[ Pobierz całość w formacie PDF ]

istota budziła także jej przerażenie. Nie na tyle jednak, by zagłuszyć współczucie.
- Biedaku! - załkała, mocując się z mechanizmem zamykającym klatkę. - Biedny stworku,
wybacz mi, że nie zabiorę cię ze sobą, ale jestem tylko zwyczajną, wystraszoną dziewczyną,
która zdążyła zaprzyjaznić się z twoim ojcem. Nie znam motywów tego nieludzkiego
uczynku i może dopuszczam się czegoś straszliwego w stosunku do bliznich, ale nie mogę
wprost na to patrzeć!
Gdy dotknęła klatki, niezwykła istota rzuciła się ku jej dłoniom. Odsłoniła zęby, parskając jak
zwierzę, i usiłowała schwycić ją za rękę, Elena musiała więc ją cofnąć.
- Spokojnie, spokojnie - prosiła dziewczyna drżącym głosem. - Przecież chcę ci tylko pomóc.
Cóż za strasznie skomplikowany zamek!
W końcu jednak zdołała pokonać zawiły mechanizm. Zrozumiała też, że te drzwi rzadko były
otwierane.
110
- Klatka jest otwarta - powiedziała. - Drzwi przytrzymuje teraz tylko cienka gałązka jałowca.
Od tej chwili radz sobie sam, ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Zrozumiałeś?
Nie, chyba nie zrozumiał, sądząc zwłaszcza po odgłosach, jakie wydawał: pełnym
nienawiści parskaniu i syczeniu.
Elena wybiegła z chaty, zabierając ze sobą pranie, i zamknęła wejściowe drzwi podobnie,
jak je zastała, tylko sznurka nie wiązała zbyt mocno, tak by mała istota mogła go zerwać,
oczywiście jeśli by zechciała.
Co sił w nogach pobiegła do swojej chaty.
Dobry Boże, tak chciałabym z kimś porozmawiać, myślała zdjęta panicznym lękiem, stojąc w
swym maleńkim oknie i nie spuszczając oka z chaty w dole. Z Milanem? A może z
księdzem? Powinnam iść do kościoła, pomodlić się. Ale przecież nie wiem, co zrobiłam, nie
wiem, czy postąpiłam dobrze, czy zle.
Nagle przyszła jej do głowy zimna, nieprzyjemna myśl.
Solve!
Jak spojrzy mu w oczy, kiedy go spotka!
Nic już nie będzie tak jak dawniej.
Ich piękna, delikatna przyjazń skończyła się raz na zawsze, bez względu na to, co się
stanie.
Boże, gdybym tylko nie była tak samotna! Gdybym miała się kogo poradzić!
Milanie, czy nie możesz teraz przyjść i zapewnić mnie, że nie uczyniłam niczego złego? Czy
nie możesz stanąć u mego boku, gdy przyjdzie tu Solve i będzie mnie wypytywać?
Boże miłościwy, tak się boję!
A mimo wszystko Elena była pewna, że nie mogła postąpić inaczej.
Kiedy obca istota sobie poszła, Heike siedział w klatce jak skamieniały.
Stworzenie to przypominało jego strażnika, ale było jakieś inne. Głos miało o wiele
łagodniejszy. Nie dzgało go tymi strasznymi szpikulcami.
Było...
Heike nie znał słowa  dobry .
111
Obecność tego stworzenia napełniła go nowym uczuciem, ciepłym i przyjemnym,
Instynktownie wyczuł, że nie życzy mu zle.
Trudno było to pojąć komuś, kto przez całe życie doświadczał jedynie pogardy, drwin i
złości, a mówiąc wprost - nienawiści.
Odcisnęło to piętno na duszy Heikego, tak jak ludzkie przerażenie i niechęć odbiły się na
wszystkich poprzednich dotkniętych z Ludzi Lodu, którzy urodzili się równie odpychająco
brzydcy jak Heike. Tengel Dobry wiele mógłby o tym opowiedzieć.
Istota, która dopiero co tu była i wzbudziła w Heikem zdumienie i lęk, uczyniła coś z jego
klatką. Ciekawe, co?
Majstrowała przy drzwiczkach, które Solvemu zdarzyło się kilkakrotnie otworzyć, wtedy gdy
Heike dostać miał nowe ubranie.
Istota ich dotknęła. Mówiła też coś do niego, ale on nie pojął z tego ani słowa!
Zasób słów miał Heike całkiem spory i nic w tym dziwnego, przez długi czas bowiem Solve
nie miał żadnego innego partnera do rozmów. Naturalnie Heike nigdy mu nie odpowiadał,
było to poniżej jego godności, ale poznawał w ten sposób różne słowa i zdobywał pewną
wiedzę o świecie. Szczególnie podobały mu się długie historie o Ludziach Lodu. Ich
słuchanie to były najmilsze momenty jego życia.
Co prawda niewiele miał innych powodów do radości.
Ta istota nie mówiła o Solvem. Heike tak bardzo pragnął wiedzieć, co powiedziała.
Wydawało mu się to takie przyjemne, serdeczne, choć nie potrafił nazwać swych wrażeń.
Czuł tylko, że w duszy rozlewa mu się niezwykłe, dobre ciepło.
Co ona mogła zrobić z tymi drzwiami?
Ostrożnie usiłował dotknąć miejsca, przy którym manipulowała, tam jednak klatka była
wyjątkowo szczelna, nie mógł więc dosięgnąć.
Chwycił mocno za drążki drzwiczek. Rozpacz, która ogarniała go tak często, znów
pochwyciła go w swoje szpony. Nie wiedział, skąd się brała, przecież nie znał innego życia
poza tym spędzonym w klatce, ale w głębi serca nosił w sobie tęsknotę, której nie potrafił
nazwać.
Drążki wydały mu się dziwnie poluzowane. Zawsze stanowiły całość z resztą klatki, a teraz
jakby drgnęły, poruszyły się.
Co uczyniła ta istota?
112
Heike nie miał odwagi nawet oddychać.
Czy zrobiła coś, z czego Solve nie byłby zadowolony? W takim razie sympatia Heikego była
po jej stronie.
Trochę się bał, bo Solve znów mógł się rozgniewać i kłuć go szpikulcami. Umysł Heikego
pracował z wielkim wysiłkiem.
A jeśli...?
Nie, nie potrafił spokojnie wyciągać wniosków. To wszystko spadło na niego zbyt
gwałtownie, było nowe, nieznane, przytłaczające.
Drzwiczki?
W napięciu, ze strachem szarpnął drążki.
Poruszyły się, to pewne!
Jeszcze raz! Drgnęły wyraznie.
Zanim zdążył się zastanowić, szarpnął z całych sił. Tkwiąca w zamku gałązka jałowca pękła
z trzaskiem i drzwiczki stanęły otworem.
Heike zapatrzył się w jakże niecodzienny obraz, wydał z siebie kilka żałosnych dzwięków i
mimowolnie się zmoczył, szczerze zdumiony i przestraszony.
Szczególnie się tym nie przejął, higiena osobista była dlań pojęciem nieznanym. Przez
pewien czas śmiertelnie się bał, że właśnie to mu się przydarzy, ponieważ Solve wpadał w
gniew, gdy musiał sprzątać klatkę, ale pózniej Heike nauczył się odpowiadać złośliwością na
złośliwość i polubił drażnienie Solvego.
Drzwiczki były otwarte. Naprawdę otwarte!
Raz za razem musiał powtarzać w myśli te słowa, by móc je do końca pojąć.
Solve będzie wściekły!
Ale Solvego tu nie było...
Heike wystawił rękę i dotknął nią przestrzeni świata poza klatką.
Czy tam jest niebezpiecznie?
W każdym razie nie boli.
113
Solve i ta istota, i inni ludzie, których widział z daleka w czasie podróży, mogli się tam
poruszać.
Ta istota...?
W zakamarkach pamięci Heikego kołatało mgliste wspomnienie o kimś podobnym, kto
kiedyś się nim opiekował. Nie tak dobrym, jak ta istota, nie obdarzonym tak łagodnym
głosem.
A może tylko mu się to przyśniło?
Solve niedługo wróci.
Ta myśl sprowadziła na Heikego nowy niepokój. Solve, to oznaczało twarde słowa, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.