[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w ciąży, nie ty! - upomniała kuzynkę Julia, która prze straszyła się nie na żarty, że ta gotowa jest zjeść wszy stko sama. - A skąd wiesz? Może ja też zostanę mamą. - Poważnie? - odezwała się z sofy delikatna blon dynka, która do tej pory przysłuchiwała się tej rozmo wie bez słowa, malując najspokojniej w świecie pa znokcie. - Który miesiąc? - Co ty! %7łartuję. Naomi, poznaj Amelię, trzecią z naszej paczki - dokonała prezentacji Laura. - Cześć, Naomi. Przepraszam, że nie podaję ręki, ale sama rozumiesz... Bracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 89 - Jasne. Bardzo mi miło. - Mnie również. Dużo o tobie słyszałam. Często zaglądam do twojej księgami. - Cieszę się. - Mój mąż, Branson, będzie miał tam wieczór au torski. - Branson Maguire? Uwielbiam jego książki. - Na- omi popatrzyła na nią z zachwytem. Na samo wspo mnienie słynnego pisarza zalśniły jej oczy. - Mam je wszystkie, oczywiście z autografem. - A wiesz, że Amelia była pierwowzorem bohaterki jego ostatniej powieści? - wtrąciła Julia. - Niezupełnie - zaprotestowała Amelia. - Nie mam nic wspólnego z psychopatyczną stroną osobo wości tamtej pani doktor. Kuzynki roześmiały się zgodnym chórem i zaczęły dokuczać Amelii, mówiąc, że jej psychoza objawia się po prostu inaczej. Po godzinie spędzonej z Julią, Amelią i Laurą Na- omi czuła, że od nadmiaru kofeiny kręci jej się w gło wie. Pochłonęła też, jak na siebie, mnóstwo słodyczy i miała teraz lekkie mdłości. Nie mówiąc już o tym, że bolał ją brzuch od nieustannego śmiechu. Gdy leżała na miękkim dywanie, przysłuchując się wesołej papla ninie trzech sióstr, nie mogła oprzeć się refleksji, że kiedyś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Dawna Naomi nigdy nie pozwoliłaby sobie na zbytnią swo bodę i bliski kontakt z obcymi osobami. I nigdy nie pochłonęłaby całej góry ciastek. Na szczęście nowa 90 NORA ROBERTS Naomi uczyła się szybko, jak korzystać z uroków życia. - Pycha! - westchnęła Julia, zlizując resztki cze kolady z palców. - Wiesz, Amelio, musisz koniecznie zobaczyć nową bibliotekę Jana. Jest na co popatrzeć. - To prawda - przytaknęła entuzjastycznie Laura. - Patryk odwalił kawał dobrej roboty. - Nie zapominaj o mnie! W końcu to ja pomogłam mu zaprojektować całość - domagała się uznania Julia. - No i Naomi miała co nieco do powiedzenia. - Nie tak znowu wiele. Jan sam doskonale wie dział, czego chce - odparła skromnie Naomi. - A ustawił już książki? - dopytywała się Julia. - Robi to dzisiaj. - A jak tam... wasze sprawy? - Dobrze. Myślę, że udało nam się zaprzyjaznić. - Zaprzyjaznić! - parsknęła Laura. - Przyjaciele nie patrzą na siebie tak jak wy. Znam mojego braciszka. Ostatnim razem wyglądał tak, jakby chciał się na ciebie rzucić! - Bez przesady. - Naomi czuła, że rozmowa scho dzi na niebezpieczny tor. - Możesz mi wierzyć, że Jan nie myśli o mnie w taki sposób. - Od kiedy? I w jaki sposób? Naomi odruchowo sięgnęła po kawałek czekolady. - Być może kiedyś miał ochotę na romans ze mną, ale to już nieaktualne. Jestem tego pewna. - Akurat! - Chwileczkę. - Julia podniosła obie dłonie, jakby próbowała rozdzielić zwaśnione strony. - Posłuchaj, Bracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 91 Naomi, myślę, że jesteśmy przyjaciółkami. A zatem możemy mówić otwarcie, prawda? - spytała i nie cze kając na odpowiedz, stwierdziła: - To dobrze. Powiedz mi, czy ty do reszty straciłaś rozum? - Ale... ja naprawdę nie wiem, o czym wy mówicie. - O tym, że nasz braciszek oszalał na twoim pun kcie. Jest beznadziejnie zakochany. Możesz z nim ro bić, co chcesz, bo pójdzie za tobą nawet w ogień. Pra wda, Amelio? Przecież znasz Jana. - Pewnie. Znam i kocham jak rodzonego brata. - Studiowałaś medycynę - kontynuowała Julia. - Jak byś w takim razie określiła chorobę, na którą cierpi nasz Przystojniak? Co może dolegać facetowi, który cały swój wolny czas spędza z jedną kobietą, a gdy jest sam, to bez przerwy o niej mówi? Nie wspomi- nająć już o tym, że popada ciągle w głębokie zamy- ślenie. W dodatku gotuje pyszne kolacyjki dla dwojga! - No cóż - zastanawiała się z poważną miną Ame lia. - Medycyna zna oczywiście takie przypadki. Mogę więc śmiało powiedzieć, że facetowi, który ma takie objawy, po prostu... kompletnie odbiło. Ta choroba na zywa się miłość i nie ma na nią, niestety, żadnego le karstwa. - Widzisz? - Julia wymierzyła palec w osłupiałą Naomi. - Mało tego. W biurze też jest ciągle nieprzytomny i nie sposób się z nim dogadać - wtrąciła trzy grosze Laura. - Sama słyszałam, jak w zeszłym tygodniu mó wił sekretarce, żeby nie łączyła żadnych rozmów. Chyba że zadzwoni panna Brightstone..." 92 NORAROBERTS - Tak - skinęła głową Amelia. - To tylko potwier dza moją tezę, że biedaczysko zapadł na nieuleczalną chorobę, wobec której medycyna jest bezradna. Kuzynki wybuchnęły zgodnym śmiechem. - Wcale tak nie jest! - zaprotestowała Naomi. - Uwierzcie mi, Jan traktuje mnie jak siostrę! - Tym gorzej dla niego. Kazirodztwo jest w tym kraju karalne - stwierdziła Laura i znowu wszystkie trzy zaniosły się od śmiechu. - A dlaczego uważasz, że traktuje cię jak siostrę? - zainteresowała się Amelia. - Bo... - Naomi nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wciąż nie była pewna, czy w tym gronie może po zwolić sobie na szczerość, ale postanowiła zaryzyko wać. - Zanim mu powiedziałam, że nie mara pojęcia o seksie, było zupełnie inaczej. Za to teraz w ogóle się do mnie nie zbliża. Czasem tylko cmoknie mnie w policzek. Spojrzy na mnie czasem takim wzrokiem, że przechodzą mnie ciarki, ale to wszystko. - Boże! - wykrzyknęła Laura i aż zakrztusiła się czekoladą. - Co ci się stało? - spytała zaniepokojona Amelia. - Nic! - wykrztusiła Laura. - Mój biedny brat! Naomi wstała z podłogi. Czuła się głupio, patrząc na kuzynki, które ogarnął tym razem spazmatyczny, niepohamowany śmiech. Pożałowała swojej szczerości. Odkryła się przed nimi, a one wykpiły jej naiwność i brak doświadczenia. - Boże, przepraszam! - Laura zdała sobie sprawę, że sprawiły jej przykrość, i próbowała ratować sytu- Bracia z klanu MacGregor, Tom Ill-Jan 93 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |