dwóch strażników? Natasza patrzyła skruszona. - Wiedziałam, ale... - Mów dalej, Fiedia! Kaleka był wyraznie zdenerwowany, ale Wasyl nie ustępował. - Podszedł do mnie jakiś mężczyzna i zaczęliśmy rozmawiać. - Kto to był? Widziałeś go wyraznie? - Nie, przecież było ciemno. Ale cuchnął gorzałką. I chyba nie był sam, bo nagle ktoś zdzielił mnie w tył głowy z taką siłą, że zobaczyłem gwiazdy. Potem już nic nie pamiętam. Ocknąłem się, kiedy Natasza oblała mnie wodą. - Zwietny wartownik, nie ma co - mruknął Wasia. - A ty, Natasza, wymknęłaś się, żeby spotkać się z Wołodią? - Okazuje się, że nie tylko ja jestem niedyskretna - z przekąsem odrzekła siostra. - Znalazłaś go? - Nie, ale to nie znaczy, że jest winny. - Miła jesteś - wtrącił Dima i obrzucił ją posępnym spojrzeniem. Wołodia, silny, grubo ciosany Kozak o ponurym usposobieniu, spojrzał na Wasię zamyślony, ale w jego miodowopiwnych oczach pojawił się błysk. - A co z tobą? - spytał. - Gdzie byłeś? - Pewnie jak zwykle zabawiał się z jakąś dziewką - wtrącił pogardliwie Fiedia. Wasia poderwał się z miejsca, runął na Fiedię i powalił go na ziemię. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |