[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przecież był jej własny pomysł! Interesują mnie długoterminowe zyski. Twój szef zapewnia mnie, że jesteś dobra. Bardzo dobra. Owszem. Dobra, ale nie doskonała uśmiechnęła się Dara. Mam akurat na oku kilka interesujących propozycji z dziedziny elektroniki. Może chciałbyś się z nimi zapoznać? 81 Bardzo chętnie. Przy obiedzie? Jest chyba akurat pierwsza... Dara obrzuciła swego nowego klienta uważnym spojrzeniem. Yale zachowywał się najprzyzwoiciej, jak potrafił, ale w jego oczach było coś więcej niż tylko zwykły uśmiech. Nie potrafiła tego nazwać, ale w zdroworozsądkowej części mózgu coś mówiło jej, że powinna się mieć na baczności. Za godzinę muszę być z powrotem w biurze zaczęła ostrożnie. Mam jeszcze mnóstwo roboty... Odprowadzę cię przed drugą. Masz moje słowo. Ja sam też muszę szybko wracać do biura dodał, wstając. Dara przez chwilę wahała się, ale w końcu połknęła przynętę. Przecież tego właśnie chciała, czyż nie? Czasu, by mogli poznać się lepiej, nie tylko fizycznie. Pójdę po płaszcz powiedziała spokojnie. To coś, co przedtem wysyłało jej ostrzegawcze sygnały, ani drgnęło podczas obiadu w małej, śródmiejskiej restauracji. Yale był idealnym towarzyszem, troskliwym, uprzejmym i uroczym. Dzielnie walcząc z ogromną porcją sałatki, Dara zaczęła się rozluzniać. Jeśli Yale postanowił tak właśnie się zachowywać, to ona na pewno sobie z nim poradzi. W tej chwili dokładnie na taką znajomość miała ochotę. Nigdy mi nie mówiłaś, czym zajmowałaś się, zanim zostałaś maklerką u Edisona rzekł w pewnej chwili Yale. Mój życiorys jest prawie tak długi, jak kolumna z ofertami o pracy w gazecie. Dara uśmiechnęła się, przypominając sobie szczegóły swojej kariery zawodowej. Pracowałam w firmie ubezpieczeniowej, w sklepie, w biurze podróży, w radzie miejskiej, w restauracji, w hotelu, w liniach lotniczych... Wystarczy przerwał jej ze śmiechem Yale. Mam już pewien obraz. Czy maklerstwo też będzie zajęciem chwilowym? O, nie! To dokładnie to, o czym podświadomie marzyłam. Tyle tylko, że nie miałam o tej pracy pojęcia, dopóki 82 nie zaczęłam jej wykonywać wyjaśniła Dara. A skąd wiesz, że nie stracisz zainteresowania tym zajęciem i nie poszukasz czegoś innego? Po prostu wiem odparła z uśmiechem. Tak samo, jak wiem, że cię kocham, dodała w myślach. Mówisz to tak stanowczo zauważył Yale. Bo nie rzucam słów na wiatr. Zawsze taka byłam. Przeskakiwałam z kwiatka na kwiatek, aż wreszcie znalazłam ten właściwy. A kiedy go odszukałam, od razu wiedziałam, że nie muszę dłużej się trudzić. I nie myliłam się. Tak na przykład było z Eugene, kiedy po raz pierwszy tu przyjechałam. Czy z twoim małżeństwem też tak było? Dara na moment zamarła w bezruchu. Nie. Ale wtedy byłam dużo młodsza i nie miałam żadnego doświadczenia. Czy byłaś bardzo zakochana w swoim mężu? Zaślepiona to chyba lepsze słowo. On był uroczy, zabawny i bardzo czuły. Lubiłam go. Nie wiem, jak to wyjaśnić. Myślałam, że mamy wiele wspólnego i że coś z tego będzie. Ale nic z tego nie wyszło? dopytywał się Yale. Nie. Nic nie wyszło. Czy był kiedyś ktoś, z kim wszystko układałoby się idealnie? Czy wiedziałabyś, że trafiłaś na takiego właśnie człowieka? nie dawał za wygraną Yale. Odpowiedz na oba pytania brzmi: tak. Ale wolałabym o tym nie mówić odparła tak lekkim tonem, na jaki potrafiła się zdobyć. Yale przyglądał się jej uważnie. W jego oczach nie było już rozbawienia. Gdzie on teraz jest? Jak skończyła się ta znajomość? Powiedziałam ci, że wolałabym o tym nie mówić powtórzyła zdecydowanie Dara. Czy był żonaty? Czy mieszka tu, w Eugene? Yale, nie mam ochoty o tym z tobą rozmawiać. Lepiej zajmij się swoim kotletem. Robi się pózno. 83 Daro... zaczął, nachylając się ku niej. Opowiedz mi o nim. Nie. Muszę już iść, Yale. Odwieziesz mnie z powrotem czy mam iść piechotą? Czy uciekłaś z nim w nocy, kilka godzin po poznaniu się? Tak jak uciekłaś ze mną? Do widzenia, Yale. Zadzwonię do ciebie, kiedy otworzymy twoje konto. Na razie przyślę ci informację o tych firmach elektronicznych... Wstała, wygładziła spódnicę i obojętnym gestem sięgnęła po torebkę. Odwiozę cię mruknął Yale. Uważaj, Yale. Nie zachowujesz się już jak dżentelmen z Południa. Już będę grzeczny obiecał. Objął ją w pasie i delikatnie poprowadził ku drzwiom. Choć muszę przyznać, że dopóki cię nie poznałem, nigdy nie przychodziło mi to z takim trudem. Postaraj się. Uwielbiam być z tobą, kiedy jesteś taki. Jesteś cudownym kompanem. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |