[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chuda kobieta z namalowanymi ołówkiem brwiami i dÅ‚ugimi krwistoczerwonymi szponami przesyÅ‚aÅ‚a coÅ› faksem przy swoim biurku. PróbujÄ…c za wszelkÄ… cenÄ™ panować nad oddechem i trzymać nerwy na wodzy, wylegitymowaÅ‚am siÄ™ i poprosiÅ‚am o wpuszczenie do lekarza. Doktor Garza byÅ‚ wczeÅ›niej, ale jakiÅ› czas temu wyszedÅ‚ poinformowaÅ‚a mnie, spoglÄ…dajÄ…c na mój pistolet w kaburze na ramieniu. Pewno już wróciÅ‚ do domu. Mam do niego zadzwonić? WrÄ™czyÅ‚am jej papiery. Mam nakaz przeszukania jego gabinetu. ProszÄ™ o klucze. Kobieta patrzyÅ‚a na mnie z ukosa, otwierajÄ…c gabinet Garzy i zapalajÄ…c górne Å›wiatÅ‚o. PodeszÅ‚a do komody pod Å›cianÄ… w gÅ‚Ä™bi, otworzyÅ‚a leżącÄ… na wierzchu antycznÄ… srebrnÄ… papieroÅ›nicÄ™. ByÅ‚a pusta. Zawsze tutaj trzyma klucze od kartoteki powiedziaÅ‚a. ZnikÅ‚y. Bardzo dziwne. 2 PoprosiÅ‚am ochroniarza, żeby wyÅ‚amaÅ‚ Å‚omem zamki, i zaczęłam metodycznie przeszukiwać caÅ‚e pomieszczenie. W szafkach kartoteki znajdowaÅ‚y siÄ™ karty choroby i raporty medyczne w plastikowych koszulkach. PrzejrzaÅ‚am setki kart, wykresów, notatek w poszukiwaniu czegokolwiek, co byÅ‚oby jakÄ…kolwiek wskazówkÄ…, podsunęło jakiÅ› pomysÅ‚. Nic. WyciÄ…gnęłam górnÄ… szufladÄ™ biurka Garzy, wysypujÄ…c dÅ‚ugopisy i spinacze na dywan. GrzebaÅ‚am w stosie artykułów piÅ›miennych, bo miaÅ‚am nadziejÄ™, że znajdÄ™ mosiężne guziki, coÅ› z biżuterii albo szpitalnÄ… opaskÄ™ identyfikacyjnÄ…, jakÄ…Å› pamiÄ…tkÄ™ lub trofeum, które seryjny zabójca mógÅ‚by chcieć sobie zostawić po ofiarach. ZnalazÅ‚am jednak tylko artykuÅ‚y biurowe. Na drzwiach wisiaÅ‚a torba z ubraniem na zmianÄ™. Rozpięłam suwak, wyrzuciÅ‚am zawartość niebieska sportowa marynarka, rozmiar 42, szare spodnie, czarny pasek Coach, dwie koszule, jedna różowa, druga niebieska, bielizna, skórzany wieszak na krawaty. ZnalazÅ‚am i otworzyÅ‚am maÅ‚Ä… czarnÄ… saszetkÄ™ zestaw diabetyka ze strzykawkami i fiolkami insuliny. Zatem Garza byÅ‚ cukrzykiem. W kosmetyczce znalazÅ‚am standardowÄ… zawartość: pastÄ™ do zÄ™bów, maszynkÄ™ do golenia, pÅ‚yn do pÅ‚ukania ust, próbki Å›rodków nasennych, lek na nadkwasotÄ™, piguÅ‚ki na zaburzenia wzwodu. Po co mu ubranie na zmianÄ™? Czyżby przygotowaÅ‚ ubranie na wystÄ…pienie w sÄ…dzie? %7Å‚eby mieć siÄ™ w co przebrać po nocy spÄ™dzonej z dziewczynÄ…? Tak czy owak to jeszcze nie dowód zabójstwa. GrzebaÅ‚am w czeluÅ›ciach torby, w zasuwanych na zamek kieszeniach, aż dyszÄ…c z frustracji, kiedy zadzwoniÅ‚a komórka. Jestem na dole w szatni pielÄ™gniarek powiedziaÅ‚ Jacobi, przerwaÅ‚, bo musiaÅ‚ odkaszlnąć, po czym wypowiedziaÅ‚ sÅ‚owa, po których zapragnęłam ochrzcić swojego pierworodnego syna imieniem Warren. Zejdz tu, Boxer. ZatrzymaÅ‚em °sobÄ™ podejrzanÄ… o zabójstwo. RozdziaÅ‚ 119 PodejrzanÄ… o zabójstwo? PoczuÅ‚am, że wreszcie opÅ‚aciÅ‚a si nam ciężka praca i wszelkie ryzyko. I któż okazaÅ‚ siÄ™ t potworem? Rojny tÅ‚um pielÄ™gniarek i salowych tÅ‚oczyÅ‚ siÄ™ pod Å›ci szatni w suterenie. Jedne skomlaÅ‚y coÅ› na temat praw obywate skich, inne drwiÅ‚y z policjantów tnÄ…cych szczypcami kłó w szafkach, do których nikt siÄ™ nie przyznaÅ‚. AypiÄ…cy spode Å‚ba potężny Jacobi bardziej teraz przypomin umięśnionego menela niż policjanta. StaÅ‚ nad ciemnoskó kobietÄ… w niebieskim fartuchu, która siedziaÅ‚a na Å‚awce miÄ™J rzÄ™dami szafek. RÄ™ce miaÅ‚a skute na plecach. Nie przypomin Å‚am sobie, żebym jÄ… przedtem widziaÅ‚a. ByÅ‚a po czterdziestce, miaÅ‚a gÅ‚adkÄ…, owalnÄ… twarz bez zm szczek, krótkie, wyprostowane wÅ‚osy. Na szyi wisiorek Å‚aÅ„cuszku z modlÄ…cym siÄ™ anioÅ‚kiem. Na mój widok spuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i cicho jÄ™knęła. Czyżby wi dziaÅ‚a, kim jestem? Czy to jest nasza zabój czyni? PoprosiÅ‚em tÄ™ kobietÄ™, żeby stawiÅ‚a siÄ™ na komendzi i odpowiedziaÅ‚a na kilka pytaÅ„. Wówczas rzuciÅ‚a siÄ™ drzwi wyjaÅ›niÅ‚ Jacobi. PokazaÅ‚ mi plastikowe pudeÅ‚eczko wypeÅ‚nione do poÅ‚o kaduceuszowymi guzikami. Wzięłam do rÄ™ki pudeÅ‚ko i spq: 314 rżaÅ‚am na mieniÄ…ce siÄ™ mosiężne krążki. Jak to możliwe, żeby takie niewinne drobiazgi niosÅ‚y tak mordercze skojarzenia? PozwoliÅ‚am sobie na nikÅ‚y, triumfalny uÅ›miech do Jacobiego. Znaleziono je na górnej półce szafki tej pani zameldowaÅ‚. WysÅ‚aÅ‚em Conklina z Samuelsem na komendÄ™ po nakaz rewizji jej mieszkania. Jak siÄ™ pani nazywa? spytaÅ‚am kobietÄ™. Marie St. Germaine. MówiÅ‚a z akcentem, chyba karaibskim. Z plakietki identyfikacyjnej na Å‚aÅ„cuszku dowiedziaÅ‚am siÄ™, że jest dyplomowanÄ… asystentkÄ… pielÄ™gniarki. WykonujÄ…c obowiÄ…zki sÅ‚użbowe, mogÅ‚a siÄ™ poruszać po różnych piÄ™trach, jak również zaglÄ…dać na sale pacjentów. I miaÅ‚a dostÄ™p do Å›rodków farmakologicznych. Czyżby ta kobieta zabiÅ‚a blisko czterdziestu albo wiÄ™cej pacjentów? Czy inspektor Jacobi przeczytaÅ‚ pani jej prawa? Tak, ale skoro już jesteÅ›, przeczytam jeszcze raz powiedziaÅ‚ Jacobi, nachylajÄ…c siÄ™ nad niÄ… groznie. Ma pani prawo milczeć. Jeżeli zrezygnuje pani z tego prawa, każde sÅ‚owo może zostać użyte w sÄ…dzie przeciwko pani. Ma pani prawo do adwokata. Jeżeli paniÄ… nie stać, przydzielimy pani adwokata z urzÄ™du. Rozumie pani swoje prawa? Zostawcie tÄ™ dziewczynÄ™ krzyknÄ…Å‚ ktoÅ› z gÅ‚Ä™bi sali. Ona nic nie zrobiÅ‚a. Puśćcie jÄ…. Grupa asystentek pielÄ™gniarek podchwyciÅ‚a apel. Puśćcie, puśćcie zaczęły skandować. Dosyć! ryknęłam, zatrzaskujÄ…c pięściÄ… drzwi szafki. Skandowanie przeszÅ‚o w cichy pomruk. ZrozumiaÅ‚a pani swoje prawa? powtórzyÅ‚ pytanie Jacobi. Tak. Dlaczego pani uciekaÅ‚a, Marie? Bo siÄ™ baÅ‚am. Czego? 2 Policji odparÅ‚a. PomyÅ›laÅ‚am, że prokuratura nie zechce zająć siÄ™ tÄ… sprawÄ…. Każą nam zwolnić tÄ™ kobietÄ™ i poszukać solidniejszych dowodów, żeby móc postawić jÄ… w stan oskarżenia. ZnalezliÅ›cie coÅ› poza tymi guzikami? spytaÅ‚am Ja-cobiego. To caÅ‚y jej dobytek powiedziaÅ‚, wskazujÄ…c stos skromnych ubraÅ„ i przyborów toaletowych na Å‚awce. Najbardziej Å›miercionoÅ›nym narzÄ™dziem wÅ›ród tych przedmiotów byÅ‚ egzemplarz kryminaÅ‚u Danielle Steel w miÄ™kkiej oprawie. WytrzÄ…snęłam torebkÄ™ St. Germaine. WypadÅ‚ z niej zniszczony portfel, plastikowe [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |