[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bieliznę. Po chwili le\ała na łó\ku zupełnie naga. A teraz, jeśli chodzi o moje zdanie. Zaczął leniwie masować jej piersi kolistymi ruchami dłoni. Uwielbiam, kiedy twoje sutki twardnieją. To robi na mnie ogromne wra\enie zamruczał jej do ucha. Mmm... Anna zarzuciła ramiona nad głowę i wyprę\yła się, podając do przodu piersi. Och, najdro\sza... Wsunął ramię pod jej plecy i ssał na przemian to jeden, to drugi sutek. Oto, jakie robisz na mnie wra\enie wyszeptał z ustami przy jej skórze. Delikatna pieszczota jego warg coraz bardziej ją rozpalała. Czuła, jak wzbiera w niej po\ądanie. Tymczasem nadal ubrany Sam poruszył się między jej nagimi udami. Dreszcz podniecenia, jaki wywołał w niej ten krótki kontakt, niósł obietnicę rozkoszy, które miały nadejść. Ty te\ potrafisz wywrzeć... całkiem niezłe wra\enie powiedziała chrapliwym głosem Anna. Lubisz, gdy to robię? Ocierał się o nią delikatnie. Tak, lubię. Patrząc na niego, sięgnęła do koszuli i namacała palcami guziki. Walczyła z nimi niezdarnie, podczas gdy on nie zaprzestawał zmysłowych ruchów. Tak bardzo cię pragnę szepnęła. O to właśnie chodzi uśmiechnął się. Och, Sam jęknęła, odpinając ostami guzik. Sam, ju\ nie mogę... Ja te\. Odsunął się od niej. Chyba zdejmę to z siebie i spróbuję zrobić na tobie trochę większe wra\enie powiedział, dysząc cię\ko. Poło\ył się na plecach i zaczął ściągać d\insy. Chwalipięta. Zobaczymy. Wkrótce unosił się nad nią. Czy to robi na pani większe wra\enie? Jeszcze nie skłamała, choć czuła, jak jego ruchy rozpalają w niej \ar namiętności. A teraz? spytał, wchodząc nieco głębiej. Nie. Trzeba się... niezle namęczyć... \eby panią... zadowolić wykrztusił zdyszany. Mo\e teraz mi się uda. Zagłębił się w niej a\ do końca. Teraz... tak... szepnęła. Z ka\dym poruszeniem jego ciała z piersi Anny wyrywał się krzyk rozkoszy. Kocham cię szepnął Sam, przyspieszając rytm miłosnych uderzeń. Więcej ni\ kogokolwiek... na świecie. Och, Anno. Teraz, Anno... tak! Zwiat zawirował wokół nich. Potę\ny spazm wstrząsnął nimi jednocześnie. Przez chwilę le\eli nieruchomo w miłosnym uścisku, napawając się słodyczą spełnienia. Myślę, \e tym razem oboje wywarliśmy na sobie niezłe wra\enie odezwał się w końcu Sam z leniwym zadowoleniem w głosie. Uniósł się lekko na łokciach i uśmiechnął do Anny. To prawda odpowiedziała mu uśmiechem. Masz bardzo oryginalny sposób na wypróbowanie łó\ka. Sam odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. Rzeczywiście. To miało być du\e wydarzenie. Dla mnie było. Ale chyba nie myślałaś o łó\ku, kiedy się kochaliśmy? Nie mogę powiedzieć, \ebym wtedy o nim myślała. Dopiero potem. Ja te\. Z tego wniosek, \e kiedy się z tobą kocham wystarczy mi ka\da płaska, stosunkowo miękka powierzchnia. Ale łó\ko jest dobre dodał. Myślę, \e w przyszłości będziemy z niego często korzystać. Chciałabym. Ja te\. Szkoda, \e będziemy się musieli ograniczać tylko do weekendów. To mi coś przypomniało. Co ty na to, \ebym wzięła wolne i spędziła tu tydzień przed przyjazdem telewizji? W tym łó\ku? Cudownie. Nie w łó\ku, ale w Sumersbury, potworze. No có\, trudno. To, \e będziesz przez tydzień w Sumersbury, jest dobrym początkiem. Nad resztą trzeba będzie trochę popracować. Jesteś niepoprawnym marzycielem. Pocałowała go lekko w usta. Przez ten tydzień będziesz bardzo zajęty. Nie a\ tak bardzo. Podoba mi się twój pomysł. Nie byłem zachwycony całą tą aferą z telewizją, ale skoro dzięki niej spędzisz ze mną cały tydzień, nie mogę się jej wprost doczekać. A więc postanowione. Biorę wolne. Będę mogła dokończyć dekoracje świąteczne u ciebie w domu i... przekonać się, czy zniosę więcej ni\ dwa dni na wsi. Zerknęła na niego niepewna, czy nie obruszy się na ten pomysł. Nie obruszył się. Na pewno ci się spodoba powiedział. Niewa\ne, czy jesteś, czy nie dobrą gospodynią domową. Twoje miejsce jest tutaj. W tym łó\ku? spytała przekornie. Nie była jeszcze gotowa ani \eby się z nim zgodzić, ani \eby mu zaprzeczyć. Tak\e w tym łó\ku. Nachylił się nad nią i raz jeszcze zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Rozdział 11 W sobotę, po Zwięcie Dziękczynienia, Anna ulokowała w samochodzie rzeczy potrzebne na odwiedziny Vivian i Jimmy'ego oraz ostatnie zakupy do domu Sama: świece, lampki, wstą\ki i dekoracje na choinkę i ruszyła w drogę do Sumersbury. Udało się jej tanio kupić gwiazdę betlejemską i tuzin doniczek z tą piękną rośliną spoczywał teraz na tylnym siedzeniu wozu razem z rolkami papieru w ludowe wzory do paczek pod choinkę. Zjechała z autostrady w szosę na Sumersbury. Postanowiła najpierw zatrzymać się u siebie i wyładować swoje zakupy, a dopiero potem pojechać do Sama. I tak był zbyt zajęty, \eby spędzić z nią popołudnie. Ju\ od pewnego czasu ich spokojne weekendy zakłócał przedświąteczny ruch na farmie. Ilekroć przyje\d\ała, z daleka witało ją wycie pił elektrycznych, a po drodze mijała wielkie cię\arówki załadowane drzewkami i przykryte brezentową płachtą. Przez trzy kolejne tygodnie robotnicy będą co dzień ścinać drzewka do wysyłki w ró\ne części stanu. Od siódmej rano do dziewiątej wieczór przyje\d\ać będą równie\ lokalni klienci, \eby wybrać choinki dla swoich rodzin. Kiedy Sam uświadomił sobie, jak mało będzie miał czasu dla Anny, zaproponował jej, \eby wzięła sobie wolne w tygodniu przedświątecznym. Anna uznała jednak, \e wypełnione pracą dni przed przyjazdem telewizji będą znakomitym testem na to, czy wytrzyma \ycie na wsi. Skoro ma tu mieszkać, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |