[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sunstone i kilku bocznych drogach, a Jack siedział sam, nasłuchując
dzwięku silnika, który to zbliżał się, to oddalał. Ból w kolanie ustępował,
zmniejszało się też zaczerwienienie. Ale gdy Jack krążył po pokoju i
55
RS
wyglądał przez okno, poczuł nowy ból, którego nie dało się uśmierzyć
tabletką.
- Nie spodziewałam się, że pana jeszcze zastanę -powiedziała Lacy,
wynurzając się z cienia.
- Właśnie wychodzę - skłamał. Nie chciał wychodzić, nie mając
pewności, że Lacy wróci ze swojej wyprawy cała i zdrowa. Za każdym
razem, kiedy mijała dom Fremontów, oswajając ciężarówkę, tkwiący w nim
szowinista myślał, że Mike Ross mocno przesadził. A z drugiej strony,
poznając Lacy coraz lepiej, przekonywał się, że Lacy podoła wszystkiemu,
da sobie radę z lewarkiem i z nim. - Do jutra pewnie nikt już nie przyjdzie. -
Wskazał telefon na biurku. - Nareszcie mamy połączenie ze światem.
- Czekał pan na mnie - stwierdziła. - Myślał pan, że będzie mnie pan
musiał połatać po wypadku. - Wiedziała, że jej zaprzeczy, chociaż wolałaby,
żeby przytaknął, byłoby przecież przyjemniej, gdyby trochę go obchodziła.
- Tak, to prawda. Czekam, ale na należną mi fizykoterapię.
Lacy uśmiechnęła się szeroko. Nie spełnił jej oczekiwań dosłownie,
ale niech mu będzie.
- Zdejmie pan sam spodnie, czy znowu ja mam to zrobić?
- Przepraszam, że przeszkadzam, doktorze, panno Lacy... - Ham
Bonham wyłonił się z pomieszczenia na tyłach domu i stanął tuż za Lacy. -
Kuchenne drzwi były otwarte i... - Wbił wzrok w podłogę, nerwowo
ściskając czapkę z daszkiem. - Nie chciałem przeszkadzać, tym bardziej że
mieliście właśnie... - Zakasłał, upuścił czapkę i pochylił się, żeby ją
podnieść.
- Siostra Lacy miała mi właśnie pomóc w ćwiczeniach - wymamrotał
Jack. - Czy kuchenne drzwi nie mają klucza?
56
RS
Ham spojrzał na Jacka i znowu spuścił wzrok.
- Nie miały przez ostatnie dziesięć lat, ale mogę się postarać, jak pan
sobie życzy.
- Będę wdzięczna - odparła Lacy.
Małe miasteczka są może bezpieczne, ale ona mieszkała w końcu sama
i nie wyobrażała sobie, że każdy, o każdej porze dnia i nocy będzie mógł do
niej zajrzeć. - I to jak najszybciej. - Zobaczyła, że Ham się martwi. Jego
solidna klatka unosiła się z wysiłkiem, jego psie oczy posmutniały.
Jack także to spostrzegł.
- yle się pan czuje, Ham? - spytał.
- Chodzi o moją matkę, doktorze. Jest...
- Gdzie ona jest? - przerwał Jack. Ham podniósł w końcu głowę.
- Pomoże jej pan?
- Proszę ją wprowadzić. - Jack odwrócił się i ruszył do gabinetu.
- Doktor Washburn zawsze przychodził do domu - odezwał się Ham,
spuszczając wzrok. - Moja mama ma takie szczególne kłopoty.
- Kłopoty? - spytała Lacy. - Jakie? - Przygotowywała się do myśli, że
odbędzie tę wizytę sama, skoro Jack wypowiedział się jasno na ten temat.
Ham pokiwał głową i uniósł ramiona.
- Zaraz po lunchu dostała strasznych bóli. Mnie to zawsze przeraża, a
ona za nic nie wyjdzie z domu. Tylko siedzi.
- Gdzie? - spytał Jack.
- W fotelu, ogląda seriale.
- Gdzie ją boli? - powtórzył pytanie Jack, zniecierpliwiony.
- Tego nie mówi. - Ham zaczął się wycofywać. - Może coś z tych, wie
pan, kobiecych spraw... Doktor Washburn zawsze wiedział, jak jej pomóc.
57
RS
Nasz dom jest trzy kilometry na północ od miasta, cały czas prosto.
Nazwisko jest na skrzynce na listy. Byłbym wdzięczny, gdyby pan pojechał
zaraz. Jak ją boli, robi się nie do zniesienia. Wstawię panu za to dobry
zamek, jeszcze dzisiaj, jeśli pan chce.
- Zamek może być - odparł Jack. - Bo kotów u nas dostatek.
Lacy uśmiechnęła się, mimo że dobrze usłyszała sarkazm w głosie
Jacka. W każdym razie wybierał się z domową wizytą, wbrew swoim
zapewnieniom. Może jednak czuł trochę duszę prowincjusza?
- Pańskim wozem czy moim? - spytała.
Pani Lola Gertruda Bonham faktycznie oglądała serial, kiedy Jack i
Lacy zajechali przed jej niepomalowany płot, i tak dobrze słyszeli każde
słowo filmowego dialogu, jakby siedzieli przed telewizorem.
- Ciekawe, czy to jakiś problem ze słuchem? - zauważył cierpko Jack,
wydostając się z wozu Lacy.
- Dobrze, że od najbliższego sąsiada dzieli ją przynajmniej pół
kilometra - Lacy zaśmiała się, idąc za nim po schodkach.
Dom był czysty i schludny. Meble miały pewnie około pół wieku.
Krzesła i kanapę pokrywały kwieciste narzuty i poduszki. Lola Gertruda
również wyglądała tak, jakby czas zatrzymał się dla niej na póznych latach
pięćdziesiątych.
- Mamo! - zawołał Ham, przekrzykując telewizor. - To nowy lekarz,
przyjechał cię zbadać!
Nie odpowiadała.
- Trochę ja ponosi, jak się mocno wciągnie - wyjaśnił Ham. - Ogląda
ten serial od pierwszego odcinka, od 1962 roku.
58
RS
Lacy podeszła do Loli Gertrudy i ujrzała puste opakowanie po
pomidorowych chipsach. Tuż obok leżało niepełne pudełko waniliowych
wafli, trzy papierki po batonach, dwie puste puszki po gazowanym napoju,
miska, prawie już opróżniona, prażonej kukurydzy i czekające jeszcze na
swoją kolej ciastko.
- Pani Bonham! - krzyknęła kobiecie do ucha. -Przyjechaliśmy z
doktorem, żeby panią zbadać!
Kobieta była słusznej postury, co zresztą nie dziwiło, kiedy się już
znało Hama. Nie była jednak otyła. Przypominała syna nie tylko budową i
wzrostem, miała podobne oczy. Jej cera była porcelanowa i gładka, co po-
zwalało określić jej wiek co najwyżej w przedziale między sześćdziesiątką a
setką. Pachniała mocno talkiem dla dzieci i wodą kolońską.
Podniosła wzrok, uśmiechnęła się i przystawiła do ucha zwiniętą w
trąbkę dłoń.
- Mów głośniej, słabo słyszę! - huknęła.
- Nie myślała nigdy o aparacie słuchowym?! - zawołał Jack do Hama.
- Ma ich całą szufladę, ale mówi, że z aparatem jest za głośno. - Ham
też krzyczał. W tym momencie w programie nastąpiła przerwa na reklamę,
która była dwa razy głośniejsza niż film. Ham musiał teraz ryknąć z większą
siłą. - Jak coś jej się nie spodoba, nie ma sposobu, żeby zmienić jej zdanie!
Lacy zaczęło już dzwonić w uszach. Zauważyła, że ceramiczny wazon
ze sztucznymi kwiatami nad telewizorem wpadł w wibracje i postukując o
ścianę wysyła własne fale dzwiękowe.
- Mogłaby pani przyciszyć telewizor?! - zawołała, nachylając się ku
pani Bonham.
59
RS
- Za nic w świecie, młoda damo - zjeżyła się Lola Gertruda. - Wszyscy
tu wiedzą, że nie należy mi przeszkadzać, jak oglądam moje seriale.
- Seriale?! - krzyknął przerażony liczbą mnogą Jack.
- Po tym są jeszcze dwa - odparł Ham. Podszedł do małego stolika ze
szklanymi bibelotami, które świetnie zbierają kurz, i wyciągnął szufladkę.
Był w niej woreczek pełen nowych pomarańczowych zatyczek do uszu.
- Doktor Washburn zawsze przynosił swoje, ale trzymamy coś na
wszelki wypadek.
Jack z wdzięcznością wepchnął sobie do uszu zatyczki i podał dwie
Lacy.
- Nie wiem, czy wytrzymam do końca! - zawołał.
- Proszę mówić głośniej, doktorze! Z tymi zatyczkami człowiekowi się
zdaje, że krzyczy.
Ham wykonał identyczny gest, co jego matka, przyłożył dłoń do ucha,
potrząsnął głową i wzruszył ramionami.
- Cholera! - wrzasnął Jack, wyciągając zatyczki.
- Słyszałam, doktorze! - zagrzmiała Lola Gertruda.
- W naszym domu takie słowa są niedopuszczalne!
Jack zakręcił się i zobaczył na ekranie telewizora napisy końcowe.
Stwierdził, że nie może stracić takiej okazji, chwycił pilota i wyłączył głos.
- Gdzie panią boli? - spytał, przekazując pilota Lacy.
- Doktor Washburn zawsze przychodził po filmie! - wrzasnęła Lola
Gertruda, choć telewizor na szczęście już nie ryczał.
Jack przesunął jej przekąski na stoliku, robiąc miejsce dla swojej
lekarskiej torby.
- Pani Bonham...
60
RS
Lola Gertruda odwróciła od niego głowę.
- Może powinniśmy przyjść pózniej... - zaczęła Lacy, chwytając torbę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.