[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zastanowieniem - albo został wepchnięty. A która możliwość - spytał opat z chłodnym spokojem jest bardziej prawdopodobna? W ciemnościach - odrzekł Cadfael - każdy może stanąć zbyt blisko krawędzi stoku i zle postawić stopę tam, gdzie brzeg zwisa nad wodą. Ale jakikolwiek był powód wyboru tej ścieżki, czemu poszedł nią dalej, aż poza ostatni dom? Co do rozbitej głowy, nie wierzę, że to skutek upadku, a miał ją rozbitą, zanim wpadł do wody. Ktoś był tam z nim i czyjaś ręka przyczyniła się do tej śmierci. Czy w ranie nie ma czegoś, jakiejś cząstki wskazującej, jakiego rodzaju oręż go ugodził? - zaryzykował pytanie brat Edmund, który pracował dawniej z Cadfaelem w podobnych sprawach i lubił, gdy go pytano o zdanie nawet w najdrobniejszych szczegółach. Nie zabrzmiało to jednak przekonująco. Jak mogłoby być? - odpowiedział po prostu Cadfael. Przeleżał w wodzie całą noc, wszystko ma odbarwione i przesiąknięte. Jeśli w ranie była ziemia albo trawa, została już dawno wypłukana. Nie sądzę jednak, żeby była. Nie mógł po zadaniu ciosu zajść daleko i był tuż za kanałem odpływowym, bo inaczej zniosłoby go w przeciwną stronę. Nikt też nie mógłby go przenieść albo przeciągnąć daleko, jeśli był ogłuszony, bo był dużym i ciężkim mężczyzną, a ten cios tylko go na krótko obezwładnił, nie zabił. Wpadł do stawu, jak sądzę, najwyżej o dziesięć kroków od miejsca, gdzieśmy go znalezli. I blisko tego miejsca otrzymał ten cios. Na koniec zaś, on stał na trawie nie zrytej kołami, bo poza młynem, tylko szorstkiej, jak to zimą. Jeśliby się poślizgnął i upadł, mogło go to ogłuszyć, ale nie rozbiłoby mu głowy ani nie wykrwawiło. Powiedziałem wam wszystko, co mogłem powiedzieć o tym biednym ciele - zakończył znużonym tonem. - Mówcie, co o tym myślicie. Morderstwo! - rzekł przeor Robert, zesztywniały z o - burzenia i zgrozy. - Ot co! Ojcze opacie, co teraz robić? Radulfus na parę chwil pogrążył się w myślach nad obojętnym ciałem, które było kiedyś księdzem Ailnothem, a nigdy przedtem nie było tak ciche i spokojne, tak wyrozumiałe dla zdania innych. Potem powiedział z miarkowanym żalem: Obawiam się, Robercie, że nie mamy innego wyboru, niż powiadomienie zastępcy szeryfa, skoro sam Hugo Beringar pełni swoje obowiązki gdzie indziej. - Iz oczami wciąż utkwionymi w sinej twarzy na kamiennym bloku dodał z niewesołym zdziwieniem: - Wiedziałem, że nie był kochany. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że w tak krótkim czasie zdołał wzbudzić tyle nienawiści. Rozdział szósty Młody Alan Herbard, który zastępował Hugona podczas jego nieobecności, zszedł z zamku co tchu z najbardziej doświadczonym ze swych sierżantów, Williamem Wardenem, i dwoma innymi oficerami. Nawet jeśli Herbard nie był dobrze obeznany z podgrodziem i jego ludzmi, Will Warden z pewnością był, i nie miał żadnych złudzeń co do temperatury uczuć, jakie żywiła wspólnota Zwiętego Krzyża do nowego księdza. Nie będą go tutaj zbytnio żałować - powiedział otwarcie, przyglądając się zmarłemu bez wrażenia. - Dołożył starań, żeby zrazić do siebie każdą żywą duszę w tej parafii. Smutny to jednak koniec dla każdego. Smutny, zimny koniec! Obejrzeli ranę głowy, zanotowali w pamięci relacje wszystkich, którzy brali udział w poszukiwaniach i wysłuchali ostrożnych opinii wygłoszonych przez brata Edmunda i brata Cadfaela, a pani Diota musiała powiedzieć wszystkim o wieczornym wyjściu jej pana i o niespokojnej nocy, jaką spędziła, zamartwiając się, że nie wraca. Nie chciała odejść i czekała cały ten czas, żeby powtórzyć swą opowieść, i zrobiła to z opanowaniem, gdy już ta sprawa i tajemnica nie były w jej rękach. Benet był przy niej, uważny i troskliwy, bardzo posępny, ze zmarszczonymi brwiami i piwnymi oczami zmąconymi czymś między niepokojem o nią a szczerym zdumieniem. Za pozwoleniem - rzekł chłopiec, zwracając się do Cadfaela, gdy tylko oficerowie odeszli w poszukiwaniu burmistrza podgrodzia, który znał swoich ludzi jak nikt - zabiorę teraz ciotkę do domu i ulokuję ją przy porządnym ogniu. Musi odpocząć. - I dodał: - Nie zostanę długo. Mogę tu być potrzebny. Zostań, jak długo będzie trzeba - odrzekł natychmiast Cadfael. - Odpowiem za ciebie, jeśli będą jakieś pytania. Ale co miałbyś powiedzieć? Wiem, że byłeś w kościele na długo przed godzinkami. - Wiedział ponadto, gdzie chłopiec był pózniej, zapewne nie sam, ale nic o tym nie wspomniał. - Czy nic się nie mówiło o przyszłości pani Hammet? Została całkiem samotna, nie licząc ciebie, i wciąż jest tu obca. Jestem jednak pewien, że opat Radulfus dopilnuje, żeby nie została opuszczona. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |